Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spodni. - Niech ciÄ™ szlag, kobieto, aresztujÄ… nas.
- Nie, jeśli niczego nie zobaczą. - Poprowadziłam go przez fałdy spódnicy do
rozpalonego, wilgotnego miejsca między moimi udami. - Przysuń się bliżej.
Zrobił to, prawie miażdżąc mnie swoim ciałem i sprawiając, że zaczęłam mieć
trudności z oddychaniem. Tak samo trudno było mi nie odpowiedzieć na jego bliskość i na
dotyk twardej, wyprężonej męskości, zwłaszcza gdy wsunął się we mnie głęboko. Pod
względem kształtu i rozmiaru penisa koniokształtni naprawdę przypominali swoje zwierzęce
odpowiedniki. Wrażenie całkowitego wypełnienia było naprawdę niesamowite. Rozkosz
rozeszła się po moim ciele, zaostrzona poczuciem zagrożenia i perspektywą przyłapania na
gorÄ…cym uczynku.
Jęknął, muskając ustami moje ramię.
41
- Już prawie tu są.
- W takim razie staraj się nie wykonywać żadnych podejrzanych ruchów - rzuciłam i
wbrew własnym słowom wspięłam się na palce i ześlizgnęłam kilka razy po jego palu.
Zadrżał na całym ciele, pulsując w moim wnętrzu z pragnienia i żądzy. Uniosłam
głowę, wpijając się w jego usta, i pocałowałam go równie wściekle i namiętnie, jak miałam
zamiar go pieprzyć. Nie przypominało to wcale powolnego rozpalania zmysłów, tylko
mieszankę uderzającego do głowy ryzyka i płonącego, niedającego się zaspokoić pożądania.
Policyjny radiowóz minął nas i pojechał dalej. Przerwałam pocałunek.
- Teraz? - spytał. Warstewka potu lśniła na jego rozkosznie ciemnej skórze.
Nie odpowiedziałam natychmiast, opózniając tę chwilę i zwiększając poczucie
zagrożenia, dopóki radiowóz nie zniknął powoli za rogiem.
- Teraz, Kade. Teraz.
Ledwo to powiedziałam, a on już był we mnie, wciskając się ostro i głęboko do
mojego wnętrza. Jęknęłam, oplatając nogami jego biodra i przyciskając do siebie jeszcze
bliżej. Drzwi auta posłużyły za oparcie dla moich pleców, a on nie przestawał we mnie
wnikać, aż w pewnym momencie poczułam się tak, jakby jego sztywna, gorąca męskość
próbowała przeszyć mnie na wylot.
W naszym stosunku nie było miejsca na delikatność. Perspektywa bycia nakrytym
sprawiła, że kochaliśmy się szybko, wściekle i namiętnie. To było dokładnie to, czego
potrzebowałam. Błyskawicznie ogarnęła mnie rozkosz i osiągnęłam szczyt. Dreszcze
wstrząsające całym ciałem odebrały mi dech i wydarły zdławiony jęk z moich ust. Kade
doszedł chwilę pózniej, wbijając się we mnie po raz ostatni z siłą, która zatrzęsła autem.
Gdy dreszcze się uspokoiły, oparł swoje spocone czoło na moim. Oddech miał
chrapliwy i urywany, a aksamitne oczy były pełne żywego rozbawienia i zaskoczenia.
- Rany, to było fantastyczne. Uśmiechnęłam się.
- Seks z dreszczykiem emocji to coś niezwykłego.
- Z całą pewnością. - Objął mój policzek nagrzaną dłonią i pocałował mnie lekko w
usta. - Bardzo się cieszę, że cię spotkałem.
- No cóż, gdyby wszystko potoczyło się inaczej, nadal byłbyś starym, sfrustrowanym
ogierem zamkniętym w stajni. - Opuściłam nogi i pozwoliłam mu się ubrać. - Teraz
możemy... - urwałam, spoglądając w górę na brązowy kształt szybujący wysoko na niebie. -
Jesteśmy obserwowani. Uniósł wzrok, mrużąc oczy.
- To może być zwykły ptak. Nie każde uskrzydlone stworzenie musi należeć do nich.
42
- Podejmiesz takie ryzyko?
- Nie. Wsiadaj.
Otworzył drzwiczki od strony kierowcy, pochylił się nad siedzeniami i otworzył
drugie. Gdy wsiadałam, Kade majstrował coś przy stacyjce. Stary samochód z rykiem obudził
się do życia.
- Którędy? - spytał, zawracając i wyjeżdżając Z parkingu.
Wskazałam kierunek, w którym odjechali policjanci. Uniósł brwi ze zdumienia.
Rozbawienie zamigotało w jego oczach.
- Gotowa na drugą turę niebezpieczeństwa?
- Nie miałabym nic przeciwko, ale prawda jest taka, że to najlepsze wyjście.
- Aha. - Kade zjechał na autostradę, a stary grat zaczął nabierać prędkości. Zerknął we
wsteczne lusterko, a potem na mnie. - Co będzie, gdy spotkamy twojego szefa i partnera?
- Będą chcieli wysłuchać relacji z tego, co zaszło. Kiwnął głową.
- Z całą pewnością będą chcieli zobaczyć ten ośrodek.
- Masz na myśli to, że będziemy musieli ich tam zaprowadzić?
Przyglądałam mu się bacznie przez minutę.
- Nie jestem pewna co do słowa  my .
Rzucił mi krótkie, ostre i pełne determinacji spojrzenie. Kompletnie się różniło od
tych, które dotychczas miałam okazję u niego oglądać. Uświadomiło mi też, że właściwie
niczego o nim nie wiem. Nawet tego, czy mogę mu zaufać.
- Słonko, ci dranie ukradli mi dwa miesiące życia. Nie odstąpię od tego śledztwa, aż
będę pewien, że ci, którzy za tym stoją, poniosą konsekwencje.
- Może się okazać, że nie będziesz miał wyboru.
Na jego twarzy odmalował się ponury wyraz.
- Nikt nie może mnie zmusić do zrobienia czegoś, czego nie chcę.
- Jack, mój szef, może. Jest wampirem i potężnym telepatą.
- To bez znaczenia. Do umysłów koniokształtnych nikt nie jest w stanie się wedrzeć i
dotyczy to przedstawicieli wszystkich ras.
- Mówisz serio? - Opuściłam własne tarcze ochronne i spróbowałam przeniknąć do
jego myśli. Uderzyłam w ścianę równie solidną jak ta, która chroniła umysł mojego brata. To
mnie zaskoczyło. - Jak to możliwe?
Wzruszył ramionami.
- To zjawisko jest podobne do nieprzenikalności umysłów charakteryzującej ludzi.
43
- Jakim cudem możesz być nieprzenikalny i posiadać talent mentalny?
- Ty mi to powiedz, to oboje się wreszcie dowiemy. Przyglądałam mu się przez
chwilę, a potem powiedziałam:
- To będzie śledztwo prowadzone przez departament, a ty nie należysz do jego
personelu.
Spojrzał na mnie z ukosa.
- Myślałem, że jesteś tylko zwykłym urzędnikiem.
- Bo jestem. Przez większość czasu.
- To znaczy?
- To znaczy, że biorę udział w trwającym właśnie śledztwie, do którego zostałam
przymusowo przydzielona. - Zawahałam się chwilę, nie chcąc zdradzać mu zbyt wielu
szczegółów. - Kilka miesięcy temu porwali Rhoana i to był powód mojego zaangażowania.
- W takim razie na pewno zrozumiesz, gdy powiem, że to sprawa o charakterze
osobistym.
Oczywiście, że rozumiałam. Po prostu nie sądziłam, że Jack wykaże się podobnym
zrozumieniem. A jednak pozwolił Quinnowi wziąć udział w śledztwie i zrobił wszystko, by
nakłonić do tego również Liandra. Tym razem też mógł mnie zaskoczyć. W końcu starał się
stworzyć pracujący na dzienną zmianę zespół, w którym miałabym odgrywać ważną rolę.
Taką, do której nie miałam zamiaru dać się zwerbować, chyba że nie będę już miała
innego wyboru.
A wszystkie znaki na niebie i ziemi właśnie na to wskazywały.
Potarłam ręką powieki.
- Skupmy się na tym, jaki teraz mamy problem powiedziałam.
- W porzÄ…dku. Jakiego hotelu szukamy?
- Blue Haven w miejscowości o nazwie Leura. Odwiązałam koszulę i narzuciłam ją na
siebie.
Miejmy nadzieję, że znajdziemy ją, zanim właściciele samochodu zorientują się, że
ktoś zakosił im auto.
- I że zrobimy to, zanim odnajdą nas porywacze - poprawił mnie ponurym głosem.
Jego słowa sprawiły, że spojrzałam przez okno. Nie dostrzegłam na niebie żadnego
szybującego kształtu, ale to wcale nie znaczyło, że go tam nie ma. I że nikt nas nie śledzi.
Jechaliśmy w milczeniu. Gdy w końcu dotarliśmy do Leury, Kade zwolnił do
przyzwoitej prędkości, tak że gruchot przestał się wreszcie trząść. Jechaliśmy wzdłuż dobrze
44 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates