Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

130
zentować. Człowiek imieniem Kreghn, który był mędrcem zajmującym się filozofią, napisał księgę
o naukach Kabraxisa. I mówię ci, to bardzo głębokie dzieło. Wynudziłem się nad nim jak cholera.
— Nauki demona? I ta księga nie była zakazana?
— Oczywiście, że była — stwierdził Lhex. — Ale kiedy Kabraxis po raz pierwszy chodził wśród
ludzi, nikt nie wiedział, że jest demonem. Taką historię w każdym razie mi opowiedziano, i nie ma
żadnych na to dowodów. Ale o Kabraxisie myślano lepiej niż o innych demonach z legend.
— Czemu?
— Ponieważ Kabraxis nie był tak żądny krwi jak niektóre inne demony. Czekał na właściwy czas,
gromadząc coraz więcej zwolenników, którzy przyjęli zasady przekazane przez niego Kreghnowi.
Uczył swoich zwolenników o Trzech Jaźniach. Słyszałeś coś o tej idei?
Raithen potrząsnął głową. Umysł pracował mu bez przerwy, próbując wyobrazić sobie, czemu
Buyard Cholik szukał pozostałości takiej istoty.
— Trzy Jaźnie — powiedział Lhex — to Zewnętrzna Jaźń, czyli sposób, w który człowiek przed-
stawia się innym; Wewnętrzna Jaźń, czyli sposób, w który człowiek przedstawia się sobie samemu;
i Ciemna Jaźń. Ciemna Jaźń to prawdziwa natura każdego człowieka, część, której najbardziej się
obawia. . . mroczna część, którą każdy z całej siły próbuje ukryć. Kukulach uczy nas, że większość
ludzi zbytnio się boi samych siebie, żeby stawić czoło tej prawdzie.
131
— I ludzie w to wierzą?
— Istnienie Trzech Jaźni jest znane — stwierdził Lhex. — Nawet po tym, jak Kabraxis został
rzekomo wygnany z tego świata, inni mędrcy i uczeni kontynuowali pracę zaczętą przez Kreghna.
— Jaką pracę?
— Badania nad Trzema Jaźniami. — Lhex skrzywił się, jakby nie podobała się mu umiejętność
słuchania Raithena. — Legenda o Kabraxisie jako pierwsza rozwinęła tę teorię, ale później inni
uczeni. . . na przykład Kukulach. . . sprawili, że zrozumieliśmy ją w całości. Po prostu brzmi to lepiej
ukryte pod nazwami, które sprawiają, że przesądni wierzą, iż jest to jeden z okruchów wiedzy, które
powinniśmy uratować przed demonami. A wszystko to bajeczki i mechanizmy mające podtrzymać
porządek społeczny.
— Nawet jeśli — powiedział Raithen — to i tak nie ma w tym mocy.
— Wyznawcy Kabraxisa radowali się ukazywaniem swoich Ciemnych Jaźni — stwierdził chło-
piec. — Cztery razy w roku, podczas przesileń i równonocy, wierni Kabraxisa spotykali się i bawili,
upajając się tkwiącym w nich mrokiem. Podczas trzech dni święta każdy grzech znany ludzkości był
dozwolony w imieniu Kabraxisa.
— A później? — spytał Raithen.
— Ich grzechy zostawały wybaczone, a oni sami obmyci w symbolicznej krwi Kabraxisa.
132
— Ta wiara brzmi głupio.
— Mówiłem ci. Dlatego to mit.
— Jak Kabraxis dostał się tutaj? — spytał Raithen.
— Podczas Wojen Klanów Magów. Są plotki, że ponoć jednemu z uczniów Kreghna udało się
ponownie otworzyć portal dla Kabraxisa, ale nie zostały nigdy potwierdzone.
Czy Cholik to potwierdził? — zastanawiał się Raithen. I czy szlak zaprowadził go tutaj, do potęż-
nych drzwi umieszczonych pod ruinami Portu Tauruka?
— Jak Kabraxis został wygnany z tego świata? — zapytał Raithen.
— Wedle legendy, przez wojowników Vizjerei i czarodziejów z Klanu Ducha — odrzekł Lhex
— i tych, którzy stali przy nich. Zniszczyli świątynie Kabraxisa w Viz-jun i innych miejscach. Tam,
gdzie kiedyś były świątynie demona, pozostały tylko ruiny i zniszczone ołtarze.
Raithen rozważył to.
— Gdyby ktoś mógł skontaktować się z Kabraxisem. . .
— I zaproponował demonowi powrót do tego świata? — spytał Lhex.
— Tak. Czego mógłby ktoś taki oczekiwać?
— Czy obietnica nieśmiertelności nie wystarczy? To znaczy, gdybyś wierzył w takie bzdury.
Raithen myślał o ciele Buyarda Cholika zgiętym ze starości i bliskim kalectwa.
133
— Ano, tak może być.
— Gdzie to znalazłeś? — spytał Lhex.
Zanim Raithen mógł odpowiedzieć, drzwi otworzyły się i do środka wszedł Bull.
— Kapitanie Raithen — powiedział wielki pirat, unosząc wysoko latarnię. Twarz miał zatroska-
ną. — Zaatakowano nas.
*
*
*
Darrick, znajdujący się zaledwie kilka stóp od zamierzającego krzyknąć pirata, wyskoczył w po-
wietrze. Dwaj pozostali piraci sięgnęli po broń, gdy stopy Darricka wbiły się w głowę ich kamrata.
Zaskoczony i niemal zbyt pijany, by ustać na nogach, popchnięty przez cały ciężar Darricka,
pirat przeleciał nad krawędzią klifu. Nawet nie krzyknął. Głośny łomot powiedział Darrickowi, że
uderzył w drewniany pokład statku poniżej.
— Co to, do diaska, było? — zawołał jeden z piratów na dole.
Darrick wylądował na kamienistej ziemi, obijając sobie biodro. Chwycił kord i najbliższego
pirata ciął w nogi, tnąc oba jego uda. Krew poplamiła jasne spodnie mężczyzny.
134
— Ratunku! — zawołał ranny pirat. — Uwaga na statku! Cholera, ale głęboko mnie ciął. —
Zatoczył się do tyłu, próbując wyrwać miecz zza szarfy, ale zapomniał wypuścić butelkę piwa, którą
ściskał w dłoni.
Darrick odepchnął się do ziemi i znów podniósł kord, po czym odepchnął pirata do tyłu, w stronę
krawędzi. Zamachnął się mocno i wbił kord w jego szyję, przecinając gładko gardło. Ostrze oparło [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates