|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niezręcznie. - To miło z twojej strony. - Christopher przejechał opuszkiem kciuka po jej brodzie. Poczuła, że dostaje gęsiej skórki. - Jestem miła, przynajmniej dla tych, którzy na to zasługują. Tak jak Tallulah. - Zapamiętam to sobie. A teraz chodzmy doić. W sali pasteryzacji Christopher znowu wykonał jakiś dziwny manewr z rurami. Przyglądała się temu z dłońmi wspartymi na biodrach. - Czy naprawdę musisz tak majstrować przy tych rurach, czy może robisz to specjalnie po to, żeby wprawić mnie w zakłopotanie? - A jak myślisz? - Nie zdziwiłoby mnie to. - Jesteś cyniczna. - Jestem realistką. - W takim razie napełnij te pojemniki ziarnem, zanim wejdą tu kozy. Z zagrody dobiegło stłumione dudnienie. - Co to? - zdziwiła się Larkin, marszcząc z niepokojem brwi. 105 S R - To Gilda, przywódczyni stada, i reszta dziewczyn dają nam do zrozumienia, że mamy się wziąć za dojenie. - Chcą tu wejść? - To urzekło Larkin. - Więc lubią, kiedy się je doi? Christopher uśmiechnął się. - Lubią jeść i tak długo, jak wiadra będą pełne, pozwolą zrobić ze sobą wszystko. Prawie jak ludzie. - Cynik. - Realista. Właściwie jesteśmy już gotowi, wystarczy tylko jeszcze odrobina muzyki i możemy je wpuszczać. - Odwrócił się i zaczął przeglądać stertę kompaktów. - Nie wiedziałam, że kozy lubią muzykę. - Larkin była absolutnie zaskoczona. - Wprost kochają, bez muzyki nie dają mleka. A najbardziej lubią bluesa i klasycznego rocka, za to nie cierpią klasyki. - No, co ty powiesz... - Spojrzała na niego zadziornie, gdy w pomieszczeniu rozległy się pierwsze dzwięki muzyki. - Ty pewnie nie jesteś wielkim fanem bluesa i rocka, co? - Ja? Ależ skądże, zdecydowanie wolę Mozarta - roześmiał się i chwycił za liny służące do otwierania klapy w ścianie. Pierwsza wbiegła oczywiście Gilda, a za nią kilka innych kóz, zanim znowu opuścił klapę. Larkin wykonała ten sam manewr z drugim wejściem. Mabel prowadziła drugą grupę kóz, które od razu wsunęły łebki do wiader z ziarnem, wesoło merdając krótkimi ogonkami. - Przecież dopiero co jadły - powiedziała Larkin, kręcąc z niedowierzaniem głową. - To była dopiero przystawka - wyjaśnił Christopher i uruchomił zapadki blokujące kozy na ich stanowiskach do dojenia. - Teraz jeszcze szybka dezynfekcja dla zachowania higieny - wyjaśnił. Podszedł po kolei do każdej kozy z naczyniem 106 S R wypełnionym roztworem dezynfekcyjnym, by odkazić im wymiona. - Zwietnie, a teraz jeszcze musimy usunąć stare mleko z wymion. - Musimy? Co masz na myśli? - Utwórz z kciuka i palca wskazującego kółko. Zwietnie, a teraz dokładnie to samo zrób na wymieniu, tylko dołóż jeszcze resztę palców. Larkin wykonała jego polecenie, choć kosztowało ją to sporo emocji. Wymię było gładkie i ciepłe. - Jeszcze wyżej, nie bój się, Mabel jest wyjątkowo potulna. Nie kazałbym ci doić Gildy. Gilda, usłyszawszy swoje imię, wierzgnęła tylnym kopytem. Za to Mabel spokojnie przeżuwała i tylko odwróciła się i spojrzała na Larkin, jakby chciała zapytać, dlaczego to tak długo trwa. To zmobilizowało Larkin, która zacisnęła palce i patrzyła tryumfalnie, jak do kubka spływa mleko. - Udało mi się - zawołała z dumą. Nigdy by się nie spodziewała, że ją, jako modelkę, po zaliczeniu znanych wybiegów i zdjęciach w magazynach mody, będzie tak ekscytować dojenie kozy. - Dobra dziewczyna. - Christopher poklepał Mabel, idąc do drugiej grupy kóz. - Teraz drugie wymię, a jak skończysz, podłączymy dojarkę. Patrzyła, jak zakłada na kozie wymiona przezroczyste przewody, przez które niemal natychmiast zaczęło płynąć mleko do szklanej kuli. - Ale fajnie! - zawołała Larkin. - Popatrz tylko! - Wierz mi, że gdy robisz to dwa razy dziennie przez pięć lat, przestaje to być aż takie ekscytujące. - Ale czasem... - Czasem może tak. Przez moment patrzyli na siebie w milczeniu, a potem on niebezpiecznie blisko pochylił się nad nią. - Nie musisz przypadkiem doić kóz? - spytała niewinnie. 107 S R - Tak, Tallulah czeka. Jeszcze nigdy w życiu nie była tak zmęczona. Nigdy. Miała wrażenie, że od jej przyjazdu na farmę mięło już wiele tygodni. Jak na ołowianych nogach dotarła po schodkach do kuchni, potykając się w wejściu. - Uważaj - podtrzymał ją Christopher. - Musiałabym w tym celu otworzyć oczy, a nie jestem w stanie. - A gdzie się właściwie zatrzymałaś? - Nie mam pojęcia. - Nie pomyślałaś o tym. - Jakoś nie pomyślałam - powiedziała, ziewając - ale na pewno coś znajdę. A gdzie tu jest najbliższy hotel? - W Montclair, ale w tym stanie nie możesz tam jechać. - To będę spała w samochodzie. - Zostaniesz tutaj, chodz ze mną - powiedział, zabierają jej z ręki torbę. - Chyba poza pracą nie muszę ciebie słuchać jak niewolnica? - Będziesz spać w pokoju gościnnym, a nie w moim łóżku. Nie molestuję
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|
|
|
|
|
Podobne |
|
|
|
|