Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

całą siebie, jakby nie było jutra.
I nie było jutra ani niczego innego.
Była tylko ona i on, i wspaniałe doznania, jakich jej dostarczał.
Wielokrotnie już miała wrażenie, że więcej nie wytrzyma, ale gdy Jarrod zdjął
jej stanik i zaczął językiem i wargami pieścić wrażliwe sutki, w najsłodszych torturach
po raz pierwszy wykrzyknęła jego imię. Nie mogła pozostać bezwolna i również za-
częła go dotykać i pieścić. Chciała w tym uczestniczyć, pokazać mu, jak bardzo go
pragnie.
- Rozpraszasz mnie - wymruczał Jarrod i wstał, aby się rozebrać do końca.
Patrzył na nią przepełniony pożądaniem, które ją zachwycało.
- Uwielbiam cię w pończochach - powiedział, a ona uniosła lekko pośladki i
zsunęła bieliznę, trzymając ją przez chwilę na palcu, zanim pozwoliła jej upaść koło
łóżka niczym sztandarowi, na znak ostatecznego poddania.
Jarrod wsunął głowę między jej uda, pieszcząc ją, a ona zachwycona zanurzała
palce w jego włosach i odkrywała, jak bardzo uwielbia to robić.
- Jesteś pewna? - zapytał ostatecznie, przerywając na chwilę.
- Tak. Jestem pewna - odpowiedziała, ramionami przyciągając go do siebie.
Jarrod właśnie to potrzebował usłyszeć. Sięgnął po zabezpieczenie z szuflady
nocnego stolika i po chwili był już w niej, wypełniając ją całą, wchodząc mocno i
głęboko, jak tylko mógł.
Briana pocałowała go i przyciągnęła do siebie, czując dotyk i ciężar jego ciała
na swoim, czując, jak wypełnia ją raz po raz, a ona pragnie więcej i więcej. Miała
wrażenie, jakby po raz pierwszy kochała się z mężczyzną. Nigdy wcześniej nie czuła
się w ten sposób.
Jarrod popatrzył na nią spojrzeniem pełnym triumfu. Był to wzrok mężczyzny,
który mówił, że ją zdobył i że dlatego bierze ją całą.
Zadrżała pod jego spojrzeniem i poddała mu się całkowicie, wychodząc mu na-
przeciw, gdy poruszał się w niej mocno i zdecydowanie. A potem przyjemność zaczę-
ła narastać coraz gwałtowniej, aż oboje osiągnęli spełnienie w jednej chwili.
Jeśli jakaś kobieta na ziemi była warta milion dolarów, to była to właśnie ta,
która leżała obok niego, musiał przyznać Jarrod, gdy obudził się następnego ranka
obok wtulonej w niego Briany. Poprzedniej nocy kochali się trzy razy, a on wciąż nie
mógł się nią nacieszyć. Była absolutnie niezwykła. Wspaniała, spontaniczna i wyrafi-
nowana. Piękna, pociągająca, nieskończenie seksowna. Nagle zorientował się, że
znów jej pragnie, wciąż i bez końca. Tylko, niestety, nie mógł sobie teraz na to po-
zwolić. Popatrzył na zegarek stojący na stoliku obok łóżka. Za godzinę miał spotkanie
z bardzo ważnym klientem. Gdyby nie było tak istotne, odwołałby je. Ale w tym wy-
padku klient odlatywał wczesnym popołudniem na drugą półkulę i spotkanie musiało
się odbyć rano.
Z żalem zabrał ramię obejmujące jej talię. Może to i dobrze? Mimo ewidentnej
konieczności zaspokojenia potrzeb swojego ciała potrzebował chwili dla siebie. Dla-
czego, tego nie był do końca pewien, poza tym, że uczuć, które go ogarnęły, gdy
trzymał Brianę w ramionach, doświadczał po raz pierwszy. Po raz pierwszy czuł się
tak spełniony. A to po prostu nie miało najmniejszego sensu. Takie uczucia nie były
na miejscu w wypadku kobiety, która, co prawda, była piękna i seksowna, ale oddała
mu się za pieniądze, z wyrachowania. A jednak było w niej coś więcej. Coś, co go do
niej bardzo silnie przyciągało.
Zapewne podobnie jak wielu innych mężczyzn, pomyślał cynicznie. Jak wielu
kochanków patrzyło na nią tak, jak on teraz patrzy? Prawdopodobnie zbyt wielu, aby
można ich było policzyć. Może i odegrała przed nim swój mały teatr, ale w końcu
wzięła pieniądze.
Niewątpliwie goniła za fortuną, nawet jeśli coś mu się w tym wszystkim nie
zgadzało. Jego instynkt doświadczonego prawnika podpowiadał mu, że za faktem
przyjęcia przez nią pieniędzy stało coś więcej, niż chciała przyznać. Tylko co?
Jarrod ściągnął brwi. Może po prostu chciał wierzyć, że miała inny motyw? Tym
gorzej dla niego. Wiedział z doświadczenia, że pięknym kobietom nie można ufać.
Jedynym wyjątkiem była jego adopcyjna matka, Katherine Hammond. Była nie tylko
piękna, ale miała również nieskazitelny charakter.
Ale już jego biologiczna rodzicielka, zimna piękność, która ostatnio traciła coraz
więcej na swojej atrakcyjności, zawsze myślała wyłącznie o sobie. Oddała go do ad-
opcji, aby nie przeszkadzał jej żyć tak, jak chciała, bez zobowiązań. Powiedziała mu
to, gdy się zobaczyli po raz pierwszy. Nie ukrywała, że nie miałaby nic przeciwko
temu, aby korzystać z jego fortuny, teraz, gdy dzięki jego adopcyjnej rodzinie nieźle
mu się powiodło. Na szczęście był już w wieku, gdy nie działał na niego żaden pry-
mitywny emocjonalny szantaż i mógł grzecznie, ale stanowczo, posłać ją do diabła.
Ona i Briana na pewno świetnie by się rozumiały.
A może jednak niekoniecznie, zastanawiał się, przyglądając się śpiącej piękno-
ści. Wyglądała tak szczerze i niewinnie, że miał wątpliwości. Ale zaraz przypomniał [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates