|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
strwożony wzrok. Wreszcie swąd spalonych serdelków rozszedł się po całym laboratorium, drapał w gardło, trzeba było otwierać okna. Jedynym człowiekiem, który nic nie dostrzegał, był nadal Hofmann. Dopiero kiedy z nieszczęsnych serdelków została czarna zwęglona kupka, Hofmann grzecznie pożegnał studenta i wyszedł z laboratorium bez słowa wymówki. (33) Jak na kucharkę... Wojna ma swoje szczególne prawa, toteż kiedy pod koniec pierwszej wojny światowej w lwowskim laboratorium * Burger, a właściwie Burger po niemiecku obywatel, przezwisko dawane drobnomieszczanom szwajcarskim. 137 Stefana Niementowskiego* studenci gotowali sobie na kolację kartofle, zupy czy kaszę, profesor nie zwracał na to zbytniej uwagi. Ale jeden ze studentów odznaczał się szczególną niechlujnością w pracy laboratoryjnej i Niementowski zwykle ostentacyjnie omijał jego stół. Kiedyś jednak, zauważywszy u niego garnczek z jakąś potrawą, podszedł i uśmiechając się ironicznie powiedział, jak to było w jego zwyczaju, nieco pod nosem. Z porządku, jaki panuje na pańskim stole, widzę, że nie nadaje się pan na kucharkę. Jest pan zbyt niechlujny. (98) Palenie nie jest wzbronione Johannes Muller nie znosił, gdy ktoś palił na wykładach. Tu nie karczma mówił w takich wypadkach i wychodził z sali. Gorzej było w prosektorium, gdzie zwyczaj palenia zyskał obywatelstwo ze względu na panujący tam zaduch. Nie mogąc wydać bezpośredniego zakazu, Muller wpadł na inny pomysł. Gdy zauważył palącego studenta, podchodził do niego i tak długo mu się przyglądał, aż tamten odkładał papierosa. Wtedy Muller brał niedopałek do ręki i wskazując nim rozmaite części preparatu, pytał: Co to jest? A to? A to?" tak długo, aż papieros całkowicie się wytlił. Muller doprowadził w końcu do tego, że studenci przestali palić w jego obecności. (2) Kończymy ten krótki rozdział o laboratorium. Dla nie--chemików powinien wystarczyć. Jeśli natomiast ta książka dostanie się do rąk chemika, nietrudno mu będzie dopełnić go własnymi wspomnieniami z laborki". * Stefan Niementowski (1866 1925), chemik; od 1892 r. profesor Politechniki Lwowskiej. Dokonał szeregu syntez związków aromatycznych i heterocyklicznych (pochodnych chinoliny i akrydyny). XI Niektórzy profesorowie przeszli do historii jako wzór dobrego traktowania swych podwładnych, inni wprost przeciwnie znani byli ze swych odpychających manier i nieprzystępności, inni wreszcie byli po prostu nijacy jak to w ogóle między ludzmi się zdarza. Przeciwstawmy dla przykładu Mikołaja Zinina czy Georga Wagnera Emilowi Fischerowi, Gustawowi Tamman- nowi, Justusowi Liebigowi. Zinin się boksuje Zinin traktował swych uczniów po koleżeńsku i często zwracał się do nich per ty." Gdy który z nich popełnił głupstwo lub coś popsuł, profesor nie żałował mu odpowiedniej reprymendy, często wzmocnionej kuksańcem. Wolno było odpowiedzieć kuksańcem bez obrazy profesora, ale rzadko kto się na to zdobywał. Zinin odznaczał się bowiem niezwykłą siłą fizyczną i potrafił tak przycisnąć przeciwnika, że ten musiał się poddać. Wszystko, rzecz prosta, odbywało się w atmosferze żartu i śmiechu. (40) 139 Dla Polaków wino Wyjątkowo serdecznie i po koleżeńsku odnosił się do swych współpracowników rosyjski chemik- organik, badacz terpenów, Georg Wagner. Sytuacja jego była o tyle trudna, że na Uniwersytecie Warszawskim i następnie na otwartej w roku 1900 Warszawskiej Politechnice wykładał za carskich czasów, zaś wśród jego współpracowników było dużo Polaków. Asystentem Wagnera przez dłuższy czas był np. pózniejszy profesor naszych wyższych uczelni w Poznaniu i Warszawie, chemik, Tadeusz Miłobędzki (1873 1959), który początkowo miał zamiar poświęcić się botanice, lecz właśnie Wagner pozyskał go dla chemii. Wagner nie tylko nie szykanował Polaków lecz wręcz przeciwnie nawet wyróżniał. Miał on zwyczaj oblewania" swych naukowych sukcesów w gronie najbliższych współpracowników; Rosjanie pijali wówczas wódkę, natomiast dla Polaków Wagner zawsze szykował oryginalnego węgrzyna... (101) Nie budujemy garkuchni Emil Fischer, o którym już pisaliśmy, że potrafił być nieznośny w stosunku do swoich pracowników, nie wykazywał również żadnej dbałości o ich potrzeby. Kaiser Wilhelm Institut w Berlinie, którego dyrektorem był przez dłuższy czas, znajdował się daleko od miasta i pracownicy tracili dużo czasu, jeżdżąc do miasta na posiłki. Kiedy zwrócono uwagę Fischerowi, że należałoby zbudować przy Instytucie kasyno, uczony odrzekł z miną autokraty. % Kaiser Wilhelm Institut nie zajmuje się budową garkuchni. (89) 140 Ptaki nie śpiewają w złotych klatkach Z okazji jublileuszu ministerstwo chciało obdarzyć czymś Tammanna. Co możemy uczynić dla pańskiego instytutu? Nic. Może przydałby się panu jakiś drogi aparat? Moje aparaty kosztują najwyżej 10 marek. Może w takim razie jakaś premia dla pańskich asystentów? Hm, owszem. Ale nie więcej niż 100 marek. Czemu tak mało? Ptaki nie śpiewają w złotych klatkach padła odpowiedz. (51) Po tym, co wiemy już o Liebigu, nietrudno się domyślić, że ten też nie należał do ludzi przyjemnych w obejściu z asystentami, zwłaszcza od czasu, kiedy stał się sławny i obsypywany zaszczytami. Proszę podziękować Biada asystentowi, jeśli się Liebigowi coś nie udało podczas pokazów na wykładzie. Proszę państwa mawiał wtedy z gryzącą ironią. Proszę podziękować panu asystentowi za
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|
|
|
|
|
Podobne |
|
|
|
|