|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wspaniałomyślnie wypłacono jej zasiłek dla niepełnosprawnych z wyrównaniem wstecz. Część pieniędzy odłożyła na nowe mieszkanie, resztę przeznaczyła na krótki wyjazd do Kopenhagi. - Przecież nie możesz lecieć sama. Jak sobie dasz radę? - Mama popatrzyła na nią z przerażeniem. - Przecież ktoś musi ci pomóc z wózkiem! - Obsługa w samolocie mi pomoże - odpowiedziała Dsire, która zdążyła już o to zapytać w biurze linii lotniczych. - A przy odprawie na lotnisku jest też specjalne stanowisko dla niepełnosprawnych. Oni zatroszczą się o to, żeby moja walizka i wózek znalazły się w samolocie. Tam opiekę przejmie stewardesa. Dsire nie przyznała się, że jej wylot o mały włos nie doszedł do skutku z tego powodu, że nie miała możliwości pójścia do toalety na pokładzie. Jednak nie dała za wygraną. Dobry argument może czasami zdziałać cuda. - Państwo chyba nie odmawiają wstępu na pokład małym dzieciom albo starszym osobom, które mają problemy z utrzymaniem moczu? Oni przecież też noszą pieluszki. Jeżeli podczas lotu nie będę mogła wyjść do toalety, założę pieluszkę. To może nie jest eleganckie, ale praktyczne. Po drugiej stronie na chwilę zapanowała cisza. Zaraz potem nieznajomy rozmówca chrząknął: - Ma pani rację, to jest tylko pani sprawa. Zabukujemy dla pani lot do Kopenhagi. W Kopenhadze wszystko było jak dawniej. Jej duńscy przyjaciele zaakceptowali bez komentarzy to, że nie była w pełni sprawna. Poruszała się na wózku inwalidzkim. Przyjęli to jako fakt, nic więcej. Dsire wychodziła ze Svenem, Jensem i Albinem, siedziała z nimi w zadymionej kawiarni i rozmawiała bez końca. Wreszcie była znowu wśród młodych ludzi, którzy akceptowali ją taką, jaka była. Traktowali ją na równi z sobą. Była dla nich tą Dsire, którą znali od pięciu lat i z którą wiele ich łączyło. Jednak najpiękniejszy był czas spędzony z Albinem. Często rozumieli się bez słów. Czasami siedzieli tylko, patrząc sobie w oczy i czując, że należą do siebie. Zdarzały się też chwile, gdy byli tak pochłonięci rozmową, że zapominali o całym świecie. Lecz mimo to towarzyszył im lęk. Dsire obawiała się, że znów straci kogoś, kto z każdym dniem stawał się jej bliższy. Albin bał się, że nie zaakceptuje tego, że Dsire była dziewczyną jego brata. W domu świadomość ta przeszkadzała mu w wyraznym wyrażaniu swoich życzeń. Czy mógł przepędzić ducha swojego zmarłego brata? Czy nieskrywana sympatia ze strony Dsire nie była przypadkiem przeznaczona dla Dennisa? Dsire czuła, co go gnębi, wiedziała jednak, że Albin musi sam uporać się z tym problemem. Wprawdzie mogła nieustannie zapewniać go o tym, że chodziło jej tylko o niego, Albina, jednak on sam musiał to czuć. W dniu powrotu zaprosiła go do Arnheim: - Prawdopodobnie jesienią dostanę nowe mieszkanie. Jeśli chcesz, możesz mnie odwiedzić. Albin przysunął krzesło do wózka Dsire. Przycisnął jej głowę do swojej piersi. Dziewczyna zamknęła oczy, czując się bardzo bezpiecznie. Mogłaby wiecznie tak leżeć przytulona, czuć zapach jego skóry i ramiona wokół siebie. - Przyjadę na pewno - odpowiedział cicho. - Potrzebuję jeszcze tylko trochę czasu. * Od dwóch miesięcy Dsire mieszkała we własnym małym mieszkaniu. Mama i tata z ciężkim sercem pozwolili jej się wyprowadzić. Przez pierwsze tygodnie mama przychodziła do niej każdego dnia rano, żeby zobaczyć, jak sobie radzi. Zastawała Dsire już wykąpaną i ubraną, siedzącą w wózku przy stole. Zapach świeżej kawy wypełniał mieszkanie. - Czy na tej osobie, którą przydzielili ci do pomocy, można polegać? Czy przyjdzie, w razie gdybyś potrzebowała jej w innych godzinach niż normalnie? - Nie wiem. Sprawia miłe wrażenie. Ale on ma tylko sprzątać dwa razy w tygodniu, ze wszystkim innym radzę sobie sama. Mama Dsire zamilkła, słysząc, jak bardzo dumna jest z tego córka. To rzeczywiście było niewiarygodne, że Dsire w swoim nowym, odpowiednio przystosowanym mieszkaniu radziła sobie zupełnie sama. W dużej łazience mogła bez niczyjej pomocy umyć się i ubrać. Wszędzie zamontowane były uchwyty, na których mogła się podciągnąć, żeby z wózka dostać się na sedes, na leżak do ubierania się czy do łóżka. W kuchni, siedząc w wózku mogła dosięgnąć do kranu; garnki, patelnie i talerze znajdowały się w szafkach ustawionych na podłodze. Wszystkie drzwi były poszerzone, tak że bez problemu mogła przejechać przez nie wózkiem, otwierały się i zamykały automatycznie. Gdy naciskała przycisk, otwierały się drzwi wejściowe i mogła wyjechać na ulicę. Autobus dla niepełno- sprawnych regularnie zawoził ją na uniwersytet. %7łyła tak jak wielu młodych ludzi, mieszkała sama, studiowała. I marzyła o przyszłości z Albinem, z dziećmi. Regularnie chodziła do kręgarza - doktora Khna. Dzięki profesjonalnym masażom wzmocniły się mięśnie jej nóg i zupełnie zniknęło napięcie ramion i pleców. Rozmawiała z doktorem o tym, że chciałaby mieć dzieci. - Nie widzę tu żadnego problemu - powiedział. - Jak każda młoda kobieta możesz mieć dzieci. Ze względu na twój paraliż pewnie będziesz miała cesarskie cięcie, ale to stanowi nawet mniejsze ryzyko niż normalny poród. Każdego dnia Dsire patrzyła na Słoneczniki van Gogha, nad jej biurkiem znowu zawisło zdjęcie Dennisa. Na nowo odzyskała nadzieję i wiarę w przyszłość. Mity greckie włożyła na tył swojej szafki z książkami. Hypnos i Tanatos byli braćmi ze starej mitologii i nie mieli nic wspólnego z terazniejszością. Nie z jej terazniejszością. Jej terazniejszością był Albin. Gdy w końcu do niej przyjechał, zimny listopadowy wiatr wiał na ulicach, zrywając ostatnie liście z drzew. Blady ze wzruszenia stanął przed jej drzwiami. - Nie mogłem już dłużej bez ciebie wytrzymać - powiedział. - Jedno wiem na pewno: nie chcę już dłużej żyć bez ciebie. Nigdy. Należymy do siebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|
|
|
|
|
Podobne |
|
|
|
|