Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mógłbym się na coś przydać? - zapytał Bill. - Jednak czegoś tam w tym wojsku się nauczyłem.
Którzy to nasi?
- Ci w brÄ…zowych...
- Wystarczy - powiedział Bill. Nucąc wesoło zanurzył się w stękający ciężko tłum i przy pomocy
kilku kopniaków, chwytów i miażdżących krtanie ciosów karate przywrócił spokój. %7ładen z
wierzgających bezradnie intelektualistów nie był zbyt atletycznej budowy, toteż Bill przeszedł
przez nich niczym trÄ…ba powietrzna, po czym zajÄ…Å‚ siÄ™ wydobywaniem z pobojowiska swych
nowych kolegów.
- Basurero, co się właściwie stało? - zapytał inspektor Jeyes.
- To przez nich, sir! Wpadli tu wrzeszcząc, żebyśmy natychmiast przerwali operacje "Latający
Spodek". I to właśnie wtedy, kiedy osiągnęliśmy najlepsze w historii wyniki i niemal podwoiliśmy
tempo pozbywania siÄ™...
- A co to właściwie jest ta operacja "Latający Spodek"? - zapytał zupełnie zdezorientowany Bill.
%7ładen z astronomów nie odzyskał jeszcze przytomności, chociaż niektórzy zaczynali już
pojękiwać, toteż inspektor miał czas, by wszystko dokładnie wyjaśnić.
- To może rozwiązać wszystkie nasze problemy - powiedział, wskazując na zajmujące niemal
pół laboratorium, skomplikowane urządzenie. - Te cholerne puszki, tacki po porcjowanych
obiadach i cała reszta! Nie masz pojęcia, ile stóp sześciennych tego świństwa zwala się nam
codziennie na głowy. Chyba zresztą nie stóp, lecz mil sześciennych! Jednak pewnego dnia ten oto
Basurero przeglądał sobie jakieś pismo i trafił na artykuł o transmiterze materii. Otrzymaliśmy
kredyt i kupiliśmy największy model. Doprowadziliśmy do niego taśmę transportera - otworzył
klapę w boku maszyny i Bill zobaczył, jak do jej wnętrza wpływa nieprzerwany strumień zużytych
opakowań - włączyliśmy na pełną moc i działa, że hej!
- Ale - zapytał nieco zbity z tropu Bill - dokąd to wszystko jest wysyłane?
- Inteligentne pytanie, to był właśnie jedyny problem, jaki musieliśmy rozwiązać. Z początku
wszystko szło tuż nad atmosferę, ale Astronomia zaczęła mieć pretensję, że za dużo wraca w
postaci meteorytów i rujnuje im te ich obserwatoria. Zwiększyliśmy moc i zaczęliśmy wysyłać
poza orbitę, ale tu znowuż Nawigacja zgłosiła się z żalami, że stwarzamy zagrożenie dla żeglugi
kosmicznej i musieliśmy wymyśleć coś innego. Basurero wreszcie wydobył od Astronomii
koordynaty najbliższej gwiazdy, ładowaliśmy wszystko do niej i nikt nie miał o nic pretensji.
- Baranie łby! - wykrztusił przez spuchnięte wargi jeden z astronomów, stając niepewnie na
nogach. - Te wasze cholerne latające śmieci zmieniły tę gwiazdę w Novą! Nie mieliśmy pojęcia, co
mogło być tego przyczyną, dopóki nie znalezliśmy waszej prośby o podanie jej współrzędnych i
nie wykryliśmy tej kretyńskiej operacji...
- Uważaj; co mówisz, bo zaraz możesz jeszcze na chwile się położyć! - ostrzegł go Bill.
Astronom zbladł, zadrżał, po czym kontynuował już znacznie spokojniejszym tonem.
- Zrozumcie, co się stało. Nie można ot, tak sobie ładować w słońce tylu atomów węgla oraz
wodoru i mieć nadzieje, że wszystko będzie OK. To słońce zamieniło się w Novą i jak słyszałem,
nie zdążono ewakuować kilku baz z planet wewnętrznych...
- Usuwanie śmieci zawsze było związane z pewnym ryzykiem. Przynajmniej zginęli w służbie
ludzkości:
- No tak, ty możesz tak mówić. Cóż, co się stało, już się nie odstanie. Ale teraz musicie przerwać
operacjÄ™ "LatajÄ…cy Spodek" - i to natychmiast!
- A niby czemu? - zapytał inspektor Jeyes. - Przyznaje, że ten mały incydent z Novą trochę nas
zaskoczył, ale to już minęło i nic teraz na to nie poradzimy. A poza tym słyszałeś przecież, że
Basurero udało się podwoić tempo wysyłki. Niedługo odrobimy wszystkie zaległości.
- Jak myślisz, czemu udało wam się to podwojenie? - prychnął astronom. - Ta gwiazda zrobiła się
tak niestabilna, że teraz pożera już wszystko bez wyjątku i wkrótce zamieni się w Supernovą, która
nie tylko wchłonie wszystkie swoje planety, ale jej promieniowanie może sięgnąć aż tu, na Helior!
Natychmiast zatrzymajcie tÄ™ diabelskÄ… maszynÄ™!
Inspektor westchnął, po czym machnął zrezygnowany ręką.
- Wyłącz to, Basurero. Nic, co piękne, nie może trwać wiecznie.
- Ależ, sir! - inżynier załamał ręce w rozpaczy. - W ten sposób wrócimy do punktu wyjścia, znów
zaczną się piętrzyć...
- Rób, co ci każe!
Zrezygnowany Basurero powlókł się do tablicy kontrolnej i przekręcił główny wyłącznik. Ustało
klekotanie rolek transporterów, generatory przerwały swe niestrudzone buczenie. Ludzie z Dep.
San. stali przygnębieni, w milczących grupkach, podczas gdy astronomowie wstawali z trudem z
podłogi i pomagając sobie nawzajem opuszczali laboratorium. Ostatni odwrócił się i parsknął z
pogardÄ…:
- Zmieciarze!
Ciśnięty przez kogoś francuz rąbnął w zatrzaskujące się drzwi i to dopełniło goryczy porażki.
- Nic to, następnym razem pójdzie nam lepiej - powiedział energicznym tonem Jeyes, ale w jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates