[ Pobierz całość w formacie PDF ]
strony salonu. Możliwe, że ktoś tam był. Przeszła parę kroków, instynktownie uniosła torbę i zamachnęła się nią z całej siły w kierunku spodziewanego intruza. Cios ciężkiej, wypchanej torby trafił Thea prosto w twarz, więc kiedy Sophie zapaliła światło, zobaczyła obraz tak niesamowity, że z wrażenia zamknęła oczy. Przed nią stał Theo i trzymał się za policzek. - Co ty tu robisz? - wydusiła, zupełnie oszołomiona. - Właśnie zostałem zaatakowany z wielką zajadłością - odpowiedział, rozcierając sobie bolące miejsce. - Nic nie rozumiem? Co ty tu robisz? I jak dostałeś się do środka? Przede mną? Przecież zostawiłam cię... - wybuchnęła. - Masz może coś na okłady? Wydaje mi się, że już puchnę. Rzeczywiście, czerwony ślad na policzku zaczynał nabrzmiewać, co powstrzymało gniewne uwagi Sophie o intruzach, którzy sami sobie są winni. Musiała udzielić Theo pierwszej pomocy. Dopiero wtedy wyjaśnił jej powód swojego przybycia: 105 R S - Zastanawiałem się, w jaki sposób zdobędziesz pieniądze, które chciałaś mi zwrócić - oświadczył. - Możesz mnie mieć za głupiego, ale nie dawała mi spokoju myśl, czy ten bezsensowny pomysł nie popchnie cię z powrotem w ramiona tamtego wymoczka. - I specjalnie przyjechałeś mi to powiedzieć? A w ogóle jak się tu dostałeś? - Helikopterem. I rzeczywiście, przyleciałem właśnie po to. - No to możesz być spokojny. Nic mnie nie popchnie w niczyje ramiona. A jeśli cię to interesuje, Robert już sobie kogoś znalazł, kiedy pojechał odwiedzić rodziców. Jesteś zadowolony? - Nieszczególnie. A ciebie to zmartwiło? Sophie nie miała zamiaru kontynuować tej rozmowy. - Jeśli przyjechałeś tu tylko w tej sprawie, to możesz już sobie iść, Theo. Jestem bardzo zmęczona i chciałabym iść spać. - Nie pójdę. Sophie potrząsnęła głową z niedowierzaniem. - Nie pójdziesz - powtórzyła. - Chcę z tobą porozmawiać - rzekł, unikając jej wzroku. - Już rozmawialiśmy. - Ale nie... nie... o pieniądzach. - W takim razie o czym? Poczerwieniał, widząc jej nieustępliwą minę. Do licha, była twarda jak stal, ale czy mógł ją za to winić? Udawał, że jest kim innym, niż był. Całkowicie zignorował jej uczucia, a potem zwiał do Londynu. Nic dziwnego, że odrzuciła jego dar. To już pewnie przeważyło szalę. 106 R S - Myślałem o tym, co się zdarzyło - zaczął. - Kiedy stąd wyjechałem. Myślałem o tym, co się zdarzyło. I o tobie. I nie przyszło ci nawet do głowy, żeby do mnie zadzwonić, pomyślała, przypominając sobie, jak rozpaczliwie wyczekiwała na jego telefon. - Powinienem był ci powiedzieć, kim jestem - przyznał - ale naprawdę, na początku nie wydawało mi się to ważne. A potem... no cóż, potem... zrobiło się to dużo trudniejsze... - Ale nie niemożliwe. Theo, nie ma sensu teraz o tym rozmawiać. Co się stało, to się stało. Teraz chcę tylko, żebyś już wyszedł i zostawił mnie w spokoju. A w ogóle jak tu wszedłeś? - Zatelefonowałem do naszego wspólnego znajomego, pana Soamesa, twojego prawnika. On ma klucze od twojego domu i to on mnie wpuścił. Sophie mruknęła coś pod nosem, ale w tym momencie Theo złapał ją i przyciągnął do siebie. Nie mogła się wyswobodzić. - Puść mnie - poprosiła cicho. Theo chciał jej jednak najpierw coś wyjaśnić. - Kiedy przyjechałem do Kornwalii, byłem zupełnie rozbity - powiedział. - Nie zdążyłem dojść do siebie po śmierci Eleny. Wydawało mi się, że osiągnąłem szczyt marzeń: znalazłem kobietę doskonałą, która miała być doskonałą żoną i matką doskonałych dzieci. I właśnie wtedy, kiedy pławiłem się w szczęściu, czar prysł. Słuchając o całej tej doskonałości, Sophie poczuła, że robi jej się zimno. Nie wiedząc o tym, konkurowała z widmem. I to z widmem doskonałym. Nie miała szansy, by wygrać batalię o serce Thea. Była przecież tylko kobietą z krwi i kości. 107 R S - Chodzi o to... - ciągnął - że ja nigdy nie przestałem wierzyć w tę doskonałość, wyniosłem Elenę na piedestał i zanim zdążyłem odkryć w niej normalną kobietę, umarła, a ja zostałem, czepiając się złudzeń. Potem przyjechałem tutaj, skazany na przymusowy wypoczynek, i spodziewałem się, że będę pracował na laptopie i liczył dni do końca pobytu, ale pojawiłaś się ty.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|