[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wręczyła. Wdepnąłem tylko, naprawdę, by ci powie- dzieć, że spędzę święta w Corner Brook, z moją siostrą. Dopilnuj, by Carl nie wpadł w jakieś tarapaty, dobrze? Wieczór okazał się całkiem miły. Malutkie świeczki gasły na drzewku jedna za drugą, gdy tylko nadszedł wiatr, ale w bladym świetle księżyca drzewko nadal błyszczało świątecznym nastrojem, a oni, w środku, miło spędzali czas. A to przypomniało mi powiedział Carl że mam dla ciebie prezent, ale go nie dostaniesz aż do Zwiąt. Nie myślę, żebym... Wyciągnął rękę. %7ładnych kłótni! Ale myślę, że będzie ci się podobał. Wcześniej następnego ranka, na pustej przestrzeni koło jeziora wylądował samolot Curtisa. Gdy torował sobie drogę do chaty, niósł duże pudło. Nastaw na kawę! wymamrotał i chodz ode brać prezenty! Nadchodzi duży wiatr, a ja muszę odwiezć staruszka Setha do miasta... a dziś wieczór mam być Zwiętym Mikołajem na uroczystości kościelnej... o la la! W dużym pudle było coś, na co miała wielką ochotę, ale co uznała za ekstrawagancję wspaniały koc w jej ulubionych odcieniach błękitu podarunek od całego zespołu z biura. Niech mnie, jeśli myślałem, że uda ci się przetrwać do tej pory napisał Link ale skoro tego dokonałaś, tu jest coś, na co zgodziliśmy się, że możesz przyjąć. Trzymaj się ciepło... kochamy cię. Zwiat się zmienia, pomyślała. Jeśli Link potrafi na piśmie stwierdzić, że ją kochają to świat się zmienia! Otworzyła też inne prezenty, tak szybko jak tylko potrafiła. Poczekaj minutkę zaprotestował Curtis. Nie wystawiłaś nawet pończochy! Nie wolno ci tego robić do jutra! Curtis... czekałam długo na prezenty roześmiała się i nie mogę czekać na to, co oni uważają za... możliwe do przyjęcia! Każdy prezent był cudowny. Bob i Hugh złożyli się razem i wysłali specjalne filtry do jej aparatu. Jean zrobiła na drutach parę ciepłych skarpet, a Ray i Margaret dostarczyli przerażająco trudną składankę z tysiąca kawał- ków... i jeszcze jedną rzecz, jedną z malutkich kaset. Nie wiem jak ty mówił Ray ale dla mnie to wspaniale móc usłyszeć stare pieśni i starą melodię na powrót, w czasie Zwiąt! W ubiegłym roku, jeśli sobie przypominasz, Meg i ja byliśmy w Londynie i poszliśmy do katedry westminsterskiej na uroczystości w wigilię Bożego Narodzenia zatem oto jest... tu... mówi Londyn! Ale czyż nie jest to fantastyczne? Bez względu na to gdzie jesteś, jaką wyznajesz religię, albo kim jesteś znaczenie, jakie mają Zwięta, jest nadal takie samo i będziesz wiedziała, jakie ono jest i my będziemy wiedzieli... wspólnie." Stała przy oknie, próbując powstrzymać łzy miłości, które były nad wyraz skłonne do napłynięcia i przypadkowo zauważyła Curtisa i Setha przecierających sobie drogę do Lulu". Seth się wówczas odwrócił i pomachał i to sprawiło, że przypomniała sobie poprzedni wieczór. Tak, było miło, ale był tam moment, który ją dotknął w dziwny sposób. Seth przekopywał się przez kasety, wybierając jedną lub dwie, które mu się podobały, a w międzyczasie nucąc na głos melodię o dobrze znanym, czerwononosym łosiu i wreszcie Carl miał już dosyć. Wstał i przyniósł planszę do gry w warcaby i ustawił je. Może jeśli zagramy i będziemy bardzo głośno myś- leć, będziemy w stanie zagłuszyć tego radosnego elfa, naszego przyjaciela powiedział... wygrał trzy razy na trzy gry. Ha! Benita oparła się na krześle i wbiła w niego wzrok. Dziadek nauczył ją grać w warcaby i aż do chwili obecnej nie uważała się za całkiem zieloną w tej materii. Mógłbyś jednak okazać nieco litości! Carl patrzył na nią uważnie. Mała informacja dla ciebie, Benita. Gram, by wygrać i nie pozwolę wygrać komuś innemu nawet pięknej kobiecie tylko dlatego, żeby się mogła dobrze poczuć! To jest tak, jak z wieloma rzeczami... jeśli wygrywasz z mocnym przeciwnikiem i jesteś dobra, nieważne czy tak teraz myślisz to coś dla ciebie znaczy. Nie zapominaj o tym. Leżała tej nocy z otwartymi oczami, myśląc o jego słowach. Czy się przechwalał, czy dawał jej kolejną lekcję? Czy miało to znaczenie? Nadal tak naprawdę nie rozumiała tego człowieka, ale wiedziała, że pewnego dnia zagra z nim i da mu niezły wycisk. Carl pojawił się bardzo wcześnie rano w pierwszy dzień świąt, nie mając ze sobą żadnych paczek, jedynie leniwy uśmiech. - Ubierz się - powiedział a pokażę ci twój prezent. Była to długa wspinaczka, a wiał ostry wiatr od północy. Benita posuwała się za Carlem, dotrzymując mu jednak kroku. Przeszli grzbiet, gdzie widzieli młodego rysia, w dół, w stronę bagna, teraz zamarzniętego i ciche- go, i wreszcie obeszli najdalej wysunięty kraj bagna w którym to miejscu zatrzymał się nagle i wyciągnął rękę O tam, w dole wyszeptał. Zlizgaj się powoli za mną... bo inaczej go wystraszysz, a jest duży. Był naprawdę duży, tak jak jego towarzysz, a idąc obok nich młody łoś nie należał też do niewyrośniętych Benita wgapiała się w ponad półtonową, nieruchawą masę, wygięty grzbiet i imponujące rosochate poroże. To był duży łoś, ten opruszony śniegiem, brązowy gigant, od czasu do czasu pożywiający się gałązkami wierzby i ol- chy... duży, duży łoś. Nie zdawała sobie sprawy, jak była zmęczona po takiej długiej, porannej wędrówce i nigdy by nie podejrzewała, że Carl odbierze zmęczenie w jej głosie jako wyraz rozczarowania. Czy to jest mój świąteczny prezent? powiedziała. Wiedziała od razu, że zabrzmiało to, jakby myślała, że to jest nic i otwarła usta, by wyjaśnić, ale Carl cofnął się, jakby go uderzyła. Tak, na Boga, kobieto... czego się spodziewałaś? Diamentów? Myślałem, że to coś dla ciebie znaczy. Hmm, jeśli się już napatrzyłaś, wracajmy... a nawiasem mówiąc, wesołych Zwiąt. Był już jakieś dziesięć jardów od niej, na szlaku. Minęła dobra chwila, nim się z nim zrównała, ponieważ zajęło jej trochę czasu zrobienie kilku zdjęć łosiowej rodzinie. Ale nawet gdy była już blisko niego, Carl nie zwolnił kroku i gdy wreszcie dotarli do jej chaty, krótko ją pożegnał, powtórzył swoje Wesołych Zwiąt" i odszedł w stronę swojej sadyby. Benita stała w bladej szarości poranka nie, było już wówczas popołudnie myśląc, że z pewnością jej za-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|