|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
półdolarówki), przypominał mi: 1. Daniela Jamesa; 2. Pierwsze dni w Grecji; 3. Europę; 4. Miłość; 5. Pierwszy z przejawów mojej wielkiej odwagi. . . i to wszyst- ko w jednym maleńkim, tajemniczym szkiełku. Tej nocy w Mediolanie leżało ono na szczycie jednej z poduszek. Danek za- niósł je do jubilera, który wywiercił w jednym rogu maleńką dziurkę, tak że mógł je nanizać na cienki, złoty łańcuszek, który kupił mój mąż. Zliczną całość, która w ten sposób powstała, mogłam nosić jako naszyjnik. Często wspominałam, że chcę tak zrobić, jeśli kiedykolwiek dorobię się trochę ekstra pieniędzy. Był to typowy prezent od Danka pełen miłości, przemyśleń, bardzo osobi- sty. Podeszłam i obdarzyłam go niedzwiedzim uściskiem. Jesteś takim wielkim. . . skarbem. Wiesz o tym, Daneczku? Bardzo ci dzię- kuję. Proszę bardzo. Chyba opada ci ręcznik. Popchnęłam go na łóżko i w zwol- nionym tempie, tak kusząco, jak tylko umiałam, nałożyłam jego naszyjnik, przez cały czas bacznie go obserwując. Moje ciało było naładowane elektrycznością, która mrowieniem rozgrzewała moją napiętą skórę. Znów byliśmy oboje gotowi, ale teraz wszystko powinno rozgrywać się powoli. Nie zabawnie czy po przyja- cielsku leniwie jak przedtem, w wannie. Teraz miała to być powolność pełna żaru, krew dudniąca pod czaszką powoli. Jeszcze nie dotykaj jeszcze nie. Czekaj i patrz, patrz, póki już nie będziesz mógł tego znieść, a potem znowu czekaj. 123 Zrozumiał. Robiliśmy to już dawniej w ten sposób, ale ponieważ to był Me- diolan i moje urodziny, a w powietrzu między nami było tyle czarów jak nigdy dotąd, czekaliśmy jeszcze dłużej. Jedynym ruchem, jaki wykonał Danek, było włożenie jednego palca pod złoty naszyjnik i delikatne łaskotanie. Czułam je na całych piersiach. Cały czas patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Wszystkiego najlepszego, moja Cullen. Pózniej, spocona i wyczerpana, zapadłam natychmiast w sen. Zniło mi się, że odwiedzaliśmy grób naszej córki. Doszłam do wniosku, że rozminęliśmy się z telefonem o jakieś dwadzieścia minut. Byliśmy już w drodze na lotnisko w Mediolanie, kiedy do hotelu zadzwo- niła siostra Danka z Północnej Karoliny z wiadomością, że jego matka zasłabła w pracy i zawieziono ją do szpitala, na oddział intensywnej terapii. Rokowania nie były pomyślne wymagała natychmiastowej operacji serca, czy coś w tym rodzaju. Moi rodzice przekazali nam tę wiadomość, kiedy wróciliśmy do Nowego Jor- ku i pojechaliśmy do nich odebrać Mae. Danek zadzwonił od nich do Północnej Karoliny i dowiedział się o wszystkich okropnych szczegółach. Uznaliśmy, że zaoszczędzi sobie czasu i zmartwień, jeśli natychmiast pojedzie z powrotem na lotnisko i sam poleci najbliższym lotem do Winston-Salem. Jeżeli będzie musiał pozostać tam przez jakiś czas zawsze mogę razem z Mae dołączyć do niego póz- niej. Na razie liczyło się tylko to, by szybko tam dotarł. Kłopoty zawsze wiedzą, jak cię dotknąć wstrętną niespodzianką. Siedzisz so- bie w domu przy kominku, a tu błysk i nagle jesteś w zupełnie obcym mieście, nie znasz języka, wszystkie banki są zamknięte, nie masz planu miasta, a zapadła już noc. Rodzice spytali, czy chcę z nimi zostać, ale po wyjezdzie Danka byłam zbyt przewrażliwiona i nie w sosie, by przyjąć ich propozycję. Chciałam tylko położyć Mae w kojcu, przy słonecznym oknie naszego pokoju dziennego, zrzucić z siebie wygniecione podróżne ubrania, wziąć prysznic, rzucić okiem na pocztę. . . być w domu. To był duży błąd, że nie zostałam ze staruszkami. Jak zwykle moi rodzice traktowali pannę Mae James jak pępek świata i ona nie mała zamiaru chętnie zre- zygnować z takiego statusu. Innymi słowy, zupełnie zatruła mi resztę dnia. Witaj w domu, Mamo! Ostrzyłyśmy przeciwko sobie noże, aż wreszcie poddała się, tra- cąc z wściekłości oddech, i usnęła w swojej kołysce z imponującym grymasem na twarzy. Pózniej z miasta zadzwonił Eliot, chcąc się przywitać i zapytać, jak było. Kie- dy powiedziałam mu, co się dzieje, oznajmił, że za parę godzin wpadnie z kolacją z naszej pobliskiej, okropnej, chińskiej restauracji. Tak bardzo się ucieszyłam, 124 słysząc jego głos i wiedząc, że przyjdzie dotrzymać mi towarzystwa. Wcześniej wieczór zapowiadał się straszliwie długi i beznadziejny. Mój wewnętrzny zegar był tak rozklekotany, że po telefonie Eliota całe moje ciało zaczęło zwalniać obroty. Wiedziałam, że nadszedł czas na drzemkę. Obudził mnie telefon. Kiedy otworzyłam oczy, cały pokój był pogrążony w mroku. Dzwonek był przerazliwy i ostry. Zaniepokojona spojrzałam na zegarek i jego zielona poświata powiedziała mi, że przespałam ponad trzy godziny. Zwlokłam się z kanapy i ciągle jeszcze odurzona snem wpadłam na Eliota,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|
|
|
|
|
Podobne |
|
|
|
|