[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tygodnie w słońcu na wodzie i do widzenia! Mason uświadomił sobie ze zdziwieniem, że dotknęło go to; nie chciał, by Jane o nim zapomniała. Carlton obserwował Masona kątem oka i zauważył malujące się na jego twarzy mieszane emocje. Uśmiechnął się lekko i zasłonił się swoją gazetą. Z jego wyblakłych oczu, gdyby móc je dostrzec, wyczytać można było tęsknotę za jakimś dawno umarłym wspomnieniem. RS 69 ROZDZIAA 15 Pani Logan przemierzała podwórze w kierunku domu pewnym krokiem, świadczącym o doskonałej znajomości każdego cala gospodarstwa. Nakarmiła kurczaki, teraz musi zabrać się do przygotowania kolacji. Ben powinien już wkrótce być w domu. Westchnąwszy weszła po schodach na górę i położyła ostrożnie na ławce przy drzwiach kosz pełen jajek. Ben był ostatnio jakiś nieswój. Nie tylko martwiło ją to; dręczyło to jej sumienie, bo wiedziała, że ona właśnie jest przyczyną tej zmiany, że cierpi, bo nie może poślubić Lessie, ponieważ stoi między nimi matka. Ale ja nic nie mogę na to poradzić, Panie Boże wyszeptała zatrzymawszy się na chwilę w drzwiach kuchni z twarzą zwróconą ku niebu. Założyła na perkalową suknię czysty kraciasty bawełniany fartuch i pochyliwszy się nad drewnem, które Ben przygotował w piecyku dziś rano, zapaliła zapałkę. Ugotuje mu pyszną kolację: to, co lubi najbardziej. Może wreszcie zje z większym apetytem niż ostatnimi czasy. Wszelkimi możliwymi sposobami starała się uciszyć szeptający w niej głos sumienia. Powtarzała temu głosowi, że zrobi wszystko, żeby odkupić swą niegodziwość; wszystko z wyjątkiem tego jednego nie da zgody na ich małżeństwo. Tego zrobić nie może i nie zrobi! To ponad jej siły. Trzeba zapalić stojącą na środku stołu lampę naftową. Ben lubił idąc ścieżką do domu widzieć w oknach światło. Jej samej nie robiło to oczywiście różnicy. Dla niej zawsze panowała noc, nie istniało światło, ale ze względu na Bena trzeba było zapalać lampę. Wzięła więc z pudełka na piecu długą kuchenną zapałkę, pewnym ruchem podniosła do góry klosz lampy, dotknęła zapałką knota i, odczekawszy aż się zapali, nasadziła klosz z powrotem na miejsce. Sama nie potrafiła pózniej ustalić, co się właściwie stało. Najwidoczniej, z powodu zmartwienia i nerwów, jej ręce nie były w tym momencie tak pewne jak zwykle. Klosz, zamiast na swoim miejscu, wylądował obok lampki, potrącając ją; pani Logan usłyszała, jak lampa spada na podłogę i rozbija się; potem zaraz poczuła błysk ognia zapaliła się od knota rozlana nafta. Cofnęła" się do tyłu i przez moment stała zdjęta nagłą paniką. Gdzie są drzwi na tylny ganek? Musi się stąd wydostać! Za chwilę dom stanie w płomieniach; nie ugasi przecież ognia nie widząc go. Czuła żar, słyszała, jak płomienie wgryzają się łapczywie w starą drewnianą podłogę, przeskakując z foteli na ściany. Zaczęła, przerażona, obmacywać swą sztywno RS 70 wykrochmaloną perkalową sukienkę, ale z ulgą stwierdziła, że ta nie zajęła się jeszcze od ognia. Potykała się wycofując wciąż do tyłu; poczuła, że opuściła ją cała pewność siebie w panice straciła orientację w swym własnym mieszkaniu. Gdzie są drzwi? I skąd będzie miała pewność, że znalazła te właściwe drzwi, prowadzące z domu na ganek, a nie biega z pokoju do pokoju jak kurczak z obciętą głową! Zasłaniając się przed rosnącym żarem zrobiła wysiłek, żeby się skoncentrować. Jej ręka napotkała klamkę: przekręciła ją i nagle owiało ją świeże, chłodne, wieczorne powietrze. Trzymając się poręczy szła przed siebie, znalazła schody i zeszła po nich na tylny ganek. Ale gdzie teraz? Las był suchy jak papier, a dom otaczały same stare drzewa. Ogień szybko się rozprzestrzeni i może osaczyć ją równie łatwo poza domem jak w domu. %7łeby tak Ben już wrócił! %7łeby udało jej się znalezć ścieżkę prowadzącą do drogi. Szła łkając, potykając się co chwila, przerażona jak nigdy dotąd: w śmiertelnej panice rozpłynęła się gdzieś nagle cała jej doskonale wyuczona znajomość okolicy. Odbiła się od wielkiego drzewa, za chwilę znowu na nie wpadła i przywarła do pnia, wsłuchując się w coraz głośniejszy ryk płomieni pożerających starą podłogę i meble, przenoszących się już na otaczające dom drzewa. Och, gdybyż potrafiła dotrzeć do pola za stajnią! tam nie było drzew, niczego, co mogłoby się zapalić. Gdyby mogła dojść do połowy pola, byłaby ocalona. Jeśli to wielkie drzewo, o które się opiera, stoi z tyłu domu, jeśli wyszła tylnymi drzwiami, tak jak jej się zdawało, to wystarczy iść teraz w kierunku na zachód i znajdzie się na polu. Ale jeśli to jest drzewo stojące przy ścieżce, to do drogi można z tego miejsca dotrzeć jedynie przez las, między drzewami, które w każdej chwili mogą zamienić się w płonące pochodnie. Panie Boże, spraw, żebym dotarła do pola. Boże, spraw, żebym dotarła do pola, modliła się i usłyszała głośny trzask: zawalił się dach domu. Nie było już czasu na zastanawianie. Trzeba było natychmiast uciekać z tego piekła, którego żar czuła już nawet tutaj. Po omacku, z rękami wyciągniętymi przed sobą, przeszła przez jakąś pustą przestrzeń i natknąwszy się na drucianą siatkę, załkała z radości. Ogrodzenie dla kurczaków! To musi być to! Jeśli uda jej się obejść siatkę, dojdzie do zaoranej części pola i będzie uratowana! Szlochając z przerażenia i szoku dotarła do rogu ogrodzenia i szła dalej. Nagle zatrzymała się w nowym przypływie paniki. Jeśli pójdzie dalej wzdłuż ogrodzenia, dojdzie w końcu z powrotem do rogu stajni. A od niej RS 71 blisko do domu i wysokich drzew, które zawsze tak kochała, a które teraz stanowiły dodatkowe zagrożenie byłaby więc znów w niebezpieczeństwie. Kiedy w końcu poczuła, że dobrnęła do rogu ogrodzenia najbliżej pola, ciężko było jej oderwać ręce od narożnego słupka. Wiedziała, że jej ocalenie zależy od tego, żeby znalezć się w środku
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|