Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niczym wyjęty z gotyckiego zamczyska, prezentował
się co najmniej dziwnie w otoczeniu słonecznych
kolorów.
Warren ruszył dalej korytarzem, ale ja nie podą-
żyłam jego śladem. Ten tron...
Drewno było ciemne, chociaż na moje oko słoje
wyglądały na dębowe. Rzezbione nogi przypominały
lwie łapy, a na szczycie oparcia siedziała skulona
chimera. Z każdej z nóg na jednej trzeciej wysokości
wystawał mosiężny pierścień. W całości wykonane z
mosiądzu poręcze, zakończone wystającymi pod
ostrym kątem kolcami, zdobił misterny wzór wino-
rośli, kwiatów oraz cierni.
Kiedy znalazłam się niemal na wyciągnięcie ręki od
tronu, uświadomiłam sobie, że wyczuwam obecność
jego magii. Czułam ją nawet z korytarza - nie
wiedziałam tylko, co stanowiło jej zródło. W moim
przypadku magia zazwyczaj wywołuje uczucie mro-
wienia, jakbym zanurzyła ciało w wodzie z bąbel-
kami. Ta uderzała raz po raz basem, zupełnie jak-
bym czuła uderzenia w wielki bęben, ale ich nie
słyszała.
- Mercy? - Warren stał w drzwiach. - Chyba nie
powinniśmy tu za dużo węszyć.
- Czujesz to? - zapytał Ben, który nagle znalazł się
na poziomie moich kolan. Spojrzałam w dół. Kucał z
lekko zadartą głową i z zamkniętymi oczami głęboko
wdychał powietrze. - Na tym krześle jest krew.
Już miałam go o to zapytać, gdy do pomieszczenia
wszedł wampir. Nigdy przedtem go nie widziałam.
Sądząc po rudych włosach, za życia musiał być
średniej postury Irlandczykiem. Jego krok, sztywny,
ale zarazem pełen gracji, przywodził na myśl ruchy
pająka. Wampir otarł się o Warrena i przeszedł przez
pokój, nie patrząc na żadne z nas. Usiadł na małej
ławce, której wcześniej nie dostrzegłam, blisko
przeciwległej ściany.
Przybycie nieznajomego najwyrazniej rozwiało
wszelkie wątpliwości Warrena. Podążył za wampirem
i zajął pozycję po mojej prawej. Ben podniósł się i
stanął tuż za moją lewą, dzięki czemu miałam po
bokach dwa wilkołaki.
W ciągu kilku następnych minut wszystkie miejsca
w pokoju wypełniły się wampirami. Wchodząc,
nawet nie zwracali na nas uwagi. Odebrałabym to
jako zniewagę, gdyby nie to, że na siebie również nie
patrzyli.
Policzyłam półgłosem - piętnaście wampirów.
ImponujÄ…cy widok, nawet biorÄ…c pod uwagÄ™ wy-
Å‚Ä…cznie kosztowne ubrania. Jedwabie, satyny po-
kryte brokatami we wszystkich odcieniach tęczy;
jeden czy dwaj mieli na sobie współczesne garnitury,
ale większość wystąpiła w kostiumach z dawno
minionych epok, od średniowiecza począwszy. Nie
wiedzieć czemu spodziewałam się więcej ciemnych
kolorów, ale nie dostrzegłam żadnych czerni ani sza-
rości. Wilkołaki i ja wyglądaliśmy przy nich jak włó-
czędzy. Nie żeby mnie to obchodziło.
Rozpoznałam kobietę, która podczas mojej po-
przedniej wizyty skonfiskowała krzyżyk Samuela.
Usiadła na jednym z koralowych krzeseł, jakby było
taboretem; wyprostowała plecy wzorem damy
z epoki wiktoriańskiej w sztywnym gorsecie, mimo
że miała na sobie błękitną suknię z jedwabiu w stylu
lat dwudziestych, ozdobioną rzędami frędzli. Zwa-
żywszy na jej postawę, taki strój sprawiał osobliwie
frywolne wrażenie. Szukałam wzrokiem pianistki
Lilly, ale nie było jej w pokoju.
Moją uwagę przyciągnął mężczyzna, którego głowę
zdobiły wstęgi siwych włosów. W przeciwieństwie do
wilkołaków, wampiry przez cały okres swego
istnienia wyglądają dokładnie tak, jak w momencie,
gdy zostają przemienione. Mimo że mężczyzna
sprawiał wrażenie niezwykle starego, niewykluczone,
że był najmłodszym wampirem w pomieszczeniu.
Zerknęłam na jego twarz i uświadomiłam sobie, że
jako jedyny patrzy w moją stronę. Oblizał usta, a ja
postąpiłam krok do przodu, zanim zdołałam opuścić
głowę.
Wilkołaki potrafią przykuwać wzrok podczas walk o
dominację, ale nie zawładną twoim umysłem, jeśli
wytrzymasz ich spojrzenie. Choć jako zmien-
nokształtna nie powinnam ulegać mocy wampirów,
było oczywiste, że odczuwałam magnetyzm bijący z
ich oczu.
Podczas gdy grałam ze starcem w unikanie spojrzeń,
do pokoju wszedł ciemnowłosy młody mężczyzna o
wąskich ramionach. Podobnie jak Stefan, wyglądał
bardziej ludzko od pozostałych wampirów. W
pamięci utkwił mi przede wszystkim jego strój;
nawet jeśli teraz nie miał na sobie tej samej
pirackiej koszuli, w którą był ubrany tej nocy, gdy go
poznałam, to założył blizniaczo podobną. Kiedy już
usiadł na krześle niedaleko środka pokoju, w
przeciwieństwie do całej reszty gospodarzy tego
domu, zaszczycił mnie spojrzeniem i uprzejmym
uśmiechem. Nie znałam go dość dobrze, by
stwierdzić, czy należał do moich przyjaciół, czy
wrogów.
Zanim zdecydowałam, w jaki sposób odwzajemnić
gest powitania, do pokoju weszła Marsilia, pani
Zrodkowo-Kolumbijskiej Chmary. Miała na sobie
olśniewającą czerwoną spódnicę w hiszpańskim sty-
lu, plisowaną białą bluzkę i czarny szal, który bar-
dziej, niżby się można spodziewać, pasował do jej
blond włosów i ciemnych oczu.
Stąpała płynnie i z gracją, której jej zabrakło pod-
czas naszego pierwszego spotkania. Ze wszystkich
zgromadzonych wampirów Marsilia jako jedyna była
piękna. Niespiesznie ułożyła spódnicę, po czym
usiadła na krześle w centrum półokręgu. Czerwień
jej kreacji kłóciła się z koralowym obiciem mebla.
Nie wiem dlaczego, ale poczułam się dzięki temu
lepiej.
Wpatrywała się w nas - nie, w moich towarzyszy -
pożądliwym, prawie głodnym wzrokiem. Doskonale
pamiętałam, jak zareagowała na obecność Samuela,
i zaczęłam się zastanawiać, czy nie przejawia
upodobania do wilkołaków. Jak powiedział mi
Stefan, to właśnie przez wilka wypędzono ją z Włoch.
Prawa wampirów nie zabraniają żerowania na
wilkołakach, ale ten, którego wybrała, należał do
potężniejszego i bardziej wpływowego wampira.
Ben i Warren zachowali na tyle rozsądku, by unikać
spojrzenia Marsilii. Instynktownie zaczęliby walczyć
o dominacjÄ™ i zmusiliby jÄ… do spuszczenia wzroku,
wpędzając nas w niemałe kłopoty.
W końcu głęboki głos Marsilii przerwał ciszę.
- Sprowadzcie Stefana. Powiedzcie mu, że dotarła
jego ulubienica i że zmęczyło nas czekanie.
Nie potrafiłam stwierdzić, do kogo kierowała te
słowa. Cały czas patrzyła na Warrena - na którym
skupiła całą uwagę, zapominając o Benie - ale An-
dre wstał i powiedział:
- Będzie chciał przyprowadzić Daniela.
- Daniel odbywa karę. Nie może przyjść.
Wampir, który przemówił, siedział bezpośrednio po
lewej stronie Marsilii. Miał na sobie płowego koloru
dziewiętnastowieczny garnitur uzupełniony
kieszonkowym zegarkiem i jedwabnÄ… kamizelkÄ… w
niebieskie pasy. Jego wąsy, co ciekawe, również w
paski, były brązowo-srebrne. Zaczesane do tyłu
włosy zakrywały łysinę na czubku głowy. Marsilia
zacisnęła usta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates