[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W takim razie twoja misja została zakoń- czona. Sięgnęła po płaszcz. Skoro Jesse jest w areszcie, to już nie potrzebuję ochroniarza przez całą dobę. Mogę wrócić do domu i dobrze zamknąć się od wewnątrz... Zanim uznam sprawę za zamkniętą, po- trzebuję czegoś więcej niż kilka, być może, tyl- ko przypadkowych faktów i prośbę podejrza- nego o adwokata. Poza tym obawiam się, że tak piękna kobieta jak ty potrzebuje osobistego ochroniarza na stałe. ROZDZIAA DZIESITY Już ponad godzinę temu minął dzień Zwiętego Walentego powiedziała Ronnie do mikrofonu. Zerknęła w kierunku Eliego i uśmiechnęła się. Na szczęście już bezpo- wrotnie przeszedł do historii. Byli sami w radiu. Zegar wiszący w studiu wskazywał piętnaście minut po pierwszej w nocy. Ronnie bardzo się zmieniła w ciągu ostat- niego tygodnia, wyraznie wypiękniała, jej ka- sztanowe włosy łagodnie opadały na ramiona, oczy lśniły, policzki zdobił lekki rumieniec, a na ustach czaił się uwodzicielski uśmiech. Za- miast dżinsów, koszulki i tenisówek miała tej nocy na sobie obcisłą czarną spódnicę do kolan, biały sweterek i czarne długie botki. Eli podej- rzewał, że chciała go tym strojem oczarować i musiał przyznać, iż odniosła pełen sukces. 106 Linda Winstead Jones Mam tu piosenkę dla wszystkich kobiet, które marzą o rycerzu w lśniącej zbroi, a rze- czywistość wciąż przywołuje je do porządku zaanonsowała. Włączyła melancholijną piosenkę o ryce- rzach i dżentelmenach i wyszła na korytarz, gdzie czekał na nią Eli. Co ty ze mną zrobiłeś? Mam ci opowiedzieć ze szczegółami? Wiesz, o co mi chodzi. Nie odwróciła wzroku, choć jej policzki nabrały bardziej in- tensywnego koloru. Miałam tu dziś przyjść, wyśmiać romantyczny nastrój Zwięta Zako- chanych, drwić z... Chciała powiedzieć ,,z miłości , ale nie była w stanie wykrztusić tego słowa. Było jeszcze za wcześnie... To były najpiękniejsze Walentynki w mo- im życiu zadeklarował. Moje też. Zarzuciła mu ramiona na szyję. Spędzili większość dnia w łóżku, jedząc, rozmawiając, śpiąc, ale przede wszystkim ko- chając się. Eli wciąż próbował przekonać siebie samego, że jego uczucia wobec Ronnie miały czysto fizyczne podłoże. Nie szło mu to jednak zbyt dobrze, ponieważ im dłużej z nią przeby- wał, tym więcej jej pragnął, a na myśl o tym, że wkrótce jego zadanie zostanie wykonane, a mi- sja ochroniarza dobiegnie końca, czuł niesły- chany żal. Telefon po północy 107 Ronnie przylgnęła do niego całym ciałem. A pamiętasz, jak od razu odgadłam, gdy tylko cię zobaczyłam po raz pierwszy, że jesteś policjantem? A jakże, pamiętam. Uśmiechnął się przekornie i dodał: W dodatku nie cierpiałaś mnie za to. Wcale nie. Musnęła wargami jego szyję. Po prostu zachowywałam ostrożność. Ale już nie muszę. Brzmiało to jak poważne wyznanie. Takie, jakich unikał przez ostatnich sześć lat jak ognia. A kiedy ja cię zobaczyłem po raz pierw- szy, ucieszyłem się, że nie jesteś stara, pomarsz- czona i nie masz na twarzy brodawek od- wzajemnił się. Roześmiała się wesoło, a ten jej śmiech stopił resztki lodu, jakie wciąż zalegały w jego sercu. Gdy pocałowała go w usta, w mgnieniu oka zrozumiał, że nie wystarczy mu nawet kilku- dniowy wspólny wypad do chaty w lesie. Dotarło do niego, iż tak naprawdę nie chciał się z nią w ogóle rozstawać. Z każdą chwilą ich pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny i intensywny, ich ciała lgnęły do siebie jak przyciągające się magnesy. Ile mamy czasu? wyszeptał, ledwie łapiąc oddech. Zerknęła na zegarek. 108 Linda Winstead Jones Dziewięć minut i czterdzieści siedem se- kund. Nie musiała pytać, czemu sprawdzał czas, tylko z uwodzicielskim uśmiechem sięgnęła do paska jego spodni. Eli porwał ją w ramiona, okręcił i oparł plecami o ścianę. Jego ręce niecierpliwie powędrowały pod jej spódnicę, by zsunąć rajstopy i majteczki. Zamknęła oczy, by jeszcze intensywniej odczuwać przyjemność, jaką wywoływały w niej jego intymne pieszczoty. Jej skupiony wyraz twarzy napełniał Eliego czułością i prag- nieniem, by dać jej jeszcze więcej, by zadość- uczynić jej za te wszystkie smutki, które prze- żywała przez ostatnie dwa lata. Gdy już byli na krawędzi rozkoszy, z głoś- ników zabrzmiały pierwsze takty piosenki o znamiennym tytule ,,Nie ma miłości . A oni właśnie rytmicznie poruszali się, jak w jakimś namiętnym tańcu, przecząc tym samym peł- nym goryczy słowom utworu. Do niedawna był to swoisty hymn Ronnie i jej audycji, ale dzięki Eliemu odzyskała wiarę w to, że miłość istnieje i od razu poczuła niewysłowioną ulgę. Tylko miłość nadaje życiu sens. Chyba potrzebuję nowego hymnu szep- nęła mu do ucha, lekko dotykając wargami jego szyi. Na to wygląda mruknął. Telefon po północy 109 Wpadła do studia na trzy sekundy przed końcem ostatniego zaprogramowanego utwo-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|