|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przyglądała się z radosnym zdumieniem ciemnej główce przy swojej piersi. Czuła na sutku nacisk zachłannych ust malca. Pielęgniarka pokazała jej. jak trzymać dziecko. Shay uzmysłowiła sobie podczas karmienia, ze coraz mocniej kocha synka. Richard zasnął, nim wyssał całe mleko z obu piersi. Shay przytulała synka jeszcze przez parę minut, po czym położyła go do kołyski. Odkąd pielęgniarka przyniosła go na pierwsze karmienie, dziecko wciąż było przy niej. Richard przez cały czas spal; budził się tylko, gdy czuł głód. Shay nieustannie wpatrywała się w niego z zachwytem. Nie mogła uwierzyć, ze to rzeczywiście jej syn. Na szczęście Richard nie był uczulony na pyłki kwiatowe, bo pokój Shay przypominał kwiaciarnię. Lyon przysłał pół tuzina bukietów róż, Matthew gozdziki, Neil lilie. Na nocnym stoliku stał koszyk kwiatów od dziadka, zaś bukiet od wydawcy Shay trzeba było podzielić na cztery wazony. Nawet Marilyn i Derrick przysłali piękną wiązankę. Shay nie odzyskała jeszcze sił i większą część przedpołudnia drzemała. Dopiero koło dwunastej wstała, wzięła prysznic i doprowadziła do ładu włosy. Od razu poczuła się lepiej. Umalowała lekko twarz, ponieważ po południu spodziewała się licznych gości. Dziadek tak się ucieszył z prawnuka, że zapomniał o swej awersji do szpitali. Pochylił się nad kołyską i potrząsał nową grzechotką. Richard niezbyt się przejął widokiem zaciekawionych gości i szybko zasnął. - Neil przylatuje w najbliższą sobotę - powiedział Matthew. - To przecież wcale nie jest konieczne - westchnęła, starając się nie myśleć o Lyonie, który z ponura miną stał przy ścianie. Od przyjścia nie odezwał się nawet słowem. - Oczywiście, że tak - poprawił ją Matthew. - Wszyscy bardzo się cieszymy, że naszej rodzinie przybył nowy mężczyzna. Szkoda tylko, że nie jest do mnie podobny, ale trudno, nie można za wiele wymagać - zażartował. - Richard jest wspaniały! - stwierdził nagle Lyon. Wszyscy spojrzeli na niego. Dziadek ze zdumieniem, Shay z obawą, Matthew z przyganą. Shay wiedziała, że tego powinna się spodziewać. Lyon uznał, że skoro asystował przy porodzie, to Richard częściowo należy do niego. Zachowywał się jak zakochany w dziecku tata i pragnął odgrywać rolę ojca, ale ona nie zamierzała tego tolerować. - Oczywiście, że jest wspaniały - przytaknęła, - To przecież syn Ricka! - Niech cię diabli! - zaklął Lyon. Jego twarz pociemniała z gniewu. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju. Shay spojrzała wyzywająco na dwóch pozostałych mężczyzn. Lekko się zarumieniła. - Sam się o to prosił - powiedziała tonem usprawiedliwienia. - Strzał prosto między oczy - skrzywił się Matthew. - Stwierdziłam tylko oczywisty fakt - powiedziała niechętnie Shay. - Zrobiłaś to tylko dlatego że wiedziałaś, iż w ten sposób doprowadzisz go do ataku furii. - Przecież to prawda! - W oczach Shay pojawiły się błyski gniewu. - Mimo to nie musisz mu o tym wciąż przypominać - zganił ją Matthew. - Nawiasem mówiąc, przyszła do ciebie jakaś tajemnicza przesyłka - zmienił temat, bo Shay patrzyła na niego z buntowniczą miną. - Czeka na ciebie w twoim apartamencie. - Dziękuję - kiwnęła głową. Pomyślała, że to pewnie świąteczny prezent od Lyona. W podnieceniu spowodowanym porodem zupełnie o tym zapomniała. - Pokój dziecinny wygląda już jak sklep z zabawkami - zażartował Matthew. - Czy nie przyszło ci do głowy, że każdy przyniesie mu jakiś prezent? - To był pomysł Lyona - prychnęła. - Nie wątpię, że wytłumaczyłaś mu, iż to zupełnie zbyteczne - westchnął szwagier. - Nie chcę, żeby wszyscy psuli i rozpuszczali Richarda! - Tak jak my zostaliśmy rozpuszczeni? - spytał Matthew kręcąc głową. - Ojciec wierzył w surową dyscyplinę. Najostrzej traktował Lyona, jako najstarszego. Powinnaś była pozwolić mu nacieszyć się kupnem zabawek dla dziecka - dodał z wyrzutem. - Matthew... - Dobrze już. dobrze teraz nie czas na takie rozmowy. - Uniósł do góry ręce w geście kapitulacji. - Postaraj się zrozumieć, że Lyon tylko sprawia wrażenie całkowicie samowystarczalnego sukinsyna. Na swój sposób jest wrażliwy i potrzebuje innych. - Nie mam ochoty kłócić się z tobą. - Shay zacisnęła usta. - Porozmawiajmy o czymś innym. Dziadku, mam nadzieję. że pani Devon zadbała o ciebie. - Z pewnością by to zrobiła, gdybym zatrzymał się u ciebie, Ale zatrzymałem się w... -... Falconer House - dokończyła za niego wnuczka. - Kochanie, ciesz się dzieckiem i nie zawracaj sobie głowy tym, co robią inni, dobrze? - Przepraszam. - Shay zarumieniła się. - Już więcej nie będę. Czy mógłbyś podać mi Richarda? - Malec właśnie się zbudził i zaczął popiskiwać. - Twoja matka zawsze twierdziła, że nie należy wyjmować dziecka z kołyski natychmiast, gdy zaczyna płakać - przypomniał jej dziadek, ale sam od razu wziął prawnuka na ręce. - Czy dlatego w dzieciństwie byłam taka rozpuszczona? - zażartowała Shay. biorąc synka z rąk Patricka. - Wcale nie byłaś rozpuszczona - odrzekł i zerknął w stronę drzwi. Lyon właśnie wszedł do pokoju. - Wyjdę odetchnąć świeżym powietrzem. Strasznie tu duszno. - Pójdę z tobą - mruknął Matthew i ruszył w ślad za Patrickiem.. Shay czuła na sobie spojrzenie Lyona, ale całkowicie go zignorowała. Mówiła coś cicho do synka, zupełnie zauroczona jego wdziękiem. - Wcale ich nie prosiłem, żeby wyszli! - przerwał milczenie Lyon. - Słucham? - Shay spojrzała w jego kierunku. Z. jej twarzy od razu zniknął uśmiech. - Nie prosiłem twego dziadka i Matthew, aby zostawili nas samych - powtórzył niecierpliwie i podszedł do łóżka. - Nie musiałeś tego robić. - Wzruszyła ramionami i odwróciła się do dziecka. - Shay... - Lyon wsadził ręce w kieszenie spodni i schował głowę miedzy ramionami. Wydawał się zupełnie wykończony. - Nie chciałem się tak zachować, ale... Boże, Shay, sama wiesz, co czuję! Owszem, Shay dobrze wiedziała, o co mu chodzi. Odruchowo mocniej przycisnęła do siebie dziecko. Richard głośno zaprotestował. - Nie chcę ci go odbierać - szepnął Lyon. - Chcę go z tobą dzielić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|
|
|
|
|
Podobne |
|
|
|
|