Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kolejne chrząknięcia. W końcu Susanna wpadła na nią, udając bezbrzeżne zdzi-
wienie.
- Witam! - Uśmiechnęła się promiennie. - Fantastyczne miejsce na
przypadkowe spotkanie. Poznałyśmy się w biurze Haywarda Whitakera, nie
pamięta pani? Mam na imię Susanna.
Pani Hilton przyjrzała się naszyjnikowi Susanny, a potem - ku jej
zaskoczeniu - zaczęła mówić płynną francuzczyzną.
- Słyszałam, że mieszka pani we Francji? Czy to prawda?
- Tak. Czy to Hayward opowiadał pani o mnie?
- Nie wiedziałam, że zna pani Haywarda - odparła z błyskiem niepokoju
w oczach.
- Nie znam. Za to pani sprawiała wrażenie jego bliskiej znajomej.
- Za pozwoleniem, w jakiej części Francji znajduje się pani dom?
- To mała miejscowość.
- Pani rodzice byli Amerykanami?
- Nadal są Amerykanami. Oboje cieszą się doskonałym zdrowiem.
- Doprawdy? Muszą być bardzo starzy - co stwierdziwszy z przekąsem,
pani Hilton zaczęła mówić po angielsku. - Jest pani przyjaciółką Andrei Hall z
Nowego Jorku?
- Chodzi pani zapewne o AltheÄ™ Hall.
- Jest pani jej przyjaciółką?
- A czemu zawdzięczam pani ciekawość?
- 98 -
S
R
- Proszę mi wybaczyć, ale odniosłam wrażenie, że chce się pani
dowiedzieć czegoś więcej o mnie, proponuję więc fair play - ciekawość za
ciekawość.
- Oczywiście, że chciałam poznać osobę z pani szykiem i elegancją. -
Susanna postanowiła odwołać się do kobiecej próżności pani Hilton. - Jak pani
widzi, w sprawach mody jestem ignorantkÄ…. Moi rodzice mieli artystycznÄ…
naturę i nie wpajali we mnie takich umiejętności jak nadążanie za modą czy
przestrzeganie nienagannych manier.
- Pani ojciec jest artystą? Kilka lat temu, zwiedzając Paryż, obejrzałam
kilka okropnych bohomazów malowanych w stylu, który oni nazywają
impresjonizmem. Szaleńcy! Te krzykliwe barwy!
- Na pani miejscu kupiłabym tyle obrazów Moneta, na ile tylko
mogłabym sobie pozwolić - powiedziała Susanna, doskonale wiedząc, że pani
Hilton jej radę zlekceważy.
- Mogę zrozumieć tę opinię, skoro sama pani przyznaje, że brak jej
wyrafinowanego poczucia smaku. Skąd, na przykład, pochodzi pani dzisiejszy
strój? Chyba nie z Francji?
- Nie. Nie z Francji - odparła z uśmiechem. - Z kufra właścicielki
naszego pensjonatu. Proszę sobie wyobrazić, że skradziono nam wszystkie
bagaże, dlatego w kwestii ubioru musimy liczyć na uprzejmość gospodyni.
Dopóki nie sprawimy sobie nowej garderoby. Właśnie w tej chwili przyszło mi
do głowy, że niedaleko stąd widziałam magazyn z gotową odzieżą.
- Nigdy bym czegoś podobnego nie nosiła! - prychnęła z pogardą pani
Hilton.
- Wolałaby pani zostać w tym, co mam na sobie?
- No nie - przyznała. - Ale pójdę z panią i doradzę, co kupić. Tym
sklepikarzom trzeba patrzeć na ręce.
- Bardzo pani uprzejma.
- 99 -
S
R
Mikey, z coraz bardziej cierpiętniczą miną, obiecał, że poczeka na
SusannÄ™ przed sklepem.
Pani Hilton proponowała jej kolejne suknie do przymierzenia, ale Susanna
wymyślała kolejne wymówki, nie mogąc się, oczywiście, pokazać w
dwudziestowiecznej bieliznie. Oglądała perkale, jedwabie i satyny, zarzucając
towarzyszkę zakupów mało dyskretnymi pytaniami: Czy ma wielu przyjaciół?
Czy cierpi po stracie męża? Czy zamierza wyjść powtórnie za mąż?
Istniało tylko jedno, najważniejsze, pytanie, którego zadać nie mogła:
 Czy zrzuciła pani Elsbeth ze schodów?"
- Czy pani nie należy przypadkiem do tego nieszczęsnego gatunku ludzi...
- zaczęła zdesperowana pani Hilton, kiedy Susanna odłożyła kolejną suknię pod
pretekstem zbyt wygórowanej ceny - ...którzy niechętnie rozstają się z pie-
niędzmi, kupując co najwyżej towary z przeceny?
Niechcący ta kobieta trafiła w sedno. W Nowym Jorku Susanna
większość ubrań kupowała na wyprzedaży. Skinęła potulnie głową.
- Nie potrafię tego zrozumieć. - Pani Hilton patrzyła na nią z
politowaniem. - Raz na dwa lata jeżdżę do Paryża głównie po to, żeby zamówić
garderobÄ™ u mojego ulubionego krawca.
Susanna zastanawiała się, na ile zamożnym człowiekiem musiał być
pierwszy mąż tej kobiety. I jaką część tego majątku roztrwoniła jego żona.
Dowiedziała się jedynie, że Lucille Hilton ma wielu znajomych, żadnych
bliskich przyjaciół, nie opłakuje zmarłego męża, ma naturę utracjuszki i bez
wątpienia zamierza wyjść powtórnie za mąż.
Susanna wyszła ze sklepu z parą skórzanych trzewików - którymi musiała
zastąpić zniszczone na cmentarzu aksamitne pantofle - oraz wewnętrznym
przekonaniem, że pani Hilton nie zabiła Elsbeth.
Wieczorem po kolacji Kane oświadczył, że wychodzi na spacer. Susanna
wróciła do pokoju sama. Powietrze było gorące i parne, podobnie jak atmosfera
między nimi - gęstniejąca z godziny na godzinę, zapowiadająca nieuchronną
- 100 -
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates