Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dy dłużej. Wyskoczyła i popędziła wprost do telefonu, zatrzymując się tylko na
chwilkę, żeby spłukać z siebie prysznicem całe to świństwo.
Rozdział dziewiąty
Postawny mężczyzna, obudził się i próbował podnieść wzrok, lecz z najwyż-
szym trudem zdołał tylko unieść nieco własną głowę. Próbował też usiąść, lecz i to
mu się nie udało. Czuł się jak przyklejony do podłogi klejem „Super”, a w kilka
sekund później ku swemu zdumieniu odkrył, że to właśnie jest zasadnicza przy-
czyna wszystkiego.
Gwałtownie poderwał głowę, wyrywając przy tym kępy jasnych włosów, któ-
re pozostały boleśnie przylgnięte do podłogi, i rozejrzał się wokół. Znajdował
się wewnątrz czegoś, co najwyraźniej było opuszczonym magazynem, prawdopo-
dobnie na piętrze, co wywnioskował z widoku zimowego nieba, jaki można było
dojrzeć przez ponure, porozbijane szyby w oknach.
Wysokie sufity pokrywały pajęczyny, utkane przez pająki, którym najwyraź-
niej nie przeszkadzało, że łapią w nie przeważnie okruchy tynku i kurz. Sufit pod-
parto smukłymi stalowymi filarami, na których wybrzuszała się i odpadała z nich
płatami stara i brudna kremowa farba. Filary stały na zniszczonej podłodze z dę-
bowych desek, do której mężczyzna był przyklejony. Otaczająca nierównym owa-
lem jego nagie ciało podłoga połyskiwała ciemno i matowo. Unosiły się nad nią
jakieś rozrzedzone, oczyszczające nozdrza opary. Wprost nie mógł w to wszyst-
ko uwierzyć. Zaryczał z gniewu, potem zaczął kręcić się i szarpać, ale udało mu
się jedynie pokaleczyć boleśnie skórę w miejscach, gdzie przywarła mocno do
podłogi.
To musi być sprawka starego.
Trzasnął głową w podłogę, aż popękały deski, a jemu samemu zadzwoniło
w uszach. Zaryczał raz jeszcze i niespodziewanie sprawiło mu to coś w rodza-
ju wściekłej satysfakcji. Ryczał więc dalej, dopóki stalowe filary nie zaśpiewały
do wtóru, a szczątki rozbitych szyb nie przybrały bardziej wyrafinowanych kontu-
rów. Potem, kiedy wściekle ciskał głową z boku na bok, dostrzegł nagle swój młot,
oparty o ścianę zaledwie kilka stóp dalej. Jednym słowem poderwał go w powie-
trze, a potem posłał w świszczący lot wokół ogromnego pomieszczenia i kazał
walić w każdy po kolei filar, aż cały budynek rozdzwonił się jak wielki, oszalały
gong.
Wyrzekł Słowo, a młot powrócił posłusznie, o dłoń minął jego głowę i jednym
55
trzaśnięciem przebił podłogę, rozbijając deski i strop.
W ciemnościach poniżej młot okręcił się w miejscu i zawrócił ciężką parabo-
lą, a wokół niego sypały się odłamki i grzechotały o betonową podłogę parteru.
Potem przyspieszył gwałtownie i przeleciał z powrotem przez sufit, wystrzelając
zeń w chmurze zaskoczonych drzazg, kiedy powtórnie przebił się przez dębowe
deski podłogi o dłoń od stóp leżącego mężczyzny.
Znów wystrzelił w górę, zawisł na moment, jakby na chwilę odjęto mu ciężar, [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates