[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozdziawionymi ustami i zatańcz z kimś. Dobrze się dzisiaj spisałaś. Nale\y ci się trochę rozrywki. Evie zacisnęła usta. Podły St. Aubyn! Nie przekreśli jej jedynej szansy na zrobienie czegoś po\ytecznego. Ona na to nie pozwoli. 10 "Bądz zdrowa... a choć i na \ycie całe, I tak bądz zdrowa; przyjm me po\egnanie. Acz mówią, \e me serce skamieniałe, Jednak przeciwko tobie nie powstanie.'' Lord Byron, Bądz zdrowa" Evelyn wcześnie zjawiła się w sierocińcu. Weszła do jadalni w chwili, kiedy dzieci kończyły śniadanie. Przekonała się, \e są dobrze karmione, choć jedzenie jest proste i przygotowywane.przez nieliczny personel. Nagle wszystkie fragmenty układanki, do której Victor dał jej klucz, trafiły na Strona 57 Rozpustnik i dziewica swoje miejsce. Wszystko tutaj było poprawne, i nic ponadto. Do licha! Jak mogła być taka ślepa? Wszyscy ostrzegali ją przed St. Aubynem, a ona nie słuchała, bo chodziło im tylko o jej reputację. Nie zwracała uwagi na ich słowa, \e markiz nie robi nic bezinteresownie i za darmo. - Panno Evie! - pisnęła Rose. Obie z Penny podbiegły i objęły ją w pasie. - Narysowałam dla pani obrazek. - Naprawdę? Nie mogę się doczekać, \eby go zobaczyć! - Wszyscy na nim tańczymy. Ja mam zieloną sukienkę, bo zielony to mój ulubiony kolor. Evie zanotowała sobie w pamięci, \eby podarować Rose zieloną sukienkę. Wszystkie dzieci potrzebowały no- 117 wych ubrań. Te, które teraz nosiły, były skromne i zniszczone. Niestety ju\ wydała pieniądze na farby i nauczycieli. Mo\e uda się jej przekonać Victora, \e bardziej by mu pomogła w nowych strojach. - Dzisiaj te\ będziemy tańczyć walca? - zapytała Penny. Nawet bardziej cyniczna Molly nie zdołała powstrzymać się od radosnego uśmiechu. Evelyn odwzajemniła go, walcząc z łzami wzruszenia. Dzieci zaczynały jej ufać, a markiz St. Aubyn zamierzał wszystko zniszczyć. - Nie mamy orkiestry, ale poka\ę wam kroki. Ka\dy, kto chce nauczyć się tańca, niech ze mną idzie do sali balowej. - Ja te\? - dobiegł od drzwi głos Sainta. Evie zesztywniała. Poprzedniego dnia markiz wydawał się jej tajemniczy i uwodzicielski. Teraz \ałowała, \e w ogóle go poznała. - Dzień dobry, milordzie - rzuciła, nie odwracając się. - Dzień dobry, lordzie St. Aubyn - rozbrzmiał chór młodych głosów. - Dzień dobry. Dlaczego nie biegniecie do sali balowej? Panna Ruddick i ja dołączymy do was za chwilę. - Ale\ nie, pójdziemy wszyscy razem - zadecydowała Evie z wymuszonym śmiechem. Bała się, \e St. Aubyn ją zatrzyma, dlatego na wszelki wypadek wzięła za ręce Rose i Penny. Chciała i musiała porozmawiać z nim o jego zdradzie i dwulicowości, ale dopiero, jak się zastanowi, co mu powiedzieć. I będzie pewna, \e nie wybuchnie płaczem albo nie rzuci się na niego z pięściami, choć miała na to wielką ochotę. Podczas gdy sieroty i ukochana panna Evie wspinali się po schodach na drugie piętro, Saint został z tyłu. Najwyrazniej wszyscy wychowankowie Ufnego Serca chcieli ćwiczyć walca. W tym momencie on wolał poprzestać na obserwowaniu. Evelyn śniła mu się w nocy, gdy na kilka godzin uda- 118 Jo mu się zamknąć oczy, dlatego jej dzisiejsze powitanie było niczym kubeł zimnej wody wylany na głowę. Widocznie panna Ruddick dowiedziała się o scysji w parlamencie i teraz próbowała ukarać go za złe zachowanie. On sam uwa\ał, \e jest niewinny, skoro nikomu nie zrobił krzywdy. Gdy nagle przed nim stanęła, otrząsnął się z zamyślenia. Tego ranka miała na sobie suknię z delikatnego ró\owego muślinu, który podkreślał barwę jej oczu. Brakowało jej tylko skrzydeł, \eby dopełnić anielskiego wyglądu. Bóg i diabeł na pewno śmiali się teraz z niego w kułak. Strona 58 Rozpustnik i dziewica - Będzie pan partnerem Molly? - zapytała Evelyn, patrząc gdzieś ponad jego ramieniem. - A która to? Szare oczy spojrzały na niego przelotnie i zaraz umknęły w bok. - Nie zna pan \adnych imion? Zwa\ywszy na jej nastrój, nie byłoby mądrze wspominać, \e w ciągu ostatnich dwóch tygodni spędził w sierocińcu więcej czasu ni\ przez cały rok. - Znam pani imię. - Nie jestem wychowanką sierocińca, który znajduje się pod pańską opieką. Molly to ta zielonooka dziewczynka z krótkimi rudymi włosami. Przy mę\czyznach jest nieśmiała, więc proszę być dla niej miłym. Ju\ miała odejść, ale Saint chwycił ją za ramię. - Proszę nie wydawać mi poleceń, panno Ruddick - powiedział cicho. - Jestem tutaj, bo tak postanowiłem. Evelyn uwolniła rękę. - W przeciwieństwie do dzieci. Jego nastrój, ju\ kiepski z powodu braku snu i nadmiaru d\inu, jeszcze bardziej się pogorszył. - I uwa\a pani, \e kilka lekcji tańca poprawi ich los? Po jej policzku spłynęła łza. Evelyn otarła ją gwałtownym, niecierpliwym gestem. 119 - A pan myśli, \e pomo\e im zburzenie sierocińca? Niech pan nie wa\y się
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|