Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ściskano w palcach sutki. W końcu, cała obolała, wyciągnęłam
się na stole do masażu. Dziewczyna mówiła niskim głosem,
robiąc przerwy pomiędzy poszczególnymi zdaniami, zupełnie tak
samo jak wówczas, kiedy - po każdej serii gestów - przerywała na
chwilę, żeby natrzeć sobie talkiem ręce. Współczuła mi z powodu
zmęczenia. W takich chwilach nie ma nic lepszego - nieprawdaż?
- niż kąpiel parowa, a po niej dobry masaż. Udawała, że nie wie,
co przed chwilą robiłam, i wiodła ze mną rozmowę niczym
specjalistka z salonu piękności, która całą swoją uwagę, zarówno
zawodową jak i matczyną, poświęca prowadzącej aktywny tryb
życia, nowoczesnej kobiecie, gdy ta przychodzi powierzyć bez
cienia wstydu całe swe ciało jej opiece. Zawsze lubiłam,
zwłaszcza w tego rodzaju okolicznościach, wcielać się w jakąś
rolę, i odpowiadałam masażystce, bardziej ulegając temu
konformizmowi aniżeli pracy jej palców. Bawiło mnie, że czuję,
jak ugniata mi mięśnie, które jeszcze kilka minut wcześniej
poddawane były o wiele bardziej lubieżnym naciskom. Ona sama
również wydawała mi się odległa. Dzieliło mnie od niej kilka
kolejno zrzucanych warstw skóry. Ona zajmowała się jedną z
nich, widocznÄ… w trakcie naszej rozmowy, ale pod spodem
znajdowała się też ta, której pozbywałam się równie chętnie. No
bo w końcu nie byłam przecież ani tą zboczoną burżujką, za którą
musiała mnie uważać, ani też tą solidną kobietą, którą
wymyśliłyśmy. O ile mi wiadomo, tego wieczoru oprócz nas
dwóch nie było w saunie innych kobiet, ja jednakże w myślach
widziałam siebie w aktywnej przestrzeni mężczyzn - którzy, w
pewien sposób, wciąż otaczali mnie wianuszkiem -ją natomiast
dostrzegałam w pasywnej przestrzeni kobiet, w roli obserwatorki,
przy czym oba te światy dzieliła przepaść nie do przebycia.
Wreszcie podział dokonany moimi oczyma zostaje zdublowany
przez inne opiekuńcze spojrzenie, okrywające mnie niczym woal,
nieprześwitujący i zarazem przezroczysty. Jacques specjalnie nie
wybiera miejsc najbardziej uczęszczanych, żeby mnie
fotografować nago. Ma jednak do nich słabość. Szczególnie
interesujÄ… go zmieniajÄ…ce siÄ™ elementy scenerii (wraki
porzuconych samochodów, meble, ruiny...), co zawiodło nas
kiedyś tam, gdzie wykorzystuje się takie rzeczy. Jesteśmy
ostrożni. Zawsze noszę sukienkę, którą łatwo z powrotem zapiąć.
Na stacji granicznej w Port-Bou czekamy, aż peron opustoszeje.
JakiÅ› pociÄ…g szykuje siÄ™ co prawda do odjazdu, ale stoi kilka
peronów dalej. Podróżni są i tak zbyt zaaferowani, żeby zwracać
na nas uwagÄ™, my zaÅ› upewniamy siÄ™ tylko, czy stojÄ…cy w grupce
celnicy nadal wiodÄ… ze sobÄ… dyskusjÄ™. PatrzÄ™ na Jacques'a pod
światło i zle widzę znaki, które mi daje. Posuwam się w jego
kierunku z sukienką rozpiętą na całej długości. Z każdym
krokiem czujÄ™ siÄ™ pewniej. Zahipnotyzowana widokiem
migoczÄ…cej syl-
wetki, która czeka na mnie u kresu drogi, mam takie wrażenie,
jakbym powoli zagłębiała się w tunelu, drążąc w cierpkim
powietrzu długi korytarz nie szerszy niż rozpiętość obu moich
luzno teraz zwisających ramion. Każde pstryknięcie utwierdza
mnie w przekonaniu, że mogę dalej bezkarnie iść do przodu. Aż
w końcu natrafiam na mur. Jacques zrobi jeszcze parę zdjęć.
Mamy prawo zachowywać się z nonszalancją, skoro pokonałam
całą trasę. Euforia zdobywców: nikt nam już nie przeszkadza w
tunelu Å‚Ä…czÄ…cym perony, ani w wielkiej hali dworcowej, pustej i
akustycznej, ani na maleńkim tarasie, na który wychodzą jedne z
dworcowych drzwi i gdzie znajduje siÄ™ fontanna i wygrzewajÄ… siÄ™
koty.
Tego dnia drugi raz pozowałam do zdjęć na nadmorskim
cmentarzu w alejkach biegnących wzdłuż nisz pnących się
kondygnacjami w górę i na grobie Benjamina, bawiąc się w
chowanego z kilkoma wolno spacerującymi kobietami. Nagość
wydaje mi siÄ™ czymÅ› oczywistym, kiedy wieje morski wiatr, a
wokół pełno umarłych. Jednakże niezbyt pewnie czuję się w
niejednoznacznej przestrzeni, otwartej i zarazem pozbawionej
głębi, pomiędzy horyzontem a kadrem obiektywu. To nie
balustrada chroni mnie przed upadkiem w otchłań, lecz wzrok
Jacques'a, podążający za mną albo służący mi za przewodnika i
Å‚Ä…czÄ…cy nas ze sobÄ… niczym cuma. Kiedy stajÄ™ twarzÄ… do morza,
odwracajÄ…c siÄ™ plecami do aparatu fotograficznego, i kiedy nie
jestem już w stanie określić odległości, w jakiej się on znajduje,
wówczas ten obiektyw przysysa się niczym bańka do moich
ramion i pleców.
Po kolacji wracamy do samochodu zaparkowanego obok
cmentarza. Korzystając z ciemności, ocieram się pośladkami o
rozporek Jacques'a. W ciągu dnia rozbierałam się już zbyt wiele
razy, żeby nie chcieć zrobić tego raz jeszcze; do tej pory tylko
rozpinałam i zdejmowałam ubranie, teraz chciałabym się w
końcu szeroko rozewrzeć. Kiedy na wpół leżę na masce samo-
chodu i moja cipa przygotowuje się do połknięcia stojącej już w
pełnej gotowości lachy, słyszę przerazliwy psi jazgot. W kręgu
światła rzucanego przez lampę pojawia się strwożony cień
małego pieska i podążający za nim utykający cień mężczyzny.
Krótka chwila zmieszania: obciągam na sobie sukienkę; Jacques
usiłuje zmieścić w spodniach przyrodzenie, ale idzie mu opornie.
Nie przestając go pieścić przez gruby materiał, nalegam,
żebyśmy zobaczyli, w jakim kierunku uda się spacerowicz, który
jednakże - jakby specjalnie -kręci się w tę i z powrotem,
spoglądając na nas spod oka. Jacques postanawia wracać. W
samochodzie, ogarnięta paniką, co w moim przypadku ma
miejsce zawsze wtedy, kiedy frustracja jest zbyt wielka, dostajÄ™
ataku szału. Ostrożne uwagi Jacques'a kwituję stwierdzeniem, że
facet być może przyłączyłby się do nas. Skrajne pożądanie to
naiwny dyktator, który nie wierzy, żeby można było mu się
oprzeć czy nawet go powstrzymać. A czyż nie mogę mieć
również wrażenia, że przestałam już być obiektem tej całkowitej
uwagi, która mi towarzyszyła i mnie chroniła przez cały dzień,
wzmacniając poniekąd moją więz ze światem? Gniew rodzi się z
poczucia bezsilności. Kiedy nie mogę się oprzeć przemożnej
chęci doświadczenia penetracji,
miotam się pomiędzy dwoma skrajnymi stanami: z jednej strony
brakiem wiary, uniemożliwiającym mi zrozumienie przyczyn -
jakkolwiek byłyby one rozsądne - dla których inni nie spełniają
moich oczekiwań; z drugiej zaś równie idiotyczną niemożnością
pokonania ich oporów - chociażby związanych z konkretną
sytuacją, formalnych czy innych, trudnych do wyjaśnienia - to
znaczy niemożnością przejęcia inicjatywy dzięki jakiemuś
uwodzicielskiemu czy też prowokacyjnemu zachowaniu, które
doprowadziłoby ich do zmiany postawy. Nie odstępuję,
zadręczając się oczekiwaniem na tę inicjatywę, którą partner
powinien podjąć, a której być może nie podejmie. Ileż to razy
zdarzyło mi się mieć za złe Jacques'owi - kiedy nachodziła mnie
nagle taka właśnie chęć w trakcie wykonywania codziennych
zadań, na przykład domowych, i kiedy niczego nie dawałam po
sobie poznać - że nie wyczytał tego w zwojach mojego mózgu, w
miejscu, gdzie ma swoje zródło libido?! Proszę mi wybaczyć to
niestosowne porównanie, ale odniosłabym tego rodzaju kaprysy
do sytuacji tych istot, które od urodzenia czy też wskutek
wypadku pozbawione są możliwości posługiwania się
kończynami czy mową, chociaż nie utraciły ani inteligencji, ani
potrzeby komunikowania się z innymi. Tacy ludzie są całkowicie
uzależnieni od tego, co wymyśli ich otoczenie, żeby pomóc im
wyrwać się z izolacji. Uważa się, że można osiągnąć choćby
częściowy sukces, przywiązując wielką wagę nawet do
najmniejszych znaków dawanych przez chorego, takich jak
mrugnięcie powieką, czy też cierpliwie korzystając z pomocy
masaży, które rozbudzą jego wrażliwość.
Pozbawiona satysfakcji seksualnej zapadam w coś w rodzaju [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates