Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wiem.
 W takim razie po co...?
 %7łeby cię ugotować  uśmiechnęła się słodko. Cień uśmiechu przemknął
przez jego twarz.
 Równa z ciebie dziewczyna, panno Ferris. Takie lubię...
 Nic ci z tego nie przyjdzie!
Uśmiechnął się tylko.
 To siÄ™ zobaczy.
 Niczego siÄ™ nie zobaczy!
Z wysiłkiem uniósł jedną brew i uśmiechnął się do niej. Lacey wiedziała, że
to zaledwie cień uśmiechu, do jakiego był zdolny. Zaczynał szybko tracić
ducha walki, oczy znów miał zamknięte. Wilgotne pasemka ciemnych
włosów oblepiały pokiereszowane czoło.
Lacey otworzyła drzwiczki pieca i dołożyła nowe polano. Potem przelała
resztkę wody z wiadra do czajnika. Potrzebowała trochę czasu. Trochę
przestrzeni. Trochę opanowania. Wtedy poradzi sobie z człowiekiem takim
jak Mitch DaSilva.
 Powinieneś zdjąć ubranie  powiedziała, idąc do drzwi z wiadrem na
wodÄ™.
Usłyszała za sobą przytłumiony śmiech.
 Już myślałem, że nigdy o to nie poprosisz.
Jej policzki zapłonęły.
 Daj się wypchać, DaSilva  burknęła i trzasnęła za sobą drzwiami.
Niech go licho porwie, myślała, pompując zawzięcie. Niech licho porwie
Mitcha DaSilvę, jego gładką powierzchowność i sposób bycia. Czuła się przy
nim jak dziecko.
Nie cierpiała takich mężczyzn  pozbawionych skrupułów, zawsze
zdecydowanych, emanujących męskością, która pozwalała im drwić z jej
ewidentnego braku doświadczenia.
Strona nr 39
Anne McAllister
Dopiero teraz zdała sobie w pełni sprawę z tego, co będzie oznaczało
wspólne spędzenie tygodnia na wyspie. A przecież Danny ją ostrzegał.
Mówił, że Mitch lubi zbierać trofea. Czy tym razem to ona miała być jego
nagrodÄ…?
 Zobaczymy  mruknęła.
Co jeszcze mówił Danny? Aha, że kobiety ciągną do Mitcha jak do miodu.
%7łe wystarczy tylko trochę cierpliwości z jego strony, a może mieć każdą.
Z wyrazu twarzy Danny ego Lacey wywnioskowała, że temat ten stanowi
kość niezgody między braćmi. Będzie on także kością niezgody między nimi
dwojgiem, o ile Mitch nie przestanie się z nią drażnić i nie skończy z tymi
uwodzicielskim odzywkami.
Jeszcze bardziej niż mężczyzn, którzy próbowali ją uwodzić, nie cierpiała
tych, którzy się z nią drażnili. Od najmłodszych lat Stuart i Karl, a potem
także i Fred robili, co mogli, żeby obrzydzić jej życie.
Nie przyjmowała ich zaczepek potulnie. Oddawała z nawiązką. Wiedzieli z
doświadczenia, że nie pozostanie im dłużna.
Mitch DaSilva o tym nie wiedział.
Na razie.
Lacey zdecydowała, że zachowa zimną krew. Będzie udawała, że wszystkie
jego kpiny i przytyki nie robią na niej wrażenia. Zdobędzie się na to, by
tolerować jego uwagi i aluzje. Dosyć dobrze jednak znała samą siebie.
Wiedziała, że przyjdzie taki moment, kiedy nie będzie w stanie dłużej udawać
obojętności.
 A wtedy, panie DaSilva  powiedziała głośno, kierując się w stronę chaty
 radzę uważać.
Strona nr 40
PRZYWOAA WIATR
ROZDZIAA CZWARTY
Udawanie obojętności stanowiło wspaniały plan. Teoretycznie.
W rzeczywistości, gdy w chwilę pózniej Lacey stanęła oko w oko z
mężczyzną w zsuniętych do połowy szczupłych ud dżinsach, okazało się, że
to nie takie proste.
Mitch nadal siedział na krześle, nagi do pasa. Brudna koszula i sweter
leżały na podłodze, a on sam starał się z wysiłkiem zdjąć dżinsy i nie urazić
spuchniętej kostki.
Serce Lacey mocno zabiło na widok nagiego męskiego ciała. Usiłowała nie
przyglądać mu się zbyt uważnie, koncentrując się na bladości twarzy i
widocznych na niej kroplach potu.
 Usiądz prosto, pomogę ci  powiedziała. Z ulgą poczuła, że jej głos
brzmiał spokojnie, nie drżał i nie łamał się. Mitch opadł z powrotem na
krzesło. Kiedy pochyliła się, by zsunąć mokre spodnie z jego nóg, podniósł
stopy do góry. Dopiero wtedy zobaczyła jego kostkę. Na widok opuchniętej,
purpurowej nogi wydała okrzyk.
 Mnie boli o wiele bardziej niż ciebie  odezwał się Mitch szorstko.
Nie odpowiedziała. Zrozumiała, że jego drwiny są sposobem na ukrycie
bólu. Odwróciła się i przyciągnęła drewniany kuchenny stołek. Położyła na
nim ręcznik, podniosła nogę Mitcha i oparła ją na siedzeniu.
Nie podnosząc oczu, unikając widoku jego długich, owłosionych nóg,
owinęła kostkę drugim ręcznikiem, który zmoczyła w lodowatej wodzie i
wykręciła. Potem zajęła się twarzą.
Mitch nie był łatwym pacjentem. Zaprezentował niewiarygodny wręcz
repertuar min i grymasów, gdy Lacey starała się delikatnie przemyć mu czoło
Strona nr 41
Anne McAllister
i policzek. Gorsze jednak od min okazały się słowa.
 Do licha, panno Ferris, moja twarz to nie podłoga. Nie musisz jej tak
szorować.
 Rany są zabrudzone  powiedziała.  Trzeba je oczyścić.
 Mam wrażenie, że się przy tym świetnie bawisz  mruknął.
 Z braku innych rozrywek dobre i to.
 Wydawało mi się, że lubisz tę wyspę.
 W odpowiedniej sytuacji.
Mitch uniósł jedną stronę ust.
 O obecnej nie da się tego powiedzieć?
 Właśnie.
Potrząsnął głową, a zaraz potem skrzywił się z bólu.
 Wiesz co? Straszna z ciebie zgaga.
 I smarkula  przypomniała mu Lacey.  Zepsuta i nieznośna. Jakich to
jeszcze epitetów użyłeś?  Mówiła lekkim tonem, zdecydowana nie dać po
sobie poznać, jak bardzo w rzeczywistości dotknęły ją jego słowa.
 Rozwydrzona  odezwał się Mitch cichym głosem, znów zamykając oko.
 Jędza.
 Zgadza się  rzekła Lacey sztywno.
Wolno otworzył oko i popatrzył na nią.
 Na pewno masz też jakieś zalety  przyznał po chwili. Lacey wrzuciła do
miski z gorącą wodą ściereczkę, której wcześniej używała do przemywania
ran.
 Nie wyobrażam sobie, co możesz wymyślić  powiedziała cierpko.
Mitch uśmiechnął się leniwie.
 Pracuję nad tym. Jak coś wymyślę, to ci powiem.
Zirytowana odwróciła się do niego plecami. Zaczęła przetrząsać apteczkę w
poszukiwaniu jakiegoś środka do dezynfekcji.
Dezynfekowanie przypadło mu do gustu nie bardziej niż mycie.
 Tylko ostrożnie  upomniał ją, gdy zbliżyła się do niego z maścią.
 Nie bÄ…dz dzieckiem.
Popatrzył na nią spode łba, ale palce wbił w oparcie krzesła i cały wyraznie
stężał.
 Na miłość boską! To boli!
 Siedz spokojnie, za chwilę będzie po wszystkim.
 To ty tak mówisz  burknął.
 Właśnie  zgodziła się Lacey.  I mam rację. Już. Widzisz?  Cofnęła się
trochę, by podziwiać własne dzieło. Mitch spróbował unieść brwi i
natychmiast skrzywił się z bólu. Podniósł rękę, żeby dotknąć policzka, ale
Lacey trzepnięciem dłoni odwiodła go od tego i nim zdążył zaprotestować,
skierowała jego myśli na inny tor. Zajęła się nadwerężoną kostką.
 Zostaw ją w spokoju  powiedział, gdy tylko dotknęła nogi.
Strona nr 42
PRZYWOAA WIATR
Ignorując go, odwinęła mokry ręcznik i spojrzała na spuchnięty, purpurowy
staw, który dwukrotnie zwiększył swe rozmiary.
 Też będziesz ją myła?
 Nie. Chcę ją owinąć bandażem elastycznym. Dobrze byłoby wiedzieć, czy
nie jest złamana.
 Nie jest  powiedział z naciskiem.
 Mówiłeś, że nie jesteś pewien.
 Teraz jestem. Już mnie tak nie boli. Poza tym przy złamaniu ból jest inny,
palący jak rozżarzone żelazo, aż się oblewasz potem.
 A ty niejedną kość w życiu złamałeś, co?  Lacey wcale nie była
zdziwiona.
 Kilka  odpowiedział.  A zresztą, gdyby była złamana, nie mógłbym nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates