Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pogoń nie doszła tu jeszcze, chociaż wiedział, że jest niedaleko. Spotkał wojowników i
niewolników, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi, gdyż kapłan był powszednim zjawiskiem w
pałacu.
W ten sposób dotarł do Zakazanego Ogrodu i ukrył się w jego gęstych zaroślach. Spoza ogrodu
słyszał nawołujących się ludzi i domyślił się, że to jego tak skwapliwie poszukują.
Gdy siedział ukryty w zaroślach, zamyślony nad trzymanym w ręku nakryciem głowy, zauważył,
że nie jest sam w ogrodzie. Odczuł cudzą obecność i wkrótce posłyszał kroki bosych stóp na
murawie. Z początku mniemał, że to ktoś poszukujący go w Zakazanym Ogrodzie, wkrótce jednak
ujrzał księżniczkę O lo a, samotnie idącą z pochyloną głową, jak gdyby w zamyśleniu  w smutnym
zamyśleniu, gdyż na rzęsach jej były ślady łez.
Niebawem dosłyszał wejście innych osób do ogrodu  byli to mężowie, a kroki ich zdradzały,
że nie szli ani powoli, ani w zamyśleniu. Podeszli wprost do księżniczki i Tarzan przekonał się, że
byli to dwaj kapłani.
 O lo a, księżniczko pal ul donu  przemówił jeden z nich  obcy, który opowiedział nam,
że jest synem Jad ben Otho, przed chwilą umknął przed gniewem Lu dona, najwyższego kapłana,
który go zdemaskował. Przeszukuje się świątynię, pałac i miasto, nam zaś polecono przeszukać
Zakazany Ogród, ponieważ król Ko tan powiedział, że właśnie dzisiejszego ranka zastał go tutaj,
chociaż nie rozumie, w jaki sposób minął straże.
 Nie ma go tutaj  rzekła O lo a  jestem w ogrodzie od dłuższego czasu i nikogo, prócz
siebie samej, nie widziałam, ani słyszałam. Jednakże szukajcie, jeśli chcecie.
 Nie  rzekł ten sam kapłan  to zbyteczne, gdyż bez twojej wiedzy i zgody straży nie mógł tu
wejść, gdyby zaś to nawet uczynił, musiałby go zobaczyć kapłan, który nas tu poprzedził.
 Jaki kapłan?  zapytała O lo a.
 Niechybnie oddalił się innym wyjściem  zauważył drugi kapłan.
 Tak, niezawodnie  zgodziła się O lo a.  Ale dziwne to, że go wcale nie widziałam.
Kapłani skłonili się i odeszli.
 Głupi jak Buto, nosorożec  pomyślał Tarzan  łatwo byłoby ich wyprowadzić w pole.
Zaledwie oddalili się kapłani, rozległ się odgłos stóp, prędko biegnących przez ogród do
księżniczki. Zarazem słychać było szybki oddech, jak gdyby kogoś bardzo zmęczonego, czy
wzruszonego.
 Pan at lee  wykrzyknęła księżniczka  co ci się stało!
 Och, księżniczko pal ul donu  zawołała Pan at lee  byliby go zamordowali w świątyni.
Byliby zabili tego cudzoziemca, który się podawał za Dor ul Otho!
 Ale on uciekł  rzekła O lo a.  Byłaś tam, opowiedz mi o tym.
 Główny kapłan chciał, by go pochwycono i zamordowano, ale gdy ruszyli ku niemu, on
jednego z nich cisnął w twarz Lu donowi z taką łatwością, jak ty rzuciłabyś we mnie swój
napierśnik, potem skoczył na ołtarz i stamtąd na szczyt muru świątyni i znikł. Szukają go, ale, o
księżniczko, modlę się, by go nie znalezli.
 Dlaczego modlisz się o to?  zapytała O lo a.  Czy ten, kto popełnił takie bluznierstwo,
nie zasłużył na śmierć?
 Ach, ale go nie znasz  odparła Pan at lee.
 Więc ty go znasz  szybko dorzuciła O lo a.  Dziś rano zdradziłaś się, a potem usiłowałaś
oszukać mnie. Niewolnicy O lo a nie dopuszczają się bezkarnie takich czynów. Więc to ten sam
Tarzan jad guru, o którym mi opowiadałaś? Mów, kobieto, i mów ścisłą prawdę.
Pan at lee wyprostowała się, wysoko podnosząc głowę. Czyż nie była wśród swego ludu tyle
warta, co księżniczka?
 Pan at lee, Kor ul janka  rzekła  nie kłamie dla swej obrony.
 Opowiedz mi więc, co wiesz o tym Tarzanie jad guru  nalegała księżniczka.
 Wiem, że to nadzwyczajny człowiek i bardzo odważny  rzekła Pan at lee  i że
wyratował mnie od Tor o dona i od gryfa, jak ci to już mówiłam, i że to ten sam, który dziś rano
wszedł do ogrodu. I nawet teraz nie wiem wcale, czy nie jest synem Jad ben Otho, bo jego męstwo i
siła przekraczają męstwo i siłę zwykłych śmiertelników, jak również jego uprzejmość i honorowe
postępowanie. Gdy mógł mnie skrzywdzić  obronił, gdy zaś mógł się sam uratować, dbał tylko o
mnie. A wszystko to zrobił przez przyjazń dla Om ata, który jest gundem Kor ul ja i którego
małżonką byłabym została, gdyby nie byli mnie uwięzili Ho doni.
 Istotnie zdumiewający to człowiek  potwierdziła O lo a  i nie jest podobny do innych
ludzi, nie tylko z kształtu rąk i nóg, lub z tego, że nie posiada ogona, lecz jest w nim coś, co go
wywyższa nad innych.
 I  dodała Pan at lee, rada w swym wdzięcznym sercu przysłużyć się przyjacielowi  i
czyż nie wiedział wszystkiego o Ta denie, nawet o miejscu jego pobytu? Powiedz mi, księżniczko, że
jeśli on nie jest bogiem, to jest przynajmniej czymś więcej niż Ho donem lub Waz donem. Szedł za
mną z jaskini Es sata w Kor ul ja przez Kor ul lul i dwa szerokie szczyty aż do samej jaskini w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates