|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tylko pierwszy raz uśmiechnęła się ciemność. Wypij jeszcze. Wypiłem. Ciecz była słodka i lepka. Nie gasiła pragnienia. Nie chcę już. Nie musisz, tyle wystarczy Obudz się, Cyna. Co? Obudz się. Otworzyłem oczy. Obudz się, Cyna szeptała nachylona nade mną postać. Księżyc przesłoniły chmury, było ciemno. Utu? Cicho, jakie utu, nie rozumiem syknęła postać. Wstawaj, byliśmy umówieni. Nie dostrzegałem twarzy mówiącego, przez co nabrałem podejrzeń. Czyżbym nadal śnił? Dotarło do mnie, że nie śpię, dopiero wówczas, gdy grzmotnąłem stopą o krzesło, a on nie zniknął. Co ty wyprawiasz? zdenerwował się. Na szczęście Plastuś z Walerkiem spali niczym niemowlęta. Głęboko i bezrozumnie. Ubieraj się. Włożyłem koszulkę i dżinsy, zasznurowałem buty. Wyszliśmy Korytarz oświetlony był jedną słabą żarówką nad drzwiami łazienki. Zwiatła wystarczyło jednak na tyle, bym zdumiał się po raz kolejny Założyłeś kominiarkę? 120 t __ Mhm odpowiedział tamten, mrugając porozumiewawczo. Gdyby nie piżama i kapcie, wyglądałby jak komandos. Ale kominiarka na twarzy i tak robiła odpowiednie wrażenie. __ Po co? Syknął, przykładając palec do ust. Należało być cicho. Magister Teodor Krzywka, chemik z wykształcenia i nauczyciel z zawodu, nie mógł zasnąć. Wbrew wielokrotnym postanowieniom zapalił papierosa, czego natychmiast pożałował. Kaszląc, rozdusił w popielniczce wypełnioną tytoniem bibułkę aż do filtra. Otworzył okno, spoglądając na zaciągnięte niebo. Będzie padać. Opłakany koniec wakacji, pokiwał głową ze smutkiem. Wieczorny telefon od Maruszaka zmroził go swoją treścią. Spowodował, że Krzywka stracił wiarę w człowieka, w umowy i dobre intencje. Roztarł palcem drobiny tytoniu leżące na blacie biurka. Pomyślałem, że to skandal, Teoś mówił geograf zmęczonym głosem. Choć mnie wcale nie zaskakuje. Wiedziałem, że tak będzie. Gdybyś tak przeszedł do meritum, przyjacielu, byłoby nas dwóch wiedzących Krzywka ściszył telewizor. Oglądał ciekawy film o amerykańskim nauczycielu idealiście i telefon zadzwonił doprawdy nie w porę. Halinka Palik jutro zakłada sprawę Racyniakowi, znalazł się świadek, jakiś kuzyn tego troglodyty Hulewicza. Ba-lezy potwierdza i jest chętny Chodzi o pokazówkę. 121 Jak to zakłada sprawę? Chemik zakrztusił się herbatą. Przecież miało być profilaktycznie i polubownie. Powariowali? Złamią chłopakowi życie! Maruszak milczał chwilę. Zmierdzi mi to, Teoś odezwał się wreszcie. Racy-niak nie jest przestępcą. Gdyby można było jakoś... Gdyby można było jakoś... Krzywka jeszcze raz rozwinął przyniesioną przez chłopaka paczuszkę. Wzbraniał się przed angażowaniem w nie swoją sprawę, ale w takiej sytuacji nie mógł pozostać obojętnym. Wstał od biurka, podszedł do regału z książkami i długo wodził palcem po podniszczonych grzbietach. Toksykologia to nie jego specjalność, psiamać. Teraz mógłbym się myć, ile wlezie. Ale komu by się chciało moczyć w środku nocy? Policzyłem umywalki. Osiem. Do tego dwa natryski. Trochę mało na czterdziestu chłopaków z piętra. Spojrzałem w lustro. Nie wyglądałem specjalnie nieświeżo. Napiłbym się wody... Właz do kabiny Omszały szturchnął mnie w plecy. Poco? Tak będzie bezpieczniej. Nie wygłupiaj się, Omszały zaprotestowałem. Od otwartego okna powiało chłodem. Zaczął padać deszcz. Omszały? Nie jestem Omszałym mruknął, rozglądając się uważnie. Zawiedziony? 122 _- Raczej zdziwiony odparłem. Skąd to OM w podpisie? Obrońca Młodych, prosty skrót. Młodym, stary, to ja byłem dwa lata temu parsknąłem. Bronić możesz Plastusia, a nie mnie. Dam sobie radę. Tak ci się tylko wydaje ciągle mówił szeptem. Nie potrafiłem go zidentyfikować. Niech ci będzie, kimkolwiek jesteś opuściłem deskę, siadając na muszli. O co biega? Dowiesz się, jeszcze chwila błysnęła podświetlana tarcza zegarka. Dwie minuty Okej, ale ta cała maskarada... Syknął uciszająco. Z korytarza dobiegły stłumione kroki i pomruk rozmowy. Poczułem dreszcz niepokoju. Nawet nie oddychaj szepnął mi wprost do ucha. Nie oddychałem. Ktoś wszedł do łazienki, kilka osób. Sprawdz kible, Boleś padł rozkaz. Gnida, poznałem od razu. Się robi pisnął dziewczęcy głosik. Skuliłem się. Cztery kabiny, my w ostatniej. Kroki przemieściły się do umywalni. Boleś nacisnął klamkę pierwszej kabiny Skrzyp... Skrzyp... Skrzyp... Teraz nasza. Zacisnąłem pięści. W co ja się pakuję? Boleś odszedł. Wytrzeszczyłem oczy. Dlaczego nie sprawdził? Zamaskowany Obrońca Młodych położył mi dłoń na ramieniu. Tak miało być. Rozdział 13. Złoty łup Burego Gabryś oparł się o umywalkę. Reaktywacja Klanu Zaufanych była jego dziełem, więc odczuwał słuszną satysfakcję. Dawny szary wykonawca czyichś rozkazów sam stał się szefem. Pomyślał o Gosi Rosomak. Gdzież się podziewa ta śmieszna, naiwna dziewucha? On, w odróżnieniu od Gośki, nigdy nie będzie czyjąś przykrywką. Marionetką. Nowy Klan Zaufanych ma nowego przywódcę. Potoczył wzrokiem po sennych twarzach. Kaszlący Guzek, butny Leszczyński, ponury Manik. I trzech młodych. %7łelu, Stonoga, Boleś. Podekscytowani i przerażeni. Razem siedmiu. Szczęśliwa siódemka. Cyna mógł być ósmy, ale nie będzie. Wyczyny Racyniaka to mit, a z mitami należy walczyć, obalać je i tworzyć własne. Zanim dowiecie się, o co chodzi, złożycie przysięgę powiedział, wyjmując z kieszeni paczkę papierosów. Chłopaki wyciągnęły ręce. Młodzi nie palą skrzywił, się. Nie przysługuje, tobie Józek też. Za bardzo kaszlesz. Ja kaszlę? zakaszlał Guzek. Kpisz sobie czy co? Przyznaj się, że ci szlugów szkoda. Ciebie mi szkoda skwitował Gnida. Ale dosyć o głupotach zaciągnął się, po czym wypuścił dym nosem. Przysięga. 124 Między stojącymi rozległ się szmer podniecenia. Manik zaCiągnął się wzorem Gabrysia, lecz z braku wprawy poczuł miękkość w nogach i nudności. Będzie musiał potrenować. Nie to co Leszczu, ten nawet kółka potrafi wydmuchać. Jak parowóz w kreskówce. Powtarzajcie za mną powiedział Gabryś i odchrząknął- Przysięgę układał długo i starannie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|
|
|
|
|
Podobne |
|
|
|
|