Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

było wyraznie biały mundur żandarma, stójkowego. Trzepizur rozumiał, że tam przede
wszystkim chciałby dobiec uciekający i nie zamierzał do tego dopuścić.
- Teraz koniec z tobą! - warknął, wyciągając z kieszeni duży składany nóż.
Florian Sawicki stał na środku brukowanej ulicy, dyszał ciężko i oceniał swoje szanse.
Nie mógł zawrócić, bo tam czekał Chudy z nożem w garści, przed sobą miał uzbrojonego
Trzepizura. Mały się nie liczył, mały był jak dziecko, ale razem mieli przewagę.
Zobaczył białą sylwetkę stójkowego, ale ocenił, że tamten jest za daleko. %7łandarm nic
nie widział, nie słyszał, spacerował sobie wolnym krokiem, zapewne którąś już godzinę,
zmęczony i znudzony. Trzeba go wezwać na pomoc, to jedyna szansa. Najpierw ich
przestraszyć, przebić się, uzyskać wsparcie.
Florian Sawicki wyszarpał z kieszeni rewolwer. Na ten widok ochłonęli nagle,
zamarli w miejscu. Nie mieli broni palnej, a liczenie na to, że ścigany nie trafi z trzydziestu
kroków, było złudne.
- Czego chcecie? - zapytał Sawicki, podnosząc rewolwer, ale nie celując do nikogo.
Chciał zrobić na nich wrażenie.
- Zapłacić ci! - warknął Chudy. - Za szpiclowanie.
Florian wzruszył ramionami.
- Nie znacie się na tym - odkrzyknął, a potem zwrócił się do Trzepizura:
- Chyba nie wierzysz tym żulom. To tylko smarkacze.
Trzepizur nie był pewny, w co wierzy. Ale wierzył w to, co widzi. Widział zaś
rewolwer w ręku Sawickiego i liczył się z tym, że broń może wypalić.
- Mówią, że kapowałeś - zauważył z pogardą, która przeszła nagle w rozżalenie: -
Tym uciekaniem się przyznałeś. A ja ci dałem miejsce przy moim stole!
Sawicki podniósł rękę z bronią. Myślał, co powinien zrobić i w jakiej kolejności.
Jeżeli wystrzeli, stójkowy usłyszy i pewnie przybiegnie na pomoc. Tak, to dobry pomysł.
- Poszli won! - warknął ku nim i wycelował do Chudego. - Nie wiem, co wam
nagadała ta gruba, ale łże jak pies.
Podeszli może ze trzy kroki, na więcej się nie odważyli. Sawicki wodził lufą od
jednego do drugiego.
- Wszystkich nie zastrzelisz - spokojnie zauważył Trzepizur.
- Ale dwóch położę - odkrzyknął Florian.
Myślał gorączkowo, jak powinien postąpić. Jacyś ludzie, co pojawili się w pobliżu,
szybko cofnęli się za róg budynku, widząc że na ulicy rozgrywa się coś, co może być dla nich
niebezpieczne.
Wiedział, że tamci nie zrezygnują z pościgu. Musiał coś wymyślić. Nie był
wysokiego mniemania o Chudym i Małym, których znal ledwie z widzenia. Uważał, że
umiałby przekonać także Trzepizura, gdyby tylko miał taką możliwość. Przekonałby go,
wmówiłby, że ta gruba baba wyssała sobie wszystko z palca. Przecież każdy wie, jak Flo-
riana szukała po Bojarach policja, dlatego przecież się ukrywał.
- To pomyłka - krzyknął. - Oni cię robią w konia. Zapomniałeś, jak mnie ganiała
policja po dzielnicy?
Próba przekonania spełzała jednak na niczym. Trzepizur, weteran półświatka, dobrze
wiedział, że działanie policji na ulicy może nie znaczyć tego, co znaczy. Od ponad
dwudziestu lat miał do czynienia z policją, żandarmami, sądami, znał ich sztuczki i sposoby.
- Nie wierzę ci! - odkrzyknął. - Ostatnio coś byłeś nerwowy, jakby się czegoś bał.
Teraz wiem, czemu się bałeś.
W czasie rozmowy Florian wolno, krok za krokiem, szedł w kierunku rzeki. Oni
podążali za nim, ale trzymali się w bezpiecznej odległości. Był już blisko końca
zabudowanego terenu, ledwie kilkadziesiąt kroków do mostka, gdy u szczytu ulicy
Elektrycznej pojawiła się Klementyna Hoffmann.
Zobaczyła, że Sawicki stoi naprzeciw tamtych trzech i że wszyscy wolno przesuwają
się w kierunku rzeki. Spróbowała przyspieszyć kroku, ze zmęczenia potykając się na bruku.
Nogi bolały tak mocno, płucom tak bardzo brakowało powietrza, że myślała, że nie ujdzie już
ani kroku.
%7łe Florian ma broń, zobaczyła dopiero w chwili, gdy wymierzył rewolwer w jej
stronÄ™.
Pocisk z gwizdem przeleciał tuż obok i uderzył w ścianę kamienicy z głośnym
puknięciem. Klementyna odruchowo się skuliła. Padł drugi strzał, ale nie był wymierzony w
jej stronę. Z jakiegoś powodu strzelanie Floriana było bardzo niecelne. Trzepizur zaśmiał się
szyderczo, gdy i trzeci pocisk chybił. Ruchem ręki, w której znowu pojawił się nóż, polecił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates