Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uczucie radości - choć tak naprawdę należałby dziękować do-
ktorowi Le Saux.
- Z Southbury?
- Tak - odrzekła, z sympatią wspominając wysokiego, in-
teligentnego pediatrę, który nauczył ją mnóstwa rzeczy o dzie-
ciach.
- To tam odbywałaś praktykę? - spytał, nie mogąc opano-
wać ciekawości.
- Tak.
- A dlaczego nie w szpitalu Zbawiciela? A właściwie - po-
prawił się- skoro odbywałaś praktykę w Southbury, to dlaczego
nie odbyłaś tam również rocznego stażu? Na pewno byłoby ci
łatwiej, bo znasz dobrze ten rejon.
- Bo... - zaczęła i zagryzła wargi.
- Przepraszam - rzekł szybko, gdy ujrzał na jej twarzy po-
płoch. Nigdy nie wypytywał o nic nikogo, kto nie miał ochoty
odpowiadać. - Nie chciałem być wścibski.
- To nie jest wścibstwo - odparła. - To normalne pytanie,
jakie można zadać asystentowi. Wyprowadziliśmy się z South-
bury, bo... -
Znowu zamilkła, bo jak mogła zdradzić swojemu opieku-
nowi, że opuściła ten szpital tylko dlatego, że aż szumiało od
plotek o romansie jej męża z piękną, pracującą tam pielęgniar-
ką? I że ona, nieśmiała i delikatna Nancy, nie miała odwagi
spytać męża, czy te plotki są prawdziwe. Postanowiła jedynie
wyjechać jak najdalej i rozdzielić tę parę, przerażona myślą, że
w jej bezpiecznym świecie może dojść do straszliwego wy-
buchu.
W owym czasie była w szpitalu już powszechnie znana i lu-
S
R
biana, a dobrej opinii nie zyskuje się za nic. Poza tym miała
kilka prac na ukończeniu, toteż uznała, że zmiana szpitala nie
miałaby sensu - ale mogła zmienić opiekuna i wyjechać, gdy
jej staż dobiegnie końca.
Wymyśliła więc opowieść o tym, jak to, jej zdaniem, dojazdy
zbyt męczą Steve'a, a poza tym na pewno chciałby mieszkać
bliżej rodziców. Wszystko to były oczywiste preteksty, ponie-
waż Southbury i Tenterdon leżą w takiej samej odległości od
pracy Steve'a, a rodziców odwiedzał rzadko.
Ponieważ nadspodziewanie łatwo przyszło jej namówić mę-
ża do tej zmiany, podejrzewała, że pewnie nowa kochanka mu
się znudziła.
O Callumie dowiedziała się przypadkiem. Zwierzała się kie-
dyś doktorowi Farrowowi, który miał być jej opiekunem
w Southbury, że ona i Steve muszą się przeprowadzić, i spytała
lekarza, czy mógłby jej polecić jakąś medyczną placówkę
w miejscu, z którego Steve nie miałby za daleko do swej firmy
w Winchester.
Doktor Farrow był mądrym człowiekiem, którego również
niepokoiły pogłoski krążące w szpitalu. Lubił inteligentną i ład-
ną doktor Greenwood i osobiście był zdania, że marnuje się przy
tak rozflirtowanym mężu. Ale ponieważ niezłomnie wierzył
w świętość więzów małżeńskich, nie doradził Nancy, by rzuciła
Steve'a, na co miał szczerą ochotę, lecz zrobił wszystko, by
zadośćuczynić jej prośbie. To on właśnie powiedział jej o Cal-
lumie.
- Dowiem się, czy znajdzie dla ciebie miejsce - zakoń-
czył ciepłym głosem.
- A czy nie uzna tego za dość dziwną prośbę?
- Jego interesuje tylko to, że chcesz się przenieść, a nie
powody, dla których to robisz. Ponieważ dopiero od niedawna
przyjmuje asystentów, może być bardzo wymagający, ale ty
S
R
masz wspaniałe kwalifikacje. Jeśli chodzi o inteligencję, może
w tobie dostrzec nawet wyzwanie.
- We mnie? - spytała mile zdumiona.
- W tobie. - Uśmiechnął się do niej przyjaznie. - Moja ko-
leżanka, która była jego nauczycielką, twierdzi, że Callum to jej
najlepszy student w całej karierze. Nie tylko ma znakomity
umysł, lecz także sporo rozsądku, a poza tym rzadki dar rozma-
wiania z pacjentem. To dobry lekarz, Nancy. I dobry człowiek
- dodał, głęboko przekonany, ze Nancy przydałoby się teraz
trochę serdeczności.
Jej zaś w ogóle nie obchodził umysł Calluma ani jego zdro-
wy rozsądek, ale ucieszyła się z wiadomości, że to dobry le-
karz. Chciała się uczyć od kogoś, kto wie, o czym mówi, ale
także pragnęła, by ten ktoś był uprzejmy, by nie traktował jej
zle...
Gdy podniosła głowę, spostrzegła utkwione w siebie oczy
Calluma. Nikt nic mi nie mówił o jego oczach, pomyślała, gdy
próbowała się otrząsnąć z marzeń i wrócić na ziemię. Nikt mnie
nie ostrzegł, że ktoś może mieć tak intensywnie zielone, prze-
nikliwe oczy...
Callum obserwował przemianę, jaka zachodziła w jej twarzy.
Ze zdumieniem odkrył, że może w niej czytać jak w otwartej
księdze. Czy ona jest zawsze taka szczera? Widział w jej oczach
ból i gorycz i poruszyło to nim tak głęboko, że zapragnął do-
wiedzieć się, co się za tym kryje i czy mógłby w czymkolwiek
jej pomóc.
I właśnie w chwili, gdy chciał jej to powiedzieć, ból i gorycz
zniknęły i jej twarz rozjaśniła się zdumieniem. Spojrzała na
niego, ich oczy się spotkały, i Callum był zauroczony. To chwila
całkowitego oderwania od rzeczywistości, przeniesienie w inny
wymiar.
Był wstrząśnięty. Jakim cudem coś takiego mogło przydarzyć
S
R
się właśnie jemu? I to w takim miejscu jak przychodnia? Po raz
drugi tego dnia nie potrafił się skoncentrować.
- O czym mówiliśmy? - spytał, gorączkowo szukając
w myślach ratunku.
- O tym, dlaczego wyjechałam z Southbury - odrzekła
z wahaniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates