[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Estwych... - Myślałam, że nigdy nie słyszałeś o tym miejscu - Josephine obruszyła się gwałtownie. Przekrzyczał dzwięk silnika. -Co? - Nic - odpowiedziała ponuro. - Była Japonka - powiedział. Nagle Josephine cała zamieniła się w słuch. Kobieta W Green Man, asystentka dr Hazla, też była Japonka, Josephine była pewna. - Chcesz posłuchać? - spytał kierowca. - Opowiedz mi - poprosiła. - Zabrałem ja do hotelu, tak samo jak ciebie - odparł. To obudziło w Josephine nagle podejrzliwość, choć nie wiedziała z jakiego powodu. - Czy również była ubrana w szorty o dwa rozmiary za małe? - spytała ironicznie. - Och, nie - powiedział prostodusznie. - Była bardzo szykowna. Nadzwyczaj elegancka. W drogim, ciemnoniebieskim kostiumie, wytwornym, rzucającym się w oczy, ozdobionym purpurowym haftem. Niewielkie ptaki siedzące na winorośli. Wyglądał jak z jedwabiu. Do tego miała czarne pończochy i mała, czarna torebkę na długim, cienkim pasku. I okrągły kapelusz z krótka woalka. Oczywiście, jak pomyślała Josephine, nie było powodu, aby jego opowieść była bardziej prawdziwa niż jej. Prawdopodobnie opowiada jej o kobiecie, która widział w telewizji, w jakimś starym filmie z Cary Grantem, pełnym seksownych panienek z dalekiego Wschodu, którego akcja toczyła się w Szanghaju. 48 - Powiedziała, że ma na imię Suriko. Właściwie nie, chciała, żeby nazywać ja w ten sposób. Jakby jej prawdziwe imię brzmiało inaczej, rozumiesz? Ale tutaj chciała nosić imię Suriko. Znowu, nie wiedzieć czemu, Josephine zmieniła zdanie co do prawdziwości tej historii. Dlaczego miałby to wymyślać? Dlaczego miałby nadawać jej w ogóle jakieś imię? Nie wiedziała, jak on się nazywa, chociaż on znał jej personalia. Było to coś w rodzaju uczucia przewagi, która ciągle nad nim miała: był dla niej tylko anonimowym mężczyzna, który jezdził taksówka. - Zabrałem ja do Green Man - kontynuował. - Gdy chciałem odjechać, zobaczyłem na drodze traktor, więc zjeżdżając z podjazdu musiałem chwilę poczekać. Zerknąłem w stronę drzwi i zobaczyłem ja stojąca przy recepcji. Mężczyzna właśnie wręczał jej paczkę. Tak, to było dobrze znane. - Pózniej dostałem zlecenie, żeby pojechać i zabrać ja z Green Man, a następnie zawiezć do Estwych. Tak jak ciebie. Podjechałem pod hotel, udałem się do recepcji, zawiadomiłem, że na nią czekam i wróciłem do samochodu. Po jakimś czasie wyszła. Towarzyszył jej mężczyzna. - Dr Hazel, jak się domyślam - zauważyła Josephine. - Nie wiem - odparł kierowca. Minęli kolejny zakręt. - Ale nie sądzę, żeby to był on. Nie wyglądał na lekarza. Nie wyjaśnił, dlaczego. - Był młodym mężczyzna, wysokim, bardzo ciemnym. Włoski typ urody Jeśli wiesz, co mam na myśli. Pomógł naszej Suriko wyjść z budynku. Szedł tuż przy niej, obejmując ja z tyłu ramieniem, jakby istotnie potrzebowała pomocy. Patrzyła w dół, w ziemię. Obie ręce trzymała z tyłu. Młody mężczyzna podtrzymywał ja. I zauważyłem, że niósł jej torebkę. - Kajdanki - rzuciła Josephine. - Co powiedziałaś? Josephine poczuła się nagle zmęczona i rozdrażniona. - Miała na rękach kajdanki - powtórzyła. - Zaskakujesz mnie swoja bystrością - powiedział taksówkarz z podziwem. - To przesada - wymamrotała. - Istotnie tak było. Pomyślałem sobie, że to pewnie policja. Widocznie ta Suriko była poszukiwana i właśnie zjawił się on, policjant, który ją prowadził. Mężczyzna pomógł jej wsiąść do taksówki i usadowił ją dokładnie tam, gdzie teraz ty siedzisz. Usiadł obok niej i zamknął drzwi. Ona nawet nie podniosła głowy, nie spojrzała na mnie, nie powiedziała ani słowa. "Dokąd, sir?" - zapytałem, spodziewając się odpowiedzi, że na posterunek policji. Ale nie, wymienił nazwę Estwych, tak jak przedtem, przez telefon. Wyjechałem na drogę i pomknęliśmy. Po chwili patrzę w lusterko i widzę, że ten facet rozpina jej żakiet. Rozpinał żakiet Suriko, właśnie tak. A gdy po chwili spojrzałem znowu, odpiął już wszystkie guziki i ściągał go z jej ramion. Ona nie stawiała oporu, może chciała, żeby to robił; albo co innego - to mogły być kajdanki, a ona mogła zdawać sobie sprawę, że nie przeszkodzi mu w tym. Skoro był zdecydowany ściągnąć jej żakiet, to i tak to zrobi. Kolejny raz rzuciłem okiem w lusterko, króciutko, ale to wy-, starczyło by zauważyć, że pod żakietem nie miała bluzki. Za to miała na sobie jakąś błyszczącą, czarną rzecz. Dopiero gdy taksówka lekko podskoczyła, a ona uniosła się na siedzeniu, zobaczyłem, że jest to rodzaj gorsetu. Oplatał ciasno jej ciało, a do górnego brzegu przymocowane były cieniutkie paseczki. Wszystkie czarne, błyszczące. Wyglądały jak plastyk, to się chyba nazywa PWC. - PCW - poprawiła go Josephine. - Właśnie to tworzywo miałem na myśli - zgodził się taksówkarz. - Wówczas ten człowiek sięgnął do jej rąk i odpiął kajdanki. Widzę, jak pomaga jej zdjąć żakiet, a ona wyciąga ramiona z rękawów i kładzie je na kolanach. Siedzi w kapeluszu i tym gorsecie, pocierając nadgarstki. Czy tobie kajdanki również raniły przeguby rąk? 49 Josephine pomyślała o nich. - Nie są zbyt wygodne - powiedziała. - Suriko również nie czuła się w nich dobrze. Młody człowiek poprawił ją na siedzeniu i
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|