Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ciesz siÄ™, Eliasie, \e nie sprzeciwiam siÄ™ jaszczurkom, chocia\ za nimi nie
przepadam. Ale \aby czy wę\e... Brr! Chyba wyrzuciłabym cię z domu, gdybyś kupił tego
pytona, którego niedawno oglądałeś.
- Ale\, kochanie, muszę mieć jakieś hobby, a bywają przecie\ znacznie gorsze.
Pamiętasz tego szamana z amazońskiej d\ungli? Tego, co zbierał głowy?
- Masz rację, ju\ nic nie mówię. - Tina przyło\yła rękę do serca, jakby składała
przysięgę. - To co, przyjdziesz do nas, kochanie? Zaprosiłam pana Ropera na mro\oną
herbatÄ™...
- Tak, zaraz do was dołączę - obiecał ojciec Elissy. - Tylko dam jeść biednemu
Ludwigowi.
- Biedny Ludwig - mruknęła ze śmiechem Tina, wychodząc przez rozsuwane drzwi
kuchenne na taras z widokiem na ocean. - MÄ…\ zabiera Ludwiga na spacery po pla\y,
oczywiście prowadzi go na smyczy. Całe szczęście, \e ludzie, którzy tu mieszkają, są
wyrozumiali.
- Nie da się ukryć, ekscentryk z mojego ojca - powiedziała Elissa, zerkając
zaniepokojona na Kinga.
- Nie on jeden - zauwa\ył King. - Mój na przykład zbierał kamienie. A dziadek
stryjeczny przepowiadał pogodę na podstawie grubości niedzwiedziego sadła. Hodowanie
jaszczurek wydaje się przy tym zajęciem dość normalnym.
Elissa usiadła wygodnie na le\aku.
- No dobrze, mamuÅ›, przyznaj siÄ™ Kingowi, co ty robisz w wolnym czasie.
Zmarszczywszy czoło, King popatrzył pytająco na Tinę, która napełniała szklanki
bursztynowym płynem.
- A có\ takiego pani robi? Kobieta odstawiła dzbanek na stół.
- Pracuję w policji jako zastępca szeryfa.
- To fascynujące - rzekł King bez cienia ironii w głosie.
- Owszem - przyznała Tina, siadając na wolnym fotelu. - Doświadczenie, które
zdobyłam jako misjonarka, pozwala mi lepiej zrozumieć ludzi. Czasem policja aresztuje
kobiety, a z kobietami ja się szybciej dogadam ni\ faceci. - Pokręciła smutno głową. - Biorę
udział w aresztowaniu dilerów, w przygotowywaniu zasadzek, w strzelaninach. Kiedyś
przeskoczyłam przez płot, dogoniłam handlarza narkotyków, przewróciłam go i pilnowałam,
dopóki nie nadbiegli policjanci. Często odwiedzam zatrzymanych, rozmawiam z nimi,
tłumaczę, \e zle postępują. Kilku po wyjściu z więzienia zaczęło przychodzić do kościoła na
niedzielne kazania - dodała cicho. - Pewnie dla takiego światowca jak pan to brzmi strasznie
sentymentalnie...
- Nie jestem \adnym światowcem - zaoponował King. - Dorastałem w Jack's Corner,
małej mieścinie niedaleko Oklahoma City. Chodziłem do kościoła baptystów. Wprawdzie
mój ojciec był Apaczem, ale akceptował niektóre zwyczaje białych...
Elissa zdumiała się, z jaką łatwością King rozmawia z jej mamą. Opowiadał rzeczy o
swojej przeszłości, którymi na ogół nie lubił się dzielić z obcymi.
- Apaczem? - Zmru\ywszy oczy, Tina przyjrzała mu się z uwagą. - Faktycznie; ma
pan ciemne, prawie czarne oczy, wysokie kości policzkowe...
- Mamo, błagam. Nie traktuj Kinga jak eksponatu w muzeum.
King zaśmiał się pod nosem.
- Elissa wie, \e bywam przeczulony na punkcie rodziny. - Uśmiechnął się do niej. -
Nie lubię wścibstwa, natomiast szczere zainteresowanie mi nie przeszkadza. W tej części
kraju rzadko spotyka siÄ™ Indian, prawda?
- Mo\e to pana zdziwi, ale we mnie te\ płynie indiańska krew - oznajmiła Tina. - Mój
dziadek, ojciec mojej mamy, pochodził z plemienia Seminolów.
King uniósł brwi.
- Nigdy mi o tym nie mówiłaś - powiedział do Elissy.
Wzruszyła ramionami.
- Bo nigdy nie pytałeś o moich przodków. Skrzywił się. Faktycznie. Często zwierzali
się sobie ze swoich myśli, odczuć, marzeń; on jej opowiedział o swoim ojcu, ale sam nigdy
nie pytał o jej rodzinę. Ogarnęły go wyrzuty sumienia, a jednocześnie obudziła się w nim
ogromna chęć, aby poznać lepiej tę małą diablicę.
- Lubi pan łowić ryby, panie Roper? - spytał Elias Dean, wychodząc na taras.
- Jeśli chodzi panu o połowy dalekomorskie, to nie. Ale łowienie ryb w rzece, na
haczyk i robaka, to owszem, bardzo lubiÄ™.
Ojciec Elissy uśmiechnął się szeroko.
- Dokładnie tak jak ja. Wie pan, jakieś dwie godziny stąd są stawy, a w nich olbrzymie
leszcze i bassy.
- Mamy pokój gościnny - wtrąciła Tina. - Mo\e pan się u nas zatrzymać... Oho, widzę
wyraz przera\enia na twarzy mojej córki, ale niech się pan nie martwi, jaszczurki nie ła\ą po
całym domu. A jeśli jest pan tak zmęczony, na jakiego wygląda, to tu pan sobie odpocznie...
Elissa zaczerwieniła się po uszy. Pewnie rzeczywiście miała przera\oną minę, ale
zapomniała o tym, jaka jej matka potrafi być bezceremonialna. Proszę cię, mamo, błagała ją
w duchu, nie rób mi tego! On kocha inną kobietę, a ja... ja muszę się od niego odizolować,
muszę nabrać dystansu do pewnych spraw.
Spojrzawszy na Elissę, King zobaczył w jej oczach strach i wahanie.
- Jeśli wolisz, \ebym zamieszkał w hotelu, powiedz - rzekł łagodnie.
Troska bijąca z jego głosu sprawiła, \e przeszył ją dreszcz.
- Nie, w porządku - mruknęła.
- Nie wiedziałem, \e a\ tak widać po mnie zmęczenie. - Uśmiechnął się do Tiny Dean.
- Chętnie u państwa zostanę. Dziękuję. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates