Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przepraszająco:  Kryminologia, proszę państwa, to moje hobby.
 Prosimy, niech pan mówi  powiedziała Kay.
 Mam spore doświadczenie w sprawach kryminalnych. Zaledwie kilka z nich było
naprawdę interesujących. Większość morderców to osobnicy żałośnie nieciekawi i nie-
58
zmiernie krótkowzroczni. Jednak mogę opowiedzieć wam o pewnym interesującym
przypadku.
 Tak, proszę  znów odezwała się Kay  lubię słuchać o morderstwach.
Pan Treves mówił powoli i dobierał słów z największą starannością.
 Sprawa ta dotyczyła dziecka. Nie podam państwu oczywiście ani wieku, ani płci
rzeczonego dziecka. Fakty przedstawiały się następująco: dwójka dzieci bawiła się łu-
kiem i strzałami. Jedno z dzieci strzeliło tak, że grot przeszył ważne organy drugiego,
co w rezultacie doprowadziło do zgonu dziecka. Orzeczono śmierć wskutek nieszczęśli-
wego wypadku. Dziecko, które było sprawcą wypadku, znajdowało się w stanie szoku,
wszyscy się nad nim litowali i współczuli mu.  Przerwał.
 To wszystko?  spytał Ted Latimer.
 To było wszystko. Nieszczęśliwy wypadek. Ale jest jeszcze inny wątek tej historii.
Otóż pewien farmer jakiś czas przedtem przypadkowo przejeżdżał drogą przez pobliski
lasek. Tam na polance zauważył dziecko, które ćwiczyło się w strzelaniu z łuku.
Przerwał, pozwalając słuchaczom wyciągnąć wnioski.
 Myśli pan  spytała Mary Aldin z niedowierzaniem  że to nie był wypadek? %7łe
to było zrobione naumyślnie?
 Nie wiem i nigdy nie byłem pewny. W trakcie przesłuchania twierdzono, że dzieci
nie były obeznane z łukiem i strzałami i nie umiały się nimi posługiwać.
 A tak nie było?
 W przypadku jednego z dzieci z pewnością nie było to prawdą.
 Co zrobił ten farmer?  szeptem spytała Audrey.
 Nic. Do dziś nie wiem, czy postąpił słusznie. Chodziło przecież o całą przyszłość
dziecka. Wydawało mu się, że wszelkie wątpliwości powinny przemawiać na korzyść
dziecka.
Audrey spytała:
 Ale pan nie ma wątpliwości, że to nie był wypadek?
 Osobiście jestem przekonany, że mieliśmy tu do czynienia z autentycznym mor-
derstwem doskonałym, w najdrobniejszych szczegółach zaplanowanym i zrealizowa-
nym przez to dziecko  oświadczył z powagą pan Treves.
 A motyw?  spytał Ted Latimer.
 Owszem, były motywy. Dziecinada: dokuczanie, robienie na złość, przezywanie.
Wystarczyło, żeby rozpalić nienawiść. U dziecka nie trzeba wiele...
 Ale ta premedytacja!  zawołała Mary.
Pan Treves przytaknÄ…Å‚.
 Tak, premedytacja, to było brzydkie. Dziecko, które metodycznie, dzień w dzień
ćwiczy z morderczym zamiarem w sercu, a potem daje popis aktorstwa: niezręczny
strzał, udawana rozpacz i smutek  to wprost niewiarygodne. Do tego stopnia niewia-
59
rygodne, że wątpię, iżby uwierzył w to sąd.
 Co się stało z tym... z tym dzieckiem?  zaciekawiła się Kay.
 Zdaje się, że zmieniono mu nazwisko. To była głośna sprawa, więc okazało się
to konieczne. Dziś to dziecko jest dorosłym człowiekiem gdzieś w świecie. Jedno tylko
mnie zastanawia: czy nadal ma serce mordercy?
I dodał w zamyśleniu:
 To było wiele lat temu, ale rozpoznałbym mojego małego mordercę wszędzie.
 Na pewno nie  sprzeciwił się Royde.
 Ależ tak. Miał pewien znak szczególny, no, ale nie będę już więcej o tym mówił. To
niezbyt miły temat, Powinienem już iść.
Wstał.
 Może strzemiennego?
Trunki staÅ‚y na stole w drugiej części pokoju. àomas Royde, który byÅ‚ w pobliżu,
wyjÄ…Å‚ korek z kara4ài z whisky.
 Whisky z wodÄ… sodowÄ…, panie Treves? A pan, Latimer, czego siÄ™ napije?
Nevile półgłosem zwrócił się do Audrey:
 Wieczór taki piękny. Chodzmy się przejść.
Stała w drzwiach, patrząc na zalany światłem księżyca taras. Minął ją i stanął na ze-
wnątrz, czekając na nią. Cofnęła się do pokoju i przecząco pokręciła głową.
 Nie, jestem zmęczona. Chyba pójdę do łóżka.
Przeszła przez pokój i zniknęła. Kay ziewnęła szeroko.
 Ja też jestem śpiąca. A ty, Mary?
 Tak, ja chyba też. Dobranoc, panie Treves. àomas, zaopiekuj siÄ™ panem
Trevesem.
 Dobranoc, panno Aldin. Dobranoc, pani Strange.
 Będziemy w twoim hotelu na lunchu, Ted  powiedziała Kay.  Możemy się wy-
kąpać, jeśli nadal będzie tak ciepło.
 Cudownie. Będę się za tobą rozglądał. Dobranoc, panno Aldin.
Obie kobiety wyszły.
Ted Latimer zwrócił się uprzejmie do pana Trevesa:
 Idę w tę samą stronę, co pan  do promu, więc mijam pański hotel.
 Dziękuję, panie Latimer. Będzie mi miło, jeśli mnie pan odprowadzi.
Chociaż pan Treves mówił o wyjściu, nie robił wrażenia, że mu się spieszy. Sączył
swojego drinka z wyraznÄ… przyjemnoÅ›ciÄ… i próbowaÅ‚ nakÅ‚onić àomasa Royde a do
rozmowy o warunkach życia na Malajach.
Royde odpowiadał monosylabami. Szczegóły codziennej egzystencji mogłyby być
ściśle tajnymi informacjami wagi państwowej, sądząc po tym, z jakim trudem trzeba je
byÅ‚o z niego wyciÄ…gać. àomas sprawiaÅ‚  wrażenie zatopionego w myÅ›lach, z których
60 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates