[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że musi trzymać na wodzy wzbierające w niej uczucia macie- rzyńskie. To małe stworzenie, któremu użyczyła schronienia w swoim ciele, należy do Sary i Raoula. Westchnęła z rezygnacją i czekała, aż maleństwo poruszy się jeszcze raz. W domu odezwał się dzwonek telefonu i po chwili w stronę Molly biegła gospodyni. Było to co najmniej dziwne, jako że zażywna Caroline zazwyczaj poruszała się powoli i majestatycznie z powodu swojej tuszy. - Panienko Molly, to brat pani, ksiądz Matt - oznajmiła niespokojnym głosem. - Mówi, że dzwonił już do sklepu, ale pani ciotki nie zastał i musi pilnie mówić z panienką! Niepokój gospodyni udzielił się Molly. Nie zwlekając, pośpieszyła do domu. - Matt, co się stało? - zapytała zdenerwowana. - Musisz być dzielna! Może będzie lepiej, jak usiądziesz... - W głosie brata brzmiało napięcie. - Dobrze, już siadam. - Molly opadła na fotel, czując, że jest bliska histerii. - Mów natychmiast, o co chodzi! W słuchawce zapanowała cisza, jakby Matt szukał właściwych słów. - Na lotnisku de Gaulle'a była strzelanina. Zamach terrorystyczny. Sara została bardzo poważnie ranna. Lekarze nie dają jej żadnych szans. Molly zakryła usta w geście niemej rozpaczy. Błogosławiła Matta, że podpowiedział jej, by usiadła, inaczej niechybnie by zemdlała. 64 emalutka us o l a d n a c s To nie może być prawda! Jej piękna siostra, taka młoda, tak pełna życia - śmiertelnie ranna! Właśnie teraz, kiedy miała zostać matką... To niesprawiedliwe, żeby zabłąkana kula terrorysty odebrała jej życie! - Nieee! - krzyknęła. - Proszę, powiedz, że to tylko zły sen! - Bóg widzi, jak bardzo chciałbym, żeby tak było! Molly, posłuchaj. Musisz myśleć o dziecku. Nigdzie nie wychodz, nic nie rób, dopóki nie przyjadę. Niech Caroline przygotuje ci coś do picia. Ja muszę zatelefonować do biskupa i zaraz jadę do ciebie. Już zarezerwowałem dla nas wszystkich bilety na popołudniowy samolot. Podróż do Paryża strasznie im się dłużyła. Odbyli ją w ponurym nastroju. Sara mogła w każdej chwili umrzeć. Molly zdała sobie z tego sprawę, kiedy ciotka Rosie wróciła ze sklepu i bez słowa zapakowała do walizki czarną żałobną suknię. Raoul przyjechał po nich na lotnisko. Miał podkrążone oczy i twarz barwy popiołu. - Dzięki Bogu, że już jesteście! Zlady po niedawnej strzelaninie widoczne były w głównym terminalu. Molly rozglądała się po gmachu. Gdzie to się stało? Może tutaj, przy kasie? A może obok kiosku z gazetami? Raoul nie mógł się powstrzymać od spoglądania na Molly. Była nadal szczupła, ale krągły owal jej brzucha, rysujący się pod szarą koszulą, świadczył o jej odmiennym stanie. Wzruszony pomyślał, że to jego dziecko. Chciał położyć dłoń na jej brzuchu, aby poczuć obecność maleństwa. Ale po chwili przyszło opamiętanie. Co ze mnie za człowiek! - skarcił się w myślach. Moja żona jest umierająca, a ja... Sara jest moją żoną, chociaż Bóg jeden 65 emalutka us o l a d n a c s wie, że przez ostatnie lata nie zachowywała się jak na żonę przystało! Molly starała się nie zwracać uwagi na ukradkowe spojrzenia Raoula. Przyjechała tu tylko i wyłącznie ze względu na Sarę! Szczelniej otuliła się płaszczem, aby ukryć swoją ciążę. - Jaki jest jej stan? - zapytał Matt po odprawie celnej. - Krytyczny. Dostała trzy kule; jedna utkwiła w podstawie czaszki, dwie pozostałe ugodziły w brzuch. Lekarze mówią, że to cud, iż jeszcze żyje. - Ma w sobie ducha walki - powiedziała ciotka Rosie. Nie zwlekając, wsiedli do citroena i ruszyli do szpitala. - Nie wiem, czy pozwolą wam ją zobaczyć. Planowali operację, żeby zmniejszyć ciśnienie podczaszkowe. Na oddziale intensywnej terapii, za szklaną szybą, leżała Sara, podłączona do różnych urządzeń. Miała zabandażowaną głowę, blade, zapadnięte policzki. - Jak ona się czuje? - zwrócił się Matt do pielęgniarki swoją kulawą francuszczyzną. - Bez zmian - odpowiedziała kobieta po angielsku. - Zaraz przyjdzie doktor, to będą mogli państwo z nim porozmawiać. - Czy możemy do niej wejść? Pielęgniarka spojrzała na Molly. - Ale tylko na chwilę - odparła łagodnie. - Jest w stanie śpiączki, ale według mnie pacjenci w tym stanie słyszą, co się do nich mówi. Obecność najbliższych mobilizuje ich do walki. Może pani jej coś powiedzieć. Z rozdartym sercem Molly pogłaskała bezwładną dłoń siostry. - Jesteśmy przy tobie, Saro - szepnęła. - Musisz z tego wyjść. Dziecko... 66 emalutka us o l a d n a c s Ciotka Rosie bez słowa gładziła prześcieradło, przykrywające nogi siostrzenicy, po twarzy Matta spływały łzy. Na korytarzu czekał na nich Raoul. - Na pewno jesteście zmęczeni. Zaprowadzę was do poczekalni. Usiedli w małym, bezosobowym pomieszczeniu i bez słowa popijali mocną kawę o wyczuwalnym smaku cykorii, czekając na wiadomości o stanie Sary. Mijały godziny. Lekarz prowadzący kończył właśnie swój dyżur i zajrzał do poczekalni. - Proszę państwa, nie spodziewamy się żadnego kryzysu w ciągu najbliższych godzin. Ja kończę swoją zmianę. Inny lekarz będzie czuwał nad pacjentką. Panie de Montfort, lepiej będzie, jeśli zabierze pan krewnych do domu. Muszą odpocząć. Inaczej już wkrótce i oni będą potrzebować naszej opieki. Proszę jechać do domu. Obiecuję, że w wypadku jakiejkolwiek zmiany, natychmiast damy wam znać. Uznając słuszność rady lekarza, Molly, Matt i ciotka Rosie pozwolili Raoulowi odwiezć się do domu. - Jak to się stało? - zapytał Matt. - Sara miała lecieć do Midi - odparł niechętnie Raoul. - Midi... Czy to gdzieś na południu Francji? To wasza posiadłość? - indagował Matt. - Nie - zaprzeczył Raoul. - Więc gdzie to jest? - drążył Matt z uporem typowym dla Fitzwilliamów. - Na Riwierze. - Wybierała się tam sama? 67 emalutka us o l a d n a c s Odpowiedziało mu milczenie. - Nie - wydusił w końcu Raoul. - Marc St. Onge, którego mieliście okazję poznać podczas ostatniej wizyty, ma tam swoje kondominium. Raoul spoglądał błagalnie na Molly. Wybacz mi, mówiło jego spojrzenie. Nie chciałem, aby ktokolwiek o tym się dowiedział. Zwłaszcza ty, ale wcześniej czy pózniej prawda i tak wyszłaby na jaw. W kiepskim nastroju Molly położyła się spać. Smutek z powodu stanu siostry powoli ustępował miejsca złości. Czuła się zawiedziona i oszukana. Najpierw prośbą i grozbą Sara wymogła na niej zgodę na urodzenie dziecka, a potem, kiedy już dostała to, czego chciała, zlekceważyła daną Molly obietnicę. Wyglądało na to, że nigdy nie miała najmniejszego zamiaru zerwać z Markiem! Dosyć! Sara jest śmiertelnie ranna, może w każdej chwili umrzeć. W tej sytuacji niegodziwością byłoby żywić do niej urazę. Jedna myśl nie dawała Molly zasnąć. Co teraz będzie z
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|