Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ujrzała w sobie ładną, atrakcyjną kobietę. Ogromnie poprawiło jej to
humor.
Gdy zaprosił ją na bal dobroczynny, wahała się. Nie miała w tej
dziedzinie żadnego doświadczenia, nie wiedziała, jak się będzie czuła w
obcym świecie, jak przez to przebrnie. Nigdy nie uczestniczyła w czymś
takim.
Patrząc teraz na siebie w długiej, ozdobionej srebrem sukni, w
szpilkach, z włosami upiętymi na czubku głowy, pomyślała, że chyba
jakoś to zniesie. Taka ładna dziewczyna musi sobie poradzić...
Nagle całkiem straciła humor. Tak, ona i Marc to dwa całkiem różne
światy. Jednakże... Pierwszą jego troską było to, by nie zhańbić
rodowego nazwiska. Nie przyszło mu nawet do głowy małżeństwo. Ona
go kocha, lecz dla niego to nie ma znaczenia.
- W ogóle już nic nie ma znaczenia - szepnęła, a w jej oczach
zalśniły łzy.
Chociaż... Odkąd powiedziała mu o ciąży, okazywał jej tyle czułości,
tak bardzo się o nią troszczył. Jeśli nie jest im sądzona wspólna
przyszłość, chciałaby, żeby te ostatnie dni były pełne radości. Pragnęła
też, żeby smak jej ust i zapach jej ciała Marc zapamiętał na zawsze. Bo
przed rozstaniem pragnęła, by jeszcze raz przeżyli cudowne, upojne
chwile.
- A potem już nic nie będzie miało znaczenia - powtórzyła cicho.
Jednak pozostał do rozwiązania najważniejszy problem, którego dotąd
nie potrafiła rozwiązać... i chyba nie rozwiąże. Robiła wszystko, co w jej
mocy. Pociągała za wszystkie sznurki, pukała do różnych drzwi, ale nie
udało jej się oczyścić Marca z zarzutów o oszustwo. Gdyby tylko zdołała
podważyć pewien obciążający Marca fragment oskarżenia i udowodnić,
że to właśnie Chastain był opłacany przez kartel! Niestety FBI miało
związane ręce. Nawet gdyby bez nakazu dostali się do twardego dysku
zastępcy prokuratora, żaden sąd nie uznałby nielegalnie zdobytych
dowodów.
Dana przysięgła sobie, że nie spocznie, póki nie posadzi Chastaina na
anula & polgara
ławie oskarżonych. Nie spocznie również do czasu, aż Escalante
znajdzie się za kratkami.
Marc również podjął niezwykle ważną i brzemienną w skutki decyzję:
nie pozwoli, aby jego rodzina cierpiała przez niego. Woli pójść do
więzienia, niż dopuścić, by Ian wdał się w konszachty z królem
narkotyków.
Chastain omal nie przekonał sędziego, by ten uchylił warunkowe
zwolnienie Marca. Dowodził, że „oskarżony Marcus Danforth,
korzystając z wpływów i pieniędzy ojca, na pewno ucieknie za granicę".
Biuro prokuratora zdobyło ponadto kolejny dowód w sprawie. Otóż
niedawno widziano Marca w towarzystwie Escalantego.
Co gorsza, Steve rozgłosił wieść, że Marc postanowił iść do więzienia
ze względu na własne bezpieczeństwo. Zdaniem FBI będzie
bezpieczniejszy w odosobnieniu niż na wolności. Dana była
zrozpaczona, wiedziała jednak, że decyzja już zapadła. Wszystko więc
wskazywało na to, że pod koniec tygodnia Marc znowu znajdzie się za
kratkami.
Zgadzała się jednak z szefem, że Marc w więzieniu będzie
bezpieczniejszy, bo Escalante nie zdoła do niego dotrzeć. Mimo to
przeżywała najcięższe w swym życiu chwile, wyobrażając sobie, jak
bardzo samotnie Marc będzie się czuł w ponurej celi.
- Jesteś, gotowa? - Marc, uchyliwszy drzwi, zajrzał do łazienki. - No
proszę! - Pogwizdując, uniósł brwi. - Jesteś taka piękna, że mógłbym cię
zjeść!
Marc Danforth w smokingu wyglądał jak marzenie. Każda spędzona z
nim chwila wywoływała w niej dreszcz emocji.
Wykonała półobrót i wdzięcznie się skłoniła, a on nie mógł od niej
oczu oderwać. W końcu powiedział:
- Nie chcę, by ktoś inny cieszył tobą wzrok. Nie zamierzam dzielić
się twoim widokiem z facetami na balu.
Dana uśmiechnęła się promiennie. Wiedziała, że ładnie wygląda, i
cieszyło ją to. Po raz pierwszy w życiu tak się czuła.
- Chwileczkę - powiedział Marc. - Spotkamy się za minutę przed
frontowymi drzwiami, dobrze?
Skinęła głową, chwyciła szal i jakiś mały przedmiot ze skóry, który
anula & polgara
pełnił rolę portmonetki. Broń by się w niej nie zmieściła, zaledwie
szminka do ust, no i może telefon komórkowy.
Na szczęście broń była dobrze przymocowana do szerokiej gumowej
taśmy otaczającej udo. Bał nie bal, ale służba służbą. Musi tylko
pamiętać, by we właściwej chwili pozbyć się tej broni, nim Marc się
zorientuje.
- Dano - powiedział, gdy zjawiła się w holu, i stanął u jej boku. -
Bądź łaskawa... - Nim wziął ją pod ramię, rozłożył dłoń, w której coś
błysnęło. - Włóż to, proszę.
Duże, wyjątkowej urody kolczyki zalśniły brylantami. Dana
potrząsnęła głową, cofnęła się.
- Nie... nie mogę. To za drogie dla mnie...
- Któż bardziej jest ich godny niż uzbrojona agentka? Bo masz broń,
prawda? - Uśmiechnął się kpiąco, ale bez złośliwości.
Wypadło to naprawdę uroczo.
- Tak. Czy to cię podnieca?
- Wszystko w tobie mnie podnieca. - Splótł jej palce ze swoimi. -
Proszę cię, włóż te kolczyki. Dała mi je moja matka dla matki... moich
dzieci.
- Muszę ci coś powiedzieć...
- Później - przerwał jej. - Bo się spóźnimy. Ale najpierw włóż
kolczyki. Spraw mi tę radość. Chcę, żebyś miała to, co należało do mojej
matki.
Uniósł jej głowę, a drugą ręką wpiął jej klejnot, potem drugi.
Chciało jej się płakać ze wzruszenia. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates