Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozkazu nie stanowiło wielkiego buntu, lecz poprawiło moje samopoczucie. Operację koń
trojański chwilowo zawieszono.
Wieczór spędziłam dręczona koszmarami na jawie. Wyskakiwały znienacka niczym złośliwe
chochliki umieszczone w pudełku na sprężynie. Nawet sięgnięcie po słuchawkę telefonu może
przywołać wspomnienia.
Sarah, powiedz mi, co siÄ™ dzieje!
Tym razem chodziło o mniej subtelne narzędzie samoudręczenia  oprawioną w ramki
fotografiÄ™ z nocnej szafki. Sarah i Susie... tak blisko mej poduszki.
Twarze nie dają człowiekowi chwili spokoju. Tworzone przez wyobraznię na podstawie
kartoteki horrorów Jamiego. Widziałam. Niepowetowana strata. Zgorzknienie, które stopniowo
cię pochłania. Pozostawiły we mnie głęboko palącą potrzebę działania.
Przebacz, Max. Wybacz, że odpłacam w jedyny znany mi sposób.
Kolacja z Maxem McCannem. Dziwaczny pomysł biorąc pod uwagę okoliczności.
Przyjechać wcześniej. Zaaklimatyzować się, powiedziałam sobie. Przerażające.
Nie tylko ja byłam spięta. Widziałam zbyt wiele zaciśniętych ust, które niekoniecznie
pasowały do nowojorskiej siedziby FBI. Może miało to coś wspólnego ze spotkaniem, na które
przyjechał McCann? Wkrótce się skończy. Powiedział, że o szóstej, a on nie rzuca słów na wiatr.
Można mu wiele przypisać. Po pierwsze jest lakoniczny. Ciekawe, o czym rozmyśla, podczas
tych drugich przerw pomiędzy kolejnymi zdaniami?
Wydobyłam stare akta i spędziłam ranek, zabawiając się w detektywa. Zlecenie FBI, które
sabotażowałam dziesięć lat temu, udzieliło mi kilku wskazówek dotyczących charakteru
McCanna. Jeszcze więcej dowiedziałam się o własnym  ta dama tak wiele protestuje. Moje
zauroczenie jego osobą już wówczas było widoczne, lecz stawiłam mu czoło. Biorąc pod uwagę
liberalne sentymenty, agenci FBI znajdowali się poza zasięgiem. Poza tym żadne z nas nie było
wolne. Zorientowałam się, że McCann miał mój numer od samego początku. Po co jeszcze nęci
mnie owym dobrym humorem? Zapamiętałam go jako zadufanego w sobie i nie pomyliłam się
zbytnio.
Tylko raz wybuchnął gniewem, zanotowałam ten incydent. Notatki wywołały wspomnienia.
 Wspaniały McCann, nieprawdaż? Myślisz stereotypami, Karen. Twardziel, kochający przemoc
gbur. Z nakazem w dłoni. W kieszeni podsłuch. Walenie do drzwi o północy. Czy pasuję do
twojej szufladki? Każdy agent FBI jest kretynem .
Nie ten. Ten uwielbia Swinburne a i przyznaje, że jest  wieśniakiem z Minnesoty .
Jednocześnie kocha moje miasto i nienawidzi go. Mówi rzeczy takie jak:  Zapuszczasz włosy
czy  Nigdy nie wyobrażałem sobie ciebie w tym kolorze .
Ale potrafię czytać między wierszami.
Nigdy nie wyobrażałem sobie ciebie w tym kolorze, ale myślę o tobie często. Nigdy cię nie
całowałem, ale trzymałem cię w ramionach. Nigdy cię nie miałem, lecz sprawiłem, że płakałaś.
Nigdy nie zazdrościłem żadnemu mężczyznie, dopóki pewien mężczyzna nie otworzył twoich
drzwi. Nigdy nie byłem w twojej sypialni... nie licząc chwil, gdy zamykam oczy.
Niebezpiecznie jest zabawiać się czytaniem w myślach mężczyzny. Może się zaczaić i
zajrzeć w twoje.
Siedzieliśmy we włoskiej restauracji na naszej pierwszej wspólnej kolacji, nad tacą
gotowanych na parze małży, jednego z nich McCann nie mógł otworzyć. Doszłam do wniosku, iż
w sprawach dotyczących FBI Max zachowywał się w podobny sposób  wszystkie moje
niewinne pytania spotykały się z krótkimi, niewyjaśniającymi niczego odpowiedziami. Niemniej
wyczułam w nim pewne podekscytowanie, kiedy powiedział, że z mego powodu nie mógł się już
doczekać powrotu do Waszyngtonu.
Ponowiłam próbę przy makaronie.
 Wasza nowojorska siedziba wygląda dosyć zwyczajnie. Spodziewałam się czegoś
okazalszego z zewnątrz i bardziej złowieszczego w środku.
Zaśmiał się.
 Waszyngton przypadłby ci bardziej do gustu. Nawet na to nie licz!
 Dostałeś zadanie, które chciałeś?
 Trudno powiedzieć. To by oznaczało, że spędzę tu więcej czasu. Pamiętając wskazówki
Kagana, by pozwolić Maxowi  przejść do spraw osobistych, lecz nie nazbyt osobistych ,
ostrożnie skierowałam rozmowę na temat Jamiego. W jej trakcie dałam mu do zrozumienia, że
wciąż czułam się  okaleczona , chociaż  pozostaliśmy przyjaciółmi . Max zawiózł mnie do
domu. Poprosił o herbatę ziołową.
 O tej porze lepiej nie przesadzać z kofeiną.
 Co powiesz na cynamonową?  zaproponowałam, żywiąc nadzieję, że zdołam znalezć jej
choć trochę. Kawa wyparła z mego życia wszelkie gatunki herbat.
Wpuściłam go do swego królestwa. Kiedy wróciłam z naparem, był tak pochłonięty
oglądaniem wiszących na ścianach fotografii, że nawet nie słyszał mojego wejścia.
 Będziesz musiał zadowolić się rumiankiem  oznajmiłam. Odwrócił się i zszokowany
wytrzeszczył lekko oczy  porównał zdjęcie sprzed dziewięciu miesięcy z kobietą, która właśnie
stanęła w drzwiach.
Przed i po...
Zerknęłam w lustro. Odbicie przyprawiło moje serce o drżenie. Niewinność nie stanowi
głównego atrybutu czterdziestosześcioletniej twarzy. Niemniej jak można opisać oblicze, które
aparat uchwycił podczas moich urodzin we wrześniu? Jakie było to nowe, które je zastąpiło?
Szukałam określenia bardziej adekwatnego niż zawziętość, którą niektórzy dostrzegają w mych
rysach.
Znalazłam. Cynizm.
 Karen, co się stało?
 Myślę, że powinieneś już iść.
Niezbyt ostro, ale mój głos był stanowczy!
 Sądzę, że powinniśmy porozmawiać.
 Przykro mi, Max  odparłam.  Proszę, wypij swój rumianek... i nic więcej nie mów.
Przy pierwszym łyku poparzył sobie język. Przynajmniej rozluzniło to panujące napięcie.
Trajkotałam, że zawsze przepełniała mnie energia, niemal eksplodowała, lecz stopniowo mój
entuzjazm rozpuszczał się niczym tabletka w szklance wody. %7łe wszystko sprowadza się do
braku cierpliwości i wyczerpującego dnia. Pozwoliłam mu zapewnić się, że to naturalne i nie ma
się czym przejmować.
W salonie przed rozstaniem się wypiliśmy po drinku.
 Co się stało z twoim zielonym kącikiem? spytał zdumiony widokiem więdnących na
parapecie roślin, które zgubiły niemal połowę liści.
Jakżeż mogłam mu powiedzieć, że nawet nie zauważyłam.
 Przydałaby się nam porządna szpryca, zarówno mnie, jak i moim kwiatom.
 Karen, pozwól mi...
 Następnym razem, gdy będziesz w mieście  powiedziałam i odprowadziłam go do drzwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates