Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie, proszę pani. Tu jest napisane, że mam doręczyć te kwiaty Angeli Di Franci,
trzysta czterdzieści siedem Wschodnia Dziewiąta Ulica, mieszkanie trzy B. - Następnie
zezując na kartkę, dodał: - Zamówienie zostało złożone przez...
- Dobrze już, dobrze. - Wygrzebałam z kieszeni garść drobnych, aby uciszyć moją
kwiatową Nemezis, i odebrałam przeklętą roślinę.
Bóg jeden wie, jaką sumę wręczyłam posłańcowi, bo zniknął, uśmiechnięty od ucha
do ucha, zanim zdążyłam zapytać, jak pielęgnować tę cholerną roślinę. Modliłam się tylko,
żeby nie kosztowała więcej niż róże, które zamówiłam.
- Hej, czy to azalia?! - zawołał Justin, kiedy weszłam do salonu. Nie miałam pojęcia,
jak sobie poradzić z tą wariacką sytuacją. - Kocham azalie. Moja mama uprawiała je w Oak
Park, kiedy byłem mały.
Koniec z atmosferą romansu. Nie uda mi się przekonać Kirka, że mam tajemniczego
wielbiciela.
- Co jest napisane na bileciku? - spytał Kirk.
- Właśnie, co? - Justin też był bardzo ciekaw mojej małej tajemnicy. Też chciałam to
wiedzieć. Otworzyłam bilecik. Kiedy odczytałam wydrukowane słowa, poczułam, że mój
idealnie idiotyczny plan okazał się jeszcze głupszy.  Z najlepszymi życzeniami szybkiego
powrotu do zdrowia od kochajÄ…cych Sama i Stelli .
- Kim są Sam i Stella? - spytał Kirk.
Sama chciałabym to wiedzieć.
Jak się okazało, całkowicie (prawie) powróciłam do zdrowia po fiasku azaliowym. Po
kolacji składającej się ze szparagów, kartofli i pieczonego kurczaka (zamówionego w
restauracji na rogu, kiedy mięso stało się niejadalne z powodu zbyt długiego pieczenia) Kirk i
ja wycofaliśmy się do mojego pokoju, zostawiając Justina z azalią. Tak mu się spodobała, że
usunął parę stosów książek z parapetu, żeby zrobić miejsce dla najnowszego nabytku w
naszym cudownym domku.
A kiedy z Kirkiem leżeliśmy sobie w łóżku, oglądając powtórki różnych seriali,
zadzwonił telefon.
Kirk momentalnie zmarszczył czoło.
- Kto, do diabła, dzwoni o tej porze?
Wzruszając ramionami, sięgnęłam po słuchawkę. Pózne rozmowy nie były dla mnie
niczym niezwykłym, ale on o tym nie wiedział. W końcu nie spędzał tu tyle czasu, żeby
poznać moje zwyczaje.
- Halo? - powiedziałam niepewnie.
- Czy ty w ogóle nie zamierzałaś do mnie oddzwonić?
- Josh! - wykrzyknęłam. - Strasznie cię przepraszam, byłam... no wiesz, zajęta -
jąkałam się. - Co u ciebie?
Nie miałam odwagi spojrzeć na Kirka, który prawdopodobnie zadawał sobie pytanie,
dlaczego Josh dzwoni do mnie o - szybko zerknęłam na zegar - 23.47. Ale z Joshem
przyjazniliśmy się od tak dawna, że mogliśmy telefonować do siebie o każdej porze dnia i
nocy - po radę albo bez powodu, albo w innych sprawach - od błędów lekarskich (Josh po
porzuceniu aktorstwa pracował w ubezpieczeniach) po pułapki, których mam unikać podczas
przesłuchań (Josh uwielbiał dawać dobre rady dotyczące kariery, z której sam zrezygnował).
Odkąd zamieszkał z Emily, pózne nocne rozmowy były coraz rzadsze, ale wciąż się
odbywały.
- Nie dostałaś mojej wiadomości? - zapytał.
- Tak, tak, dostałam. To... cudownie.
- No wiesz, w końcu nie co dzień mężczyzna znajduje kobietę, z którą chce spędzić
resztę życia - powiedział z zadowoleniem. Potem, jakby chcąc mnie pocieszyć, że to nie ja
jestem tą kobietą, dodał: - Ale chcę, żebyś wiedziała, że jesteś pierwszą osobą, której o tym
mówię - oczywiście poza rodziną Emily.
Aadna mi pociecha. A komuż innemu miałby powiedzieć? Nie rozmawiał z rodzicami
(po latach terapii okazało się, że rodzice nie tylko wyrządzili mu wiele krzywd w przeszłości,
ale że robiliby to także w przyszłości), a z większością przyjaciół zerwał, kiedy dla Emily
zrezygnował z całego swojego życia. Zostałam mu ja.
- Co powiesz na małą kolację w poniedziałek wieczorem? Trzeba to uczcić.
- Poniedziałek wieczorem? - powtórzyłam. Pomyślałam sobie, że jak zwykle nie mam
w planie nic poza zwykłym jedzeniem na wynos i filmem na wideo u Kirka. - O której?
- Koło ósmej?
- Dobrze - zgodziłam się, poddając się przeznaczeniu.
- Nie mogę się doczekać, Angie.
- Ja też - odpowiedziałam i w całkowitym stuporze odłożyłam słuchawkę.
Zerknęłam na Kirka i ożywiłam się w jednej chwili. Sądząc po gniewnym spojrzeniu i
zmarszczonym czole, był zazdrosny. Zazdrosny!
- O co tu, u diabła, chodzi? - warknął. Najwyrazniej bardzo zazdrosny.
- Och, nic takiego! - Machnęłam nonszalancko ręką i wtulając się w niego, zaczęłam
znowu oglądać telewizję. - To był Josh. Pamiętasz Josha?
Poznali się ponad rok temu. Grałam pannę Julię w inscenizacji sztuki o tym samym
tytule. Wtedy jeszcze wierzyłam, że granie nieznanych postaci w jeszcze mniej znanych
miejscach do czegoś mnie doprowadzi. Mimo że sam Jose porzucił aktorstwo, wciąż
przychodził mnie oglądać (o ile oczywiście grałam coś więcej niż szarego człowieka z tłumu).
Był już wtedy z Emily, ale nigdy jej nie przyprowadzał. Podejrzewałam, że ich dobrze
rokujący związek był jeszcze zbyt świeży, żeby poznawać ją z byłą dziewczyną. Ja
przedstawiłam go Kirkowi po prostu jako  przyjaciela . Dopiero kilka miesięcy pózniej
podczas jednej z tych rozmów, podczas których spowiadasz się z własnej przeszłości,
powiedziałam mu, że kiedyś ze sobą chodziliśmy. Wtedy przeszedł nad tym do porządku
dziennego, ale po telefonie o północy wszystko się zmieniło.
- Czego chciał?
- Och, zaprosił mnie na kolację w poniedziałek. - Widzicie? %7ładnych kłamstw.
- Czy my nie spotykamy się zwykle w poniedziałki?
- A czy mieliśmy jakieś plany? - spytałam niewinnie.
Właśnie. Często spotykałam się z Kirkiem w poniedziałkowe wieczory, zatem założył,
że będzie tak dalej. On nie musi mnie zapraszać, ja nie muszę się zapowiadać.
- Naprawdę zamierzasz iść na kolację ze swoim byłym? - Szare oczy Kirka wyrażały
głębokie zdumienie.
- Och, wcale nie myślę o Joshu w ten sposób - powiedziałam. - Jesteśmy tylko
przyjaciółmi - dodałam. - Bardzo bliskimi.
I zanim uśmiech satysfakcji wypłynął mi na twarz i zdradził wszystko, oparłam
policzek na nagiej piersi Kirka i udawałam, że oglądam telewizję. Ale kogo ja oszukiwałam?
Serce wyrywało mi się z piersi, śpiewając pieśń zwycięstwa. Kirk był zazdrosny! To musiało
coś znaczyć, nie?
Miłość to znaczy nigdy już nie pakować do torby ubrań na zmianę
Intryga skończyła się tym, że musiałam wytrzymać z Joshem przez cały wieczór. Nie
żeby nie był dobrym przyjacielem, wręcz przeciwnie. Ale wolałam go w kontaktach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates