Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie przyszliśmy tutaj po to, aby teraz zawrócić  oświadczyła.  W po-
rządku, Julinie, możesz iść.
Skinął łbem w jej stronę, z jego postawy widać było, że jest zadowolony i
pewny siebie. Odwrócił się i podszedł do mostu, uniósł w górę ramiona. Zawahał
się przez chwilę, jakby lękając się porażenia, a potem wkroczył na most i ruszył
na drugÄ… stronÄ™.
Gdy przeszedł więcej niż połowę drogi, zamienił się w małą figurkę, którą
tamci obserwowali z pewną obawą i niepokojem. Wooley i Renard wyciągnęli
broń i bez słowa wycelowali w niego.
Julin szedł nerwowym krokiem, widać było jak podskakuje mu głowa, pró-
bował obserwować obie strony mostu. Dawno temu strzałem zaznaczył właściwe
miejsce. Bał się przez chwilę, że znak został zatarty albo że go nie zauważy z po-
wodu gorszego wzroku, gdy nagle. . . zobaczył go! Był dalej, niż to sobie przypo-
minał, ale jeszcze nie został porażony, a więc to musiało być to. Nie opuszczając
ramion, z odwróconymi do góry dłońmi stanął i odchrząknął.
 Obie!  ryknął z całych sił. Echo poszło po całej komorze, w górę i w
dół olbrzymiego szybu.  Nie ma Boga prócz Allacha, a Muhammad jest jego
prorokiem! Słyszysz,! Obie? Nie ma Boga prócz Allacha, a Muhammad jest jego
prorokiem!
Zawahał się jeszcze przez moment, głęboko odetchnął i ruszył naprzód.
Nic się nie stało.
Dotarł do przeciwnego krańca mostu; miniaturowa figurka, bardzo oddalona,
prawie niewidoczna dla oczu wszystkich z wyjÄ…tkiem Wooley, mierzÄ…cej do niego
z pistoletu.
Julin spojrzał w dół na leżące ciało, zwęglone, rozkładające się. Widok był
obrzydliwy. Ten drań Belden zasłużył sobie na to, na każdego wolta, który go po-
198
raził pomyślał bez współczucia. Drzwi otworzyły się. Poczuł zaskoczenie, czując
ciepły, witający go powiew powietrza. Wszedł do środka i natychmiast skręcił w
bok. Podszedł do tablicy rozdzielczej i nacisnął włącznik.
 Tryb obronny przywrócono, do odwołania tylko na dzwięk mojego gło-
su!  wyrecytował szybko, naciskając sekwencję klawiszy numerycznych kla-
wiatury na tablicy kontrolnej.
 Tryb obronny włączony  rozległ się głos Obie, jakby znikąd.  Ani
odrobinę się nie zmieniłeś, prawda Ben?
Zachichotał.
 Cześć, Obie. No cóż, trochę tak. Ja. . .  nagle przerwał.
Stwierdził, że spodek, platforma używana przez Obie, ta sama, na której przy-
prawiono ogony wizytującym gościom i na której przekazano przebrania ucie-
kinierom z Nowych Pompejów, była w trybie AKTYWNYM, przygotowana do
włączenia zasilania.
 Anulować zasilanie!  rozkazał do mikrofonu operatora. Podszedł do po-
ręczy i spojrzał w dół.
Zobaczył duży, owalny kształt, długości mniej więcej stu metrów i szerokości
około siedemdziesięciu metrów. Ponad nim znajdowała się ograniczona poręczą,
szeroka na trzy metry galeria, na której były trzy konsole. Z galerii wiodły schody
na niższy poziom gdzie znajdował się metalowy dysk, podniesiony prawie na pół
metra. Nad nim wisiał, przymocowany do bomu spodek Obie.
Ben Julin wstrzymał oddech. Ktoś stał na dysku, rzeczywiście były tam dwie
osoby. Ludzie!
 Hej! Wy na dysku  zawołał, rzucając okiem na mniejszy spodek nad
nimi.
 Obie wam nie pomoże  zawołał aż zahuczało.  Teraz ja mam go pod
kontrolą. Kim jesteście?
Jedna z postaci westchnęła.
 Cześć, Ben  był to przyjemny, miękki, kobiecy głos.  Wróciliśmy do
początku, jak sądzę. Jestem Nikki Zinder, a to Mavra, moja córka.
 A niech mnie licho!
Po drugiej stronie mostu
Renard próbował złamać kod po zatrzaśnięciu się drzwi. Wooley oddała strzał,
ale za pózno i nie miało to znaczenia.
Agitarianin przeszedł tylko kilka kroków i przekonał się, że most znów jest
pod napięciem.
 Renard! Wracaj!  zawołała Wooley.  Może kłamał, mówiąc o tych
miotaczach, a może nie. Jednak sam nigdy tych drzwi nie otworzysz! Po co ryzy-
kować? Ten drań oszukał nas i musimy się wycofać!
Agitarianin niechętnie przyznał jej rację i zawrócił. Powtarzające się impulsy
napięcia uderzały w niego, dopóki nie doszedł do połowy mostu. Nie wywarły
żadnego skutku, prócz tego, że został maksymalnie naładowany, po raz pierwszy
od wielu lat. Osiem tysięcy woltów uderzyło mu do głowy, miał wrażenie, że
może zrobić wszystko. Jednak wrócił na drugą stronę mostu.
 Nie dotykajcie mnie!  ostrzegł.  Muszę częściowo rozładować ładunek,
bo mogę kogoś śmiertelnie porazić!
Udało mu się znalezć odcinek metalowej poręczy, który nie był połączony z
niczym znajdującym się w pobliżu. Najpierw spróbował wywołać krótkie spięcie,
by potem pozbyć się około dwóch tysięcy woltów.
 A więc, co teraz?  zapytał.
Ghiskind wszedł w ciało Bozoga.
 Zobaczmy, czy mnie się uda przedostać  powiedział.  Elektryczność i
miotacze nie wyrządzą mi szkody, nawet jeśli zostanę wykryty, a gdy się dostanę
do środka, mogę opanować jego ciało, jestem tego pewny.
Zgodzili się, by Yugash podjął próbę. Popłynął w powietrzu ponad mostem
i wkrótce zniknął im z oczu. Po kilku minutach oczekiwania obserwowali jego
powrót.
 To na nic  powiedział do nich, znów za pośrednictwem Bozoga.  To
miejsce jest szczelne, nie ma żadnych pęknięć. Drzwi opatrzono izolowanymi
uszczelkami. Wewnętrzna atmosfera jest całkowicie niezależna, więc jeśli w tym,
co on mówi o komputerze, jest choć słowo prawdy, to może tam żyć prawie w
nieskończoność, przeżyje nas wszystkich.
 To ci dopiero bałagan, co?  powiedziała Vistaru.  No więc, co robimy?
200 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates