Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odpowiedzią. Maddie powiedziała jeszcze, że Rafe najprawdopodobniej nie wróci tego
R
L
T
wieczoru do domu. Nicole grzecznie podziękowała i czym prędzej zakończyła rozmowę.
Nie mogła przekonać się do tej kobiety.
Wieczorem położyła Joela spać i szybko wskoczyła w kostium kąpielowy. Odkąd
została matką, zrezygnowała ze swoich przyjemności, ale tego wieczoru koniecznie
chciała wejść chociaż na chwilę do jacuzzi. Bezszelestnie wsunęła się do gorącej, pełnej
bąbelków, pachnącej wody. Przymknęła oczy, rozkoszując się każdą sekundą.
Rafe cicho otworzył drzwi. Stanął w ciemnym przedpokoju, nasłuchując odgłosu
starego zegara. Ten dzwięk od razu przypomniał mu dom rodziców w Philly. Chwycił
butelkę z wodą i od razu ruszył na górę.
Najpierw sprawdził sypialnię chłopca. Joel spał spokojnie, trzymając w zaciśnię-
tych piąstkach małą maskotkę. Dzisiaj był zbyt zajęty, żeby spędzić z synem choć kilka
minut.
Przechodząc koło okna, bezwiednie rzucił okiem na ogródek. W jacuzzi obok ba-
senu paliło się światło. Zmrużył oczy. Od razu poznał te długie włosy. Może jest naga? -
zastanowił się. Na samą myśl o jej smukłym ciele czuł, jak ciśnienie jego krwi niebez-
piecznie się podnosi. Dużo by dał, żeby zobaczyć ją w pełnej okazałości.
Zrzucił z siebie garnitur i założył kąpielówki. Sięgnął po szlafrok i zbiegł po scho-
dach. Przez chwilę myślał, żeby iść tam w stroju Adama, ale nie chciał jej przestraszyć...
Wszystko w swoim czasie, pomyślał z uśmiechem.
Na dzwięk otwieranych szklanych drzwi, Nicole otworzyła oczy i głębiej zatopiła
siÄ™ w pianie.
- Rafe! Nie wiedziałam, że wróciłeś do domu.
- Dopiero co przyjechałem. Nie mogłem przepuścić takiej okazji - rzekł tajemni-
czo.
- Powinnam już kłaść się spać - wymamrotała Nicole, uciekając w bok spojrze-
niem.
- Dlaczego?
- Jestem zmęczona.
- Odprężająca kąpiel w jacuzzi pomoże ci odzyskać siły.
R
L
T
- Nie jestem przyzwyczajona do takich przyjemności. Zwykle bywam tak zmęczo-
na, że biorę jedynie szybki prysznic i zasypiam po kilku sekundach po przyłożeniu głowy
do poduszki.
- Moim zdaniem powinnaś zmienić swoje przyzwyczajenia - powiedział słodkim
tonem, bawiÄ…c siÄ™ paskiem od swojego szlafroka.
- No nie wiem... - Nicole nie mogła oderwać wzroku od jego rąk. - Po powrocie do
Atlanty będę miała pełne ręce roboty.
- Nie myśl na razie o Atlancie. Możesz tu zostać tak długo, jak tylko będzie ci się
podobać. Opiekujesz się Joelem, a twoja pomoc i zaangażowanie są bezcenne.
Rafe postanowił na razie nic nie mówić o swoich planach. Chciał, żeby Nicole tutaj
została na stałe, ale wiedział, że na razie nie może wyjawić jej swoich planów.
- Dziękuję, że tak mówisz.
- Po prostu mówię prawdę. Wychowałaś go i widać, że zrobiłaś to bardzo dobrze.
- Miło mi. Czasem jest nieśmiały i zamknięty w sobie, ale...
- Tak, zauważyłem to. - Rafe nagle się ożywił. - Myślałem, żeby zapisać go na ka-
rate.
- %7łartujesz?! - Nicole podniosła głos. - Jest na to za mały. Nie chcę go uczyć uży-
wania przemocy.
- Przemocy? Karate nie uczy przemocy, tylko dyscypliny, wyzwala ducha walki i
kontroli. Kształci charakter! - Rafe doskonale pamiętał swoje młodzieńcze lata. Uważał,
że jedyną rzeczą, nad którą miał kontrolę, był właśnie sport. - Nie zapisałaś go jeszcze na
żadne zajęcia sportowe?
- Nie. Myślałam, żeby na wiosnę zapisać go do jakiegoś klubu baseballowego, ale
nie wiedziałam, czy nie jest jeszcze na to za mały... Ale karate!? Nie mogę się na to zgo-
dzić.
- To mój syn, jeden z Medicich - tłumaczył Rafe, nie podnosząc głosu. - Musi
umieć się obronić. Nie mówię tutaj o bójkach czy jakichś innych okropieństwach. Zasta-
nawiałem się, czy ty także nie powinnaś wziąć kilku lekcji samoobrony.
- Ja? Po co?
R
L
T
- %7łebyś zrozumiała, jak bardzo to jest potrzebne. Sam mogę cię uczyć. Mam czar-
ny pas.
- Czarny pas... - powtórzyła jak echo ze strachem w oczach. - Nie jestem zaintere-
sowana. Muszę już iść spać.
Nicole gwałtownie wstała. Strugi wody spływały po jej posągowym ciele. Wyglą-
dała jak bogini, wynurzająca się z piany. Zachwiała się.
Rafe był jednak tuż obok i pomógł jej odzyskać równowagę.
- Wszystko w porzÄ…dku?
- Tak, zbyt długo siedziałam w wodzie i zrobiło mi się trochę słabo.
- Pomogę ci. - Otulił ją szerokim ręcznikiem i czule pogłaskał po ramieniu. - Już
lepiej. Chodzmy do domu. Może jest ciepło, ale nie aż tak, żeby paradować w samym
kostiumie po ogrodzie.
- Lepiej się czuję. Dziękuję. Powinnam już iść.
Nicole szybko oddaliła się w kierunku domu. Chciał biec za nią, upewnić się, że na
pewno nic jej nie jest, ale coś go zatrzymało... Może strach w jej oczach, kiedy wspo-
mniał, że ćwiczy karate? - zastanawiał się, ale nie mógł znalezć odpowiedzi.
Wyglądała pięknie. Jak urzeczony patrzył za jej odchodzącą postacią. Długie nogi,
szczupła talia i ten miodowy kolor włosów. Bogini, pomyślał. Mógł mieć każdą kobietę,
po co więc zawraca sobie głowę taką, której nie może zdobyć?
Nicole była zastępczą matką jego dziecka. Miała klasę i coś jeszcze... odpowiedział
sobie na pytanie. Nie umiał tego nazwać, ale desperacko pragnął ją zdobyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates