Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

CzuÅ‚a siÄ™ dziwnie zażenowana bliskoÅ›ciÄ… Butlera, może dlate­
go, że ich poprzednia rozmowa miała tak osobisty charakter. Ile
obcych sobie osób zdoÅ‚aÅ‚oby siÄ™ przed sobÄ… przyznać do osamot­
nienia i do tego, że od lat nie mieli partnerów?
84
Jak nakazywaÅ‚o dobre wychowanie, Freya gawÄ™dziÅ‚a też z an­
gielskim ziemianinem siedzÄ…cym po jej drugiej stronie, a pan Jones
- z paniÄ… Lofter.
- Panno Jewell - spytał uprzejmie Sydnam Butler - czy pani
i synowi podoba siÄ™ w Glandwr?
- Ogromnie.
- Czy jeszcze coś malował?
- Tak, dwa razy, w obecności lady Rosthorn.
- MiÅ‚o mi to sÅ‚yszeć. A czy wie pani, że po obiedzie bÄ™dÄ… wy­
stępy?
- Owszem. Wezmie w nich udział lady Judith. Widocznie ma
w tym wprawÄ™. Joshua i Freya zaÅ›piewajÄ… w duecie, mimo że bar­
dzo się opierała, kiedy chcieliśmy ją do tego namówić. Dopiero gdy
Joshua oÅ›wiadczyÅ‚, że nikomu nie pozwoli nÄ™kać swojej żony, roz­
gniewaÅ‚a siÄ™ na niego i wyraziÅ‚a zgodÄ™. Nie widziaÅ‚a, jak uÅ›miech­
nÄ…Å‚ siÄ™ wtedy do jej braci!
Sydnam się roześmiał, a ona mu zawtórowała.
- Zawsze mnie zdumiewało - powiedział, zniżając głos - że
Joshua dobrze wie, jak sobie radzić z Freyą. Zawsze z niej było
istne półdiablę i złośnica. Dziś wieczór usłyszymy zresztą jeszcze
jeden duet. Huw Llwyd zaÅ›piewa, a żona bÄ™dzie mu akompanio­
wać na harfie.
Llwydowie byli książęcymi dzierżawcami.
- A czy potrafiÄ…?
Butler odłożył łyżkę na pusty talerz i dotknął dwoma palcami
okolicy serca.
- Ta muzyka zostaje tutaj. Przekona się pani, co mam na myśli,
kiedy ich usłyszymy.
- W takim razie czekam na ten występ z niecierpliwością.
- Powinna pani usłyszeć, jak walijska kongregacja śpiewa
hymny niedzielnym rankiem. Cały kościół wtedy tętni, choć nie
z powodu haÅ‚asu. ZpiewajÄ… na cztery gÅ‚osy, bez prób. CoÅ› niesÅ‚y­
chanego.
- Doprawdy?
85
- ChÄ™tnie tam paniÄ… zabiorÄ™ w przyszÅ‚Ä… niedzielÄ™, jeÅ›li nie bÄ™­
dzie pani przeszkadzaÅ‚ nieznany jÄ™zyk nabożeÅ„stwa. W caÅ‚oÅ›ci od­
prawia sie je po walijsku. Ale ta muzyka!
Anne poszła co prawda poprzedniej niedzieli do kościoła -jak
robiÅ‚a to niemal co tydzieÅ„ - ale do angielskiego, razem z caÅ‚Ä… fa­
miliÄ… Bedwynów. SiedziaÅ‚a w specjalnych Å‚awkach na samym prze­
dzie. Wiele innych, jak zauważyła, było pustych.
- Chętnie.
- NaprawdÄ™? - SpojrzaÅ‚ na niÄ… uważnie sponad talerza, peÅ‚ne­
go serów i owoców, który postawiÅ‚ przed nim lokaj. - Może spot­
kamy się u mnie w niedzielę rano? Poszlibyśmy razem.
- Zgoda - odparła.
I nagle poczuła, że zaparło jej dech, zupełnie jakby umawiała
się na potajemną randkę. Wybiorą się do kościoła, tylko tyle. Co
pomyślą sobie inni? A cóż ją to obchodzi? Chciała tam z nim pójść
i już.
Spojrzał na nią tak, jakby również niczego innego nie pragnął.
W tym momencie Freya powiedziała coś do niego, a pan Jones
nachylił się ku Anne i znowu zajął ją rozmową przez kilka minut.
W koÅ„cu księżna wstaÅ‚a i zaprosiÅ‚a wszystkie panie do salonu, pod­
czas gdy mężczyzni pozostali przy portwajnie. Dołączyli do pań
dopiero pół godziny pózniej. Anne byÅ‚a zÅ‚a na siebie, gdy siÄ™ zo­
rientowała, że odruchowo wypatruje wśród nich Sydnama Butlera.
Przecież on jedynie zaprosił ją do walijskiego kościoła, żeby mogła
posłuchać śpiewu. Naprawdę nie było to nic takiego.
A może jednak?
Czuła się znów jak dziewczyna, wyróżniona dzięki temu, że
mÅ‚odzieniec zwróciÅ‚ na niÄ… uwagÄ™. Jakież to gÅ‚upie! MiaÅ‚a dwadzieÅ›­
cia dziewięć lat. A zachowania Sydnama Butlera nikt nie mógł uznać
za zaloty. Ale od czasu znajomości z Henrym Arnoldem nie wybrała
się już nigdzie z żadnym mężczyzną. A to było całe wieki temu!
Zaofiarowała się, że pomoże nalewać herbaty, a księżna przyjęła
jej propozycjÄ™. Anne nie byÅ‚a jednak aż tak zajÄ™ta, by nie obserwo­
wać, jak goście łączą się w grupy - zamożni ziemianie z Bedwyna-
86
mi, pani Llwyd z paniami Pritchard i Thompson, proboszcz i jego
żona z baronem Westonem i panną Thompson, a panowie Llwyd,
Jones i Rhys - walijski pastor - z Sydnamem Butlerem i księciem
Bewcastle. Księżna krążyła pomiędzy nimi, wszędzie przyjmowana
radośnie.
Sydnam Butler pogrążył się w rozmowie. Nawet na nią nie
spojrzał - siadła po jego prawej stronie, tej, po której nie było oka.
Pózniej jednak, kiedy -wstała i wygładziła suknię, spostrzegła, że
stanÄ…Å‚ za niÄ….
- Może usiedlibyśmy razem, panno Jewell? Chyba że ma pani
jakieÅ› inne plany.
- Nie mam.
DziÄ™ki temu mogÅ‚a spÄ™dzić resztÄ™ tego wieczoru w towarzy­
stwie mężczyzny, który nie był niczyim mężem. Ucieszyło ją to
niezwykle.
Na poczÄ…tku Freya zaÅ›piewaÅ‚a kilka angielskich piosenek ludo­
wych, a Joshua akompaniowaÅ‚ jej na pianoforte. Wypadli zaskakujÄ…­
co dobrze. Freya niepotrzebnie się wymawiała i usprawiedliwiała.
- Stanowczo nalegałam, żebyśmy zaśpiewali jako pierwsi -
wyjaśniła widzom. - Podejrzewam, że inni mnie zaćmią, zwłaszcza
Judith, i nie mam ochoty zmuszać się do popisów po niej.
Joshua przy pianoforte uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szeroko, goÅ›cie wybuch­
nęli śmiechem. Anne uznała, że Freyę po prostu musiało się lubić
mimo wszystkich jej nieznośnych wybryków.
- No Å›piewaj że w koÅ„cu, Free, i daj sobie spokój z tymi gry­
masami! - zawołał Alleyne.
Pani Llwyd - drobna, ciemnowłosa kobieta o bardzo celtyckim
wyglądzie - grała na pięknie rzezbionej harfie, niemal tak wielkiej,
jak ona sama. Anne była bliska łez, tak wspaniała wydała się jej ta
muzyka. Poczuła się, jakby trafiła do innego świata.
- Zawsze mi się zdawało - powiedział cicho Sydnam Butler,
nachylając się ku niej podczas krótkiej przerwy - że harfa potrafi
uchwycić prawdziwego ducha Walii.
- O tak, to musi być prawda.
87
A potem pan Llwyd zaśpiewał, przy akompaniamencie żony,
miłym, lekkim tenorem, którego Anne mogłaby słuchać przez całą
noc, chociaż nie rozumiała ani słowa. Wszystkich jednak zaćmiła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates