[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tresurą. Cygańscy niedzwiednicy, po uzyskaniu królewskiego zezwolenia, wraz z absolwen- tami akademii rozchodzili się w świat, iżby zabawiać ludzi swoimi sztukami, a zbierać gro- siwo od spektatorów, tak na utrzymanie siebie i tych zwierząt, jako też na opłatę do kasy smorgońskiej . W pierwszych dziesiątkach XIX wieku, w związku z zakazami władz i poli- tyką administracji zaborców, coraz rzadziej już spotkać było można cygańskich niedzwiedni- ków. Coraz mniej ich było po wsiach, do miast docierali bardzo rzadko. Nie upłynęło dotąd jeszcze lat czterdzieści pisał w roku 1861 K.Wł. Wóycicki jak bandy Cyganów przecią- gały tłumnie nie tylko po wsiach i miasteczkach naszych, ale przez samą Warszawę, wiodąc z sobą wyuczone do tańca niedzwiedzie. Mieścili się już po większych podwórzach domów stolicy królestwa, już po placach miast, a ciekawa gawiedz zbiegała gromadnie, przypatrywać się naszym Cyganom, to niedzwiedziom i ich podrygom. Innym ciekawym zajęciem, cha- rakterystycznym dla niektórych grup cygańskich, jest szczurołapstwo profesja od wieków dobrze znana legendom i baśniom. Niepodobna wyjaśnić, kto był ojcem szczurołapstwa, jak nie da się już ustalić, jaka była geneza niedzwiednictwa. Mogli je Cyganie przejąć od innych ludów. Przyswajanie sobie obcych zajęć i niektórych obyczajów i przerabianie ich na cygańską modłę jest typowym dla Cyganów zjawiskiem. Bywa, że obyczaje, które już jakiś lud utracił, można odnalezć w szczątkowej postaci u Cyganów, którzy je kiedyś zapożyczyli, przyswoili i przechowali. Już po ostatniej wojnie notowano w Polsce pojawienie się szczurołapów cygańskich. Po zniszczeniach wojennych ruiny domów i śmietniska stały się istną wylęgarnią szczurów. W roku 1946 pojawił się w Warszawie Cygan z klanu Kelderasza, który wyprowadzał z ruin szczury. Dziennik Ludowy poświęcił temu wydarzeniu specjalne miejsce w artykule z dn. 27 maja 1946 roku pt. Zaklinacz szczurów na ul. Pańskiej Dziwaczna procesja w śródmie- ściu: Nocy ubiegłej spóznieni przechodnie na ulicy Pańskiej byli świadkami niecodziennego widowiska. Zrodkiem jezdni szedł starszy człowiek w kapeluszu, z szerokim, zasłaniającym prawie całą twarz rondem, obok niego kroczyło dwóch małych chłopców strojnych w takie same nakrycia głowy. Starszy człowiek grał na piszczałce, a dwaj młodzieńcy wybijali takt na małych bębenkach, uderzając w nie leciutko cienkimi pałeczkami. W nieznacznej odległo- ści za tą dziwną orkiestrą biegła gromada szczurów. Zwierząt mogło być kilkaset sztuk. Przy zbiegu ulicy Pańskiej i Chłodnej stał niewielki samochód ciężarowy z prowadzącym od ziemi pomostem. Grający weszli po tym pomoście na samochód i następnie siedli na daszku budki kierowcy, grając bez ustanku. Szczurza gromada zatrzymała się najpierw wahająco na jezdni, zaraz jednak szczury wabione bezustannie tonami dziwacznej, rytmicznej melodii, przypo- minającej buczenie wielkiego bąka, zaczęły najpierw pojedynczo, a potem gromadą wcho- dzić na samochód. Kiedy wszystkie szczury znalazły się w aucie, kilku stojących obok ludzi zatrzasnęło wejście i nakryło wierzch samochodu drewnianą pokrywą. Nasz współpracownik, zaintrygowany tym zjawiskiem, nawiązał rozmowę ze starym przewodnikiem grupy. Jest to 74-letni Cygan Józef Bek, brat cioteczny zmarłego w jednym z obozów koncentracyjnych króla Cyganów Kwieka. Podczas okupacji przebywał również w obozie koncentracyjnym z całą rodziną i tylko dzięki swej umiejętności zaklinania szczurów, które atakowały es- esmańskie baraki, uniknął śmierci w komorze gazowej z innymi Cyganami. Obecnie zajmuje się zawodowo chwytaniem szczurów, ze skórek których po wyprawieniu robi drobne przed- mioty codziennego użytku: portmonetki, papierośnice itp. Bek pracuje w swym zawodzie już od 40 lat. Umiejętność swą odziedziczył po ojcu, który był słynnym zaklinaczem szczurów w Rumunii. Ojciec Beka wynajmował się jako zaklinacz do cyrków objazdowych, lub też był angażowany przez niektóre miasta rumuńskie nawiedzane szczurzą plagą. Posiadał on wyso- kie odznaczenia różnych przedsiębiorstw i organizacji za zasługi na polu walki ze szczurami. Syn jego, który do czasu wojny popisywał się swoją umiejętnością za granicą, dopiero nie- 83 dawno wpadł na pomysł wykorzystania skórek szczurzych na różne wyroby i założył przed- siębiorstwo. Starzec jest bardzo tajemniczy. Nie chce wyjawić swego miejsca zamieszkania i adresu lokalu, w którym prowadzi wytwórnię. Twierdzi, że szczury bardzo łatwo dają się hipnotyzować muzyką, trzeba posiąść jedynie tajemnicę tonów, na które specjalnie jest wrażliwe szczurze ucho . Niedzwiednictwo cygańskie zniknęło w Polsce doszczętnie. Spotyka się jeszcze rzadko na Bałkanach: w Jugosławii, Rumunii, Bułgarii. Szczurołapstwo zanikło także i być może, że Józef Bek był ostatnim w Polsce cygańskim zaklinaczem szczurów. Wśród najbardziej charakterystycznych cygańskich zajęć znajduje się także wróżbiarstwo. Zajmują się nim od wieków Cyganki, które profesję tę, uważaną niemal za narodowe cygańskie zajęcie, przyniosły zapewne z Grecji pierwszej europejskiej ojczyzny Cyga- nów. Od dawna już Cyganki wróżą z kart, znacznie rzadziej z ręki. Wróżące Cyganki trzymają się niekiedy reguł, ale nigdy nie niewolniczo, główną bowiem rolę przy wróżbie odgrywa improwizacja. Cyganka zwraca uwagę na reakcję swego klienta i w zależności od jego półświadomych odruchów, od reagowania wyrazem twarzy, orientuje się stopniowo, jaka wróżba mu jest potrzebna i na jakiej najbardziej mu zależy. Mówiąc bez- ustannie, bez pauz niemal, jednocześnie poddaje milczącego słuchacza uważnej analizie psy- chologicznej. Jedna z wróżek cygańskich tak oto zwierzyła mi się z tajemnic swego wieszcz- biarskiego rzemiosła: Jak która Cyganka mądrzejsza, to umie lepiej wróżyć, a która głupia, to już tak nie potrafi aby co dostać i zarobić. Ja na przykład to wróżę psychicznie: poznam, kiedy człowiek w niedobrym humorze i kiedy zakochany, i poznam z czoła, co też może być za człowiek, czy dobry, czy zły, czy mądry, czy głupi, czy ma silną wolę, czy złamaną. Ja tak wróżę, a inne nie wiem jak wróżą. Kiedy stawiam karty, to ja wtedy robię minę poważną i z powagą wróżę. Jak kto umie, tak wróży. Prawdziwie, kiedy ja wróżę, wtedy ja coś wiem, a tak to zapominam. Dużo umiem, jak coś robię, a potem sama się dziwię, skąd to przychodzi cała ta wróżba. To jest tak. Wtedy wszystko przychodzi do głowy humor i rozum. To jest tak, jak na ten przykład dobry poeta pisze wiersze, kiedy ma dobry humor, i musi być wtedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|