|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
śpiewaka operowego niż naukowca. Ci młodzi geniusze są narwani, ciągle się buntują, a przede wszystkim są niebezpiecznie łatwowierni. Myślą, że co ich tam czeka? Same rozkosze, dążenie do prawdy i powszechne szczęście? Niestety, biedne dzieci srodze się zawiodą. Przejrzyjmy jeszcze raz listę pasażerów zaproponował Jessop. Francuz sięgnął do depesz. Zagłębili się wspólnie w lekturę. Pani Calvin Baker, Amerykanka. Pani Betterton, Angielka. Torquil Ericsson, Norweg. Przy okazji, wiesz coś o nim? Nic szczególnego odparł Leblanc. Młody, nie więcej niż dwadzieścia siedem, osiem lat. Znam to nazwisko rzekł Jessop, marszcząc brwi. Myślę. .. jestem prawie pewien& że czytał swoją pracę w Królewskim Towarzystwie. Potem religieuse* Leblanc wrócił do listy. Siostra Maria jakaś tam. Andrew Peters, również Amerykanin. Doktor Barron. To sławne nazwisko, le docteur Barron. Genialny człowiek. Specjalista od infekcji wirusowych. Broń biologiczna rzekł Jessop. Pasuje. Wszystko pasuje. Człowiek zle opłacany i niezadowolony dorzucił Leblanc. * zakonnica Ilu dotrze do St. Ives? mruknął pod nosem Jessop. Francuz rzucił mu szybkie spojrzenie. Jessop uśmiechnął się przepraszająco. To tylko stary dziecinny wierszyk. Zamiast St. Ives można postawić znak zapytania. Podróż donikąd. Zadzwonił telefon na biurku i Leblanc podniósł słuchawkę. Allo? Qu est ce qu ily a? Ach, tak, przyślij ich na górę. Odwrócił się do Jessopa z nagle ożywioną twarzą. Zgłosił się jeden z moich ludzi oznajmił. Znalezli coś. Mon cher collegue, możliwe, na razie nie powiem nic więcej, ale możliwe, że twój optymizm zwyciężył. Po chwili do pokoju weszło dwóch mężczyzn. Pierwszy był podobny do Leblanca: krępy brunet o inteligentnej twarzy. Zdradzał wyrazne ożywienie, zachowując przy tym służbowy dystans. Nosił europejskie ubranie, bardzo poplamione i pokryte kurzem; widocznie miał za sobą długą drogę. Towarzyszył mu tubylec w białej tradycyjnej szacie. Odznaczał się pełnym godności spokojem, typowym dla kogoś, kto mieszka z dala od cywilizacji. Był uprzejmy, ale nie służalczy. Rozglądał się po pokoju z lekkim zainteresowaniem, podczas gdy jego towarzysz wyjaśniał coś szybko po francusku. Wyznaczyliśmy nagrodę, wiadomość się rozeszła mówił i ten facet z rodziną i wieloma przyjaciółmi odwalili kawał roboty. Zabrałem go z sobą, bo może panowie zechcą sami zobaczyć, co znalazł, i zadać mu parę pytań. Leblanc zwrócił się do Berbera w jego języku: Dobrze się spisałeś, ojczulku. Masz oczy jastrzębia. Pokaż nam, co odkryłeś. Mężczyzna wyjął coś spomiędzy fałd szaty i położył przed Francuzem. Była to dość duża różowoszara sztuczna perła. Jessop wyciągnął po nią rękę. Z kieszeni wyjął drugą identyczną i porównał je. Potem podszedł do okna i przyjrzał im się przez szkło powiększające. Tak powiedział jest znak. W jego głosie dzwięczał triumf. Dzielna, dzielna dziewczyna! Udało jej się! Leblanc rozmawiał z Marokańczykiem po arabsku. Wreszcie odwrócił się do Jessopa. Muszę cię przeprosić, mon cher collegue powiedział. Tę perłę znaleziono w odległości prawie pół kilometra od spalonego samolotu. Co dowodzi dodał Jessop że Oliwia Betterton ocalała. Więc chociaż z Fezu wyruszyło samolotem siedmioro ludzi, a we wraku znaleziono siedem zwęglonych ciał, z całą pewnością jej wśród nich nie było. Rozszerzymy teraz poszukiwania rzekł Leblanc do obu mężczyzn. Dostaniecie zgodnie z obietnicą wysoką nagrodę. Każemy w całej okolicy szukać tych pereł. Ci ludzie mają sokoli wzrok, a wieść o nagrodzie rozejdzie się błyskawicznie. Myślę& myślę, mon cher collegue, że wkrótce będą jakieś rezultaty! %7łeby tylko nie zorientowali się, co ona robi. Jessop potrząsnął głową. To taka naturalna okoliczność powiedział. Zwyczajny sznur sztucznych pereł, jakie nosi wiele kobiet, nagle pęka, więc się je na oczach wszystkich zbiera i upycha do kieszeni. A w kieszeni jest mała dziurka& Poza tym, dlaczego by ją mieli podejrzewać? Jest Oliwią Betterton i niecierpliwie czeka na spotkanie z mężem. Musimy spojrzeć na całą sprawę inaczej rzekł Leblanc i sięgnął po listę pasażerów. Oliwia Betterton. Doktor Barron stawiał kolejno ptaszki przy nazwiskach. Ci jadą& tam gdzie jadą. Teraz Amerykanka, pani Calvin Baker. Tej trzeba by się przyjrzeć. Torquil Ericsson, jak mówiłeś, miał odczyt w Królewskim Towarzystwie. Amerykanin Peters ma w paszporcie zawód chemik. Religieuse& cóż, to mogło być dobre przebranie. Faktem jest, że ci ludzie, zebrani z różnych stron świata, znalezli się w ten szczególny dzień na pokładzie tego samego samolotu. Po czym odkryto spalony wrak, a w nim odpowiednią liczbę zwęglonych zwłok. Jak im się to udało? Enfin, c est colossol!* Tak przyznał Jessop. To bardzo przekonywające posunięcie. Ale teraz wiemy, że ci ludzie ruszyli w dalszą podróż i wiemy skąd. Co robimy? Jedziemy tam? Oczywiście rzekł Leblanc. Przejmujemy dowodzenie. Jeśli się nie mylę, jesteśmy na tropie, pewnie .wkrótce trafimy na nowe ślady. Jeżeli wszystko dokładnie obliczymy zgodził się Jessop muszą być jakieś rezultaty. Obliczenia dotyczyły różnych spraw. Brano pod uwagę szybkość samochodu, przypuszczalne miejsca tankowania i noclegów. Wśród wielu fałszywych śladów zdarzały się i efekty pozytywne. Voila, mon capitaine! Przeszukiwanie toalet, tak jak pan zarządził. W ciemnym kącie latryny w domu niejakiego Abdula Mohammeda odkryto perłę oblepioną gumą do żucia. Przesłuchaliśmy właściciela i jego synów. Początkowo zaprzeczali, ale w końcu wyznali prawdę. Spędziło u nich noc sześć osób podróżujących ciężarówką należącą do niemieckiej ekipy archeologicznej. Zapłacili im za trzymanie języka za zębami, gdyż, jak twierdzili, prowadzili nielegalne wykopaliska. Dzieci z wioski El Kaif znalazły jeszcze dwie perły, znamy więc kierunek. Jest jeszcze coś, monsieur le capitaine. Jak pan przewidział, ktoś zobaczył rękę Fatimy . Ten typ może panu o niej opowiedzieć. Ten typ był Berberem wyglądającym na absolutnego dzikusa. Pasłem moje stada powiedział w nocy. Usłyszałem samochód. Przejechał koło
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|
|
|
|
|
Podobne |
|
|
|
|