Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pod uwagÄ™ strach pacjenta.
- Ile jest łóżek w tej placówce? - spytała, zaskoczona nowoczesnym
wyposażeniem sali.
- Dwadzieścia miejsc szpitalnych oraz dziesięć dla rezydentów.
- Zdecydowanie za dużo dla jednego lekarza.
- Wiem coś o tym. Niezle muszę się napracować, żeby utrzymać ich
w dobrym zdrowiu.
- Jake każe im pracować w ogrodzie - wtrąciła się Babs. - Ma własną
metodę usprawniania perystaltyki. Albo regularne wypróżnienie, albo
marsz do ogrodu.
- Niemożliwe.
- Praca w ogrodzie jest remedium na wszystkie dolegliwości. Jak
usłyszy, że ktoś tylko westchnie, od razu wkłada mu do ręki szpadel.
- Pacjenci siÄ™ nie buntujÄ…?
- Przepadają za tym - oświadczył Jake. - Babs, zaprowadz Kirsty do
Francisa. Ma tu być za dziesięć minut. Uśpiony.
- Jeżeli uznam, że się do tego nadaje.
- Musisz tak uznać - powiedziała Babs. - Bo też dostaniesz szpadel.
Jake jest surowym szefem.
Kirsty od drzwi wyczuła zapach strachu.
- Dzień dobry, jestem Kirsty, anestezjolog. Postaram się, żeby pan
się zrelaksował na tyle, żeby doktor Jake mógł się zająć tym zbędnym
wybrzuszeniem. - Zawahała się, bo mężczyzna aż się skurczył.
Czy wyglÄ…dam tak strasznie?
- N-nie... ale...
- Czy pańska żona chadza do fryzjera? I siedzi tam pod suszarką?
- Oczywiście. - Spojrzał na nią z zaciekawieniem.
- Nie chcę pana straszyć jeszcze bardziej, ale pańska żona jest sto
razy bardziej narażona na porażenie prądem niż pan na to, że moje
znieczulenie zrobi panu krzywdę. Doktor Jake twierdzi, że jest pan
przestraszony.
- Nie... ja nie...
Endra & polgara
ous
l
anda
sc
- To nielogiczne. - Ujęła go za nadgarstek pod pretekstem zbadania
pulsu, a w rzeczywistości po to, by dodać mu otuchy. - Wiem coś o tym.
Ja, na przykład, boję się ciem. Panicznie. Na ich widok skóra mi
cierpnie. Ale gdybym musiała je znieść, żeby wyzdrowieć...
- Przemogłaby się pani?
- Nie do końca. Na pewno bym krzyczała, machała rękami,
zachowywała się skandalicznie. Ale gdyby było to naprawdę konieczne,
poprosiłabym jakiegoś sympatycznego lekarza, żeby dał mi coś, co by
sprawiło, że czułabym się jak w bajkowym śnie i nie zwracała uwagi na
głupie ćmy.
Pacjent uśmiechnął się niepewnie.
- I pani mi da coÅ› takiego?
- Tak, dam panu coś, co sprawi, że będzie pan bardzo zadowolony.
- I zasnÄ™?
- Nie, nie zaśnie pan jak kamień, ale się pan zrelaksuje. A potem,
jeśli pan się zgodzi, podam panu coś innego i wtedy na czas samego
zabiegu będzie pan spał. Zaczynamy?
- Chyba tak.
- Proszę zamknąć oczy. Babs będzie trzymać pana za rękę, a ja pana
ukłuję. Zobaczymy, czy mój magiczny środek zadziała.
Nie przestając mówić, obserwowała, jak z jego oczu stopniowo znika
strach. Nawet udało się jej wywołać uśmiech na jego twarzy.
- Teraz krok drugi. - Pacjent przytaknął. Hura! Jake może zaczynać.
Operacja przebiegała w niemal absolutnej ciszy. Kirsty z zapartym
tchem podziwiała wprawę i dokładność Jake'a.
Taki chirurg marnuj e się w Dolphin Bay, pomyślała. Susie ma
wielkie szczęście, że on będzie przy jej porodzie, bo w razie
komplikacji...
- Już po wszystkim? - W oczach pacjenta znowu był bezgraniczny
strach. Kirsty pochyliła się nad nim i ujęła jego dłonie. Mocno je
ścisnęła.
- Skończone. Pokonał pan swój lęk. Przepuklina zlikwidowana, a w
tym miejscu ma pan niewielki opatrunek. Jak się pan całkowicie
wybudzi, może go pan sobie obejrzeć.
- Już po wszystkim?
Endra & polgara
ous
l
anda
sc
Oczywiście. Operacja skończona. Teraz radziłabym trochę się
zdrzemnąć.
Jego oczy w dalszym ciągu wyrażały niedowierzanie. Bał się, że
Kirsty go zwodzi.
- To prawda, chłopie. - Jake stanął za nią, kładąc jej dłoń na
ramieniu. - Jesteś jak nowy. Dzięki naszej doktor Kirsty.
- Ona jest bomba - szepnÄ…Å‚ Francis, opuszczajÄ…c powieki. -
Superbomba.
Jake zrobił krok do tyłu, po czym ruszył do łazienki. Kirsty stała
jeszcze przez chwilę, delektując się odczuciami, jakie wywołały jego
palce na jej ramieniu.
On ma całą listę!
Ta przepuklina to tylko próba. Gdy przebrała się w swoje rzeczy,
czekał na nią z kartką w ręce.
Dorothy Miller: żylaki
Mark Glaston: nowotwór komórek warstwy podstawowej
Scotty Anderson: kostniako-chrzęstniak.
- Co to jest? - zapytała ostrożnie. Może by przeszli do jego gabinetu?
Na pewno ma tu gabinet. No tak, ale lam byliby sami. To nader
ryzykowne.
- Kirsty, przepraszam. - Odgadł jej myśli. - Wczoraj zareagowałem
zbyt gwałtownie.
- Owszem.
- Zostawmy ten temat.
- Co to za lista?
- Pani Miller ma potworne żylaki. Ma osiemdziesiąt lat i nie chce
jechać do miasta. Markowi Glastonowi niedokładnie usunięto nowotwór
na twarzy. Konieczny jest też przeszczep skóry. Mark ma niewidomą
żonę i dwójkę drobiazgu, więc nie powinien wyjeżdżać z Dolphin Bay.
Skoro jednak mamy ciebie, te zabiegi można przeprowadzić tutaj.
- Tym bardziej że już mnie sprawdziłeś - stwierdziła oschłym tonem.
- Tak.
- Kostniako-chrzęstniak?
- Scotty ma cztery lata i mamę, która samotnie wychowuje jeszcze
troje dzieci. Jej też byłoby łatwiej, gdyby nie musiała jechać z nim do
Endra & polgara
ous
l
anda
sc
miasta.
- Wygląda na to, że naprawdę mnie potrzebujesz.
- Chyba tak - mruknÄ…Å‚ wyraznie speszony.
- Myślę, że mogę ci pomóc. - Zawahała się, ale zdecydowała, że
należy poruszyć drażliwy temat. - Jake, uważam, że powinieneś nauczyć
się ze mną rozmawiać. Nie przywykłam do ciszy. Przydałoby się trochę
muzyki w sali operacyjnej. Albo plotek.
- Cisza pomaga mi się skoncentrować.
- Zwłaszcza na przepuklinie, bo to taki strasznie trudny i
dramatyczny zabieg.
- Kirsty, przestań.
- To ty przestań.
- O co ci chodzi?
- Nie przeciągaj struny - ostrzegła go. - I nie zaczynaj o tym, że ja
czuję to samo co ty, a to nierozsądne, albo że instynktownie czujesz, że
ja cię pożądam, ale ty mnie nie chcesz, chociaż w rzeczywistości o
niczym innym nie myślisz, lecz jesteś gejem...
Ktoś kaszlnął za ich plecami. Babs stała z ręką przy ustach. No i
dobrze, pomyślała Kirsty, orientując się, że mocno się zagalopowała.
- Nie słuchaj tego, Babs. - Uśmiechnęła się do pielęgniarki. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates