Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie. Nie potrzebujemy. I może cię zainteresować fakt, że twój głos
sprawia, że jesteśmy jednomyślni.
Lazz osłupiał.
- Rozmawiałeś o tym z Nicolem i z Markiem?
- Nie dalej niż kwadrans temu. Jeśli twoja decyzja jest taka, żeby nie
S
R
szukać klejnotu, wszyscy się pod nią podpisujemy.
%7Å‚adnego wahania.
- Zostawmy to. Jeśli Romanowie będą chcieli ścigać tę dziewczynkę,
niech to robią. Ale ja uważam, że nikt nie powinien czerpać zysków z
diamentu.
Sev rozparł się wygodnie na kanapie i również napił się drinka. Widać
było, że planuje dłuższą rozmowę z bratem.
- Zostawmy interesy. Skoro już wszystkie sekrety wyszły na jaw, co
zamierzasz zrobić z Arianą?
- Zamierzam postąpić tak, jak się umawialiśmy. Zerwać to małżeństwo.
W oczach Seva zabłysło współczucie.
- Ona popełniła błąd, Lazz.
- Zdradziła mnie.
- Chroniła swoją rodzinę. Wrobiono ją w to dokładnie tak jak nas. To nie
oznacza, że nie jest twoją bratnią duszą. To nie oznacza, że nie łączy was
Płomień.
- Sev, przestań.
Sev pochylił się do brata, patrząc mu prosto w oczy.
Chwilę się zastanowił i zebrał w myśli wszystkie argumenty.
- Lazz, naprawdę wiem, przez co przechodzisz. Marco i Nicolo także,
ponieważ to było i naszym udziałem. Siedzieliśmy dokładnie w tym miejscu, w
którym ty teraz, i musieliśmy się zmierzyć z podjęciem decyzji. Masz dwa
wyjścia, Lazz: odłożyć na bok dumę i zdrowy rozsądek, wybaczyć żonie,
poddać się Płomieniowi i wieść życie pełniejsze i bogatsze, niż sobie
wyobrażasz albo możesz popełnić ten sam błąd co ojciec i umrzeć w poczuciu
żalu. - Widząc, że brat ani drgnął, Sev prychnął i wstał. - Radzę ci, żebyś
wybrał, zanim będzie za pózno. A teraz zjeżdżaj, do cholery, zanim ci
S
R
wytłumaczę za pomocą pięści, jaką decyzję masz podjąć!
Lazz był jak w amoku. Był tak nieprzytomny, że nie pamiętał, jak się
dostał do swojego mieszkania. Ale gdy stanął na jego progu i zobaczył, że
rzeczy Ariany nie ma, już wiedział, co zrobi. Nie zniesie tego chłodu i pustki,
jaka po niej zostanie. Tylko taki głupiec jak on nie zauważyłby, ile Ariana
wniosła do jego domu i jego życia, gdy mieszkali razem. Jak mógł żyć w tak
sterylnym, zimnym wnętrzu przez wszystkie te lata, póki jej nie poznał?
Jedyne, co po niej pozostało, to kartka od Vittoria.
Zabrałem wszystkie rzeczy Ariany poza obrazami. Dzisiaj wieczorem po
nie wrócę.
Lazz natychmiast poszedł do pokoju Pani Pennywinkle. Rozejrzał się z
zachwytem po niezamieszkanym i ponurym wcześniej pomieszczeniu, które
jego żona ożywiła swoimi wspaniałymi pracami. Zdał sobie sprawę, że do-
skonale oddają one osobowość Ariany. Były pełne fantazji, życia i uczucia.
Emanowały ciepłem, które - był tego pewien - dzieci musiałyby pokochać. W
pracach, na które patrzył, było jakieś kruche piękno porównywalne tylko z
delikatnym kielichem kwiatu, który jakże łatwo zniszczyć. A istota tego piękna
tkwiła w kolorystyce obrazów, w ich barwie.
Sev nie miał racji. Lazz mógłby się oprzeć Płomieniowi. Ale nie potrafił
odrzucić ani się oprzeć miłości, jaką czuł do Ariany.
Mógł mieć jej miłość albo zachować zdrowy rozsądek, na którym
opierało się całe jego dotychczasowe życie. Tylko taki głupiec jak on mógł się
jeszcze zastanawiać i analizować.
Lazz chwycił za słuchawkę.
S
R
Penelope odebrała po pierwszym sygnale.
- Talbot odrzucił projekty Ariany? - zapytał bez zbędnych wstępów.
- Tak - potwierdziła staruszka. - Odkąd Aaron przejął po ojcu kontrolę
nad wydawnictwem, fanatycznie dba o to, żeby oryginalność i linia Pani
Pennywinkle zostały zachowane. Młody dureń. Jonah byłby bardziej otwarty
na zmiany.
- Mogę to naprawić - zaoferował. - Ale potrzebuję czasu.
Przez chwilę w słuchawce panowało milczenie.
- Po co, skoro Ariana i tak wraca do Włoch? Wasze małżeństwo się
skończyło, prawda?
- Nie - odpowiedział stanowczo Lazz.
- Nareszcie odzyskałeś rozum - powiedziała kwaśno. - Jak chcesz
wszystko naprawić?
Lazz się uśmiechnął.
- Najpierw muszę cię prosić, żebyś opózniła lot Ariany o dzień lub dwa...
- ProszÄ™ pani! - Lokaj stanÄ…Å‚ w progu pokoju hotelowego. - Pani babcia
czeka w limuzynie. Prosi, żeby pani już zeszła.
Ariana wzięła ostatnie dwie torby podręczne i rozejrzała się po pustym
apartamencie.
- Jestem gotowa.
Lazz wszedł do pokoju.
- Właściwie to ta pani nie jest jeszcze gotowa. Proszę powiedzieć
kierowcy, że może już jechać. Ja odwiozę panią Dante na lotnisko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates