Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szeroka równina, na której z rzadka można było dostrzec
kępę drzew lub niewielką zagrodę. Regan roześmiał się.
- %7ładna z kobiet, które poznałem, nie płakała
w moich ramionach.
Kenna spoglądała w okno.
- Musiałeś mieć wiele doświadczeń - mruknęła.
- W przeciwieństwie do ciebie. Boże... to było coś
cudownego.
ZerknÄ…Å‚ na niÄ… z ukosa.
- Coś, co zapamiętam do końca życia.
Rzuciła mu krótkie spojrzenie, po czym szybko
odwróciła wzrok.
84 BRYLANCIK
- Ja również - wyznała.
WestchnÄ…Å‚.
- Mam wszelkie szanse, aby zostać nastÄ™pcÄ… Å›wiÄ™­
tego Jerzego - wycedził z kwaśnym uśmiechem. - Brak
mi tylko aureoli i białego konia.
- Lub jednorożca - dodała.
- Zwłaszcza że mam do czynienia z dziewicą
 zauważyÅ‚. - Dlaczego nie jesteÅ› normalnÄ… współ­
czesnÄ… kobietÄ…? Moje życie byÅ‚oby o wiele Å‚atwiej­
sze.
Moje także, pomyÅ›laÅ‚a, lecz nie miaÅ‚a ochoty wypo­
wiedzieć tego głośno.
- Spróbujmy szczerze porozmawiać - odezwał się
Regan po krótkim milczeniu. - Odczuwasz strach
przed współżyciem?
Kenna wtuliła się w oparcie fotela. Wzruszyła
ramionami.
- Nie wiem. Chyba nie. Ale nie jestem zwolennicz­
ką przelotnych znajomości. Chciałabym mieć dom
i dzieci...
Z wahaniem zerknęła w jego stronę.
- Mów bez obaw - powiedział spokojnym tonem.
- Okres żałoby mam już za sobą. Wciąż odczuwam
smutek, gdy myślę o Jessice, ale... Możeszmówić dalej.
- Wiem, co czujesz -szepnęła. -Dopiero niedawno
to zrozumiałam...
Zgasił niedopałek papierosa i położył dłoń na
tablicy rozdzielczej.
- Daj mi rękę.
Kenna poczuÅ‚a ciepÅ‚o bijÄ…ce od jego palców. Nie­
świadomie wzmocniła uścisk.
BRYLANCIK
85
- Któregoś dnia opowiem ci wszystko o Jessice
- odezwał się Regan. - Spotkaliśmy się w sylwestrowy
wieczór i wspólnie płakaliśmy nad butelką irlandzkiej
whisky...
- Nie potrafiÄ™ wyobrazić sobie, że pÅ‚aczesz -mruk­
nęła dziewczyna.
- To, że jestem mężczyzną, nie czyni mnie nad-
człowiekiem, kochanie - powiedział łagodnym tonem.
- Gdy otrzymaÅ‚em wiadomość o wypadku, wypÅ‚aka­
Å‚em morze Å‚ez i wcale siÄ™ tego nie wstydzÄ™.
- Nie musisz.
- Nie możemy być kochankami - stwierdził.
- Nie-odpowiedziałaledwiedosłyszalnymszeptem.
- W takim razie... pozostańmy przyjaciółmi.
Kenna usiłowała się uśmiechnąć, choć oczy zaszły jej
łzami. Pragnęła czegoś więcej niż zwykłej przyjazni. Lecz
zdrugiej strony... chodziło jej oDenny'ego. Denny'ego?
- Co z twojÄ… przyszÅ‚Ä… szwagierkÄ…? - spytaÅ‚a uszczy­
pliwie.
Zmarszczył brwi. Puścił jej dłoń.
- Właśnie. Musimy przygotować plan na następny
weekend.
- Dlaczego?
- Margo wyjeżdża do Argentyny, a mój ojciec
urządza przyjęcie z okazji rocznicy ślubu. Spróbujemy
sprowokować Denny'ego do działania.
Uśmiechnął się chłodno.
- Mój braciszek już od dawna usiłuje mi we
wszystkim dorównać.
- Dlatego ukończył studia prawnicze? - spytała.
Regan skinął głową.
86 BRYLANCIK
- Tak. Kieruje nim chęć rywalizacji. Szczególnie
teraz, gdy ojciec zamierza zrezygnować z zarządzania
korporacjÄ….
Kenna obrzuciła go uważnym spojrzeniem.
- I chce, aby któryś z was zajął jego miejsce?
- Uhm.
Skierował samochód na drogę prowadzącą do
domu rodziców.
- Chciałbyś objąć to stanowisko?
- Nie wiem. LubiÄ™ swÄ… dotychczasowÄ… pracÄ™. Oj­
ciec zajmuje się produkcją komputerów, aja... chyba
wolę być prawnikiem niż biznesmenem.
- A Denny?
ZerknÄ…Å‚ w jej stronÄ™.
- To całkiem inna para kaloszy. Podejrzewam, że
zajÄ…Å‚by stanowisko ojca bez wahania.
- Więc na czym polega kłopot?
- Ojciec uważa, że Denny nie dorósł na tyle, aby
samodzielnie kierować dużym przedsiębiorstwem.
- Sprawdził się jako prawnik - zauważyła.
Regan spochmurniał.
- To prawda. Lecz zarzÄ…dzanie korporacjÄ… jest
czymś zupełnie innym niż praca w biurze.
Miał rację. Denny cechował się zbyt łagodnym
charakterem. InteresowaÅ‚y go głównie sprawy roz­
wodowe i majÄ…tkowe, unikaÅ‚ przypadków o charak­
terze czysto kryminalnym. Nie żądał odwetu, nie miał
duszy bezwzględnego obrońcy sprawiedliwości. Nic
dziwnego, że pan Cole wolałby przekazać przesiębiors-
two w ręce starszego ze swych synów.
. OczymmyśIisz?-dobiegiojąpytaniemężczyzny.
BRYLANCIK
87
- Zastanawiam siÄ™, jak byÅ› wyglÄ…daÅ‚ w powłóczys­
tej szacie, z czarodziejską różdżką w dłoni - mruknęła
wojowniczym tonem.
Gniewnie zmarszczył brwi.
- Poczekaj, aż zatrzymam samochód.
- Masz mnie za głupią gąskę? - spytała, patrząc
mu prosto w oczy. - Tylko udajesz zÅ‚ego czarnoksięż­
nika.
Wybuchnął śmiechem.
- Chcesz cofnąć ostatnie przeprosiny? A może
ponownie masz zamiar nazwać mnie bestią?
- Jest taka baśń:  Piękna i Bestia", w której potwór
staje się pięknym księciem.
- Który nie miał zbyt dużych stóp i dwukrotnie
złamanego nosa.
- Nie kpij z mojego przyjaciela - powiedziała
z lekkÄ… ironiÄ….
Wyciągnął dłoń i zmierzwił jej włosy. Samochód
wjechał na podjazd wiodący do piętrowego, ceglanego
budynku.
Kenna dobrze znała okolicę. Bywała tu kilkakrotnie
w sprawach służbowych. Cichy dom miał w sobie wiele
uroku. Zbudowany z szarej cegły, w stylu Tudorów,
choć na zachodnim skrzydle ozdobiony wiktoriańską
werandą i otoczony przepięknym różanym ogrodem.
- To najpiękniejsze miejsce na ziemi - powiedziała
dziewczyna.
- DzieÅ‚o mojego dziadka - odparÅ‚ Regan. - Budy­
nek został wzniesiony ściśle według jego projektu.
Tylko ogród jest pomysłem matki.
- Ile miałeś lat, gdy umarła?
88 BRYLANCIK
- Osiem.
Uśmiechnął się.
- Przez dwa lata usiłowałem wypędzić z domu
macochę. Potem zacząłem darzyć ją szacunkiem.
- Nic dziwnego - mruknęła Kenna. - Abbie Cole
jest nieprzeciętną kobietą.
Regan wprowadził samochód do dużego garażu na
tyłach budynku. Weszli do domu. Zanim zdołali
zamienić kilka słów, w korytarzu ukazał się siwowłosy
mężczyzna w szarym garniturze, ściskający pod pachą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates