[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Hm - mówi Raymond, zmieszany. -Jasne, Bun -wtr ca Geofrey, poklepuj c Bunny'ego po plecach ze wspó czuciem. - Przykro mi z powodu twojej straty - oznajmia Rzeka, wyci gaj c r , tipsy wie cz ce jej d ugie, w skie palce pokryte s koralowym lakierem. Bunny, który zd doj 80 do siebie, ujmuje jej d i czuje tak silne wy adowanie elektromagnetyczne, e a odskakuje do ty u. - Poczu to?! - pyta, potrz saj c energicznie r . Patrzy os upia y na Rzek , która stoi z przechylon na bok ow i zmarszczon brwi . - Poczu to? - pyta ponow- nie. - Och, moja droga, jestem króliczkiem Duracella! - wo a i biegaj c wte i wewte po przedpokoju, wiernie na laduje ró owego, graj cego na b benku króliczka na bateri . Rzeka patrzy na Bunny'ego swymi wielkimi, wilgotnymi oczyma i nie wiadomie dotyka znamienia na wardze. Bunny, dmuchaj c na swoj d , mówi: - Teraz powiesz mi, e urodzi si w pobli u rzeki! -I mieje si g no, wyg adzaj c zmarszczk na przedzie spodni. Jego ostatnie s owa wywo uj ogóln konsternacj , wszyscy patrz w pod og , a Bunny ma nadziej , e Pudel nie wyniucha ca ej koki. - A któ to taki? - pyta nagle Rzeka. Bunny Junior pojawi si w przedpokoju jak ma y duch i stoi z pi stkami wci ni tymi pod pachy. Rzeka k adzie d na jego g owie i mierzwi mu w osy, a gdy ko czy, ch opiec próbuje doprowadzi fryzur z powrotem do adu. - To Bunny Junior - wyja nia Bunny. - Mój syn. Ch opiec wskazuje kciukiem swojego ojca i u miecha- c si lekko, mówi: - A to mój tato. Wszyscy miej si z tego, wprawiaj c Bunny'ego Juniora w zak opotanie, bo przecie to, co powiedzia , jest praw- . Tak to zasadniczo wygl da z jego punktu widzenia. Kocha swego tat . Uwa a, e nie ma na wiecie lepszego, bystrzejszego i zdolniejszego taty ni on, i stoi teraz przy nim z poczuciem dumy - to mój tato - a stoi przy nim tak e dlatego, e po prostu nie ma gdzie pój . 81 - O mój Bo e, on jest taki liczny- zachwyca si Rzeka i znowu mierzwi ch opcu w osy. - Gdyby by cho kilka lat starszy... Drzwi do azienki otwieraj si z hukiem i wytacza si zza nich Pudel z obna onymi z bami i b yszcz cymi oczyma. Trze nos wierzchem d oni, wo aj c: -Jezu Chryste, Rzeko, ten dzieciak ma dopiero dzie- wi lat! Rzeka szczypie ch opca w policzek. - Wiem. Tak tylko mówi am... - Wi c nie mów - rzuca Pudel. Jego blond czub jakim sposobem nabra jeszcze bardziej wietlistego po ysku, wr cz skrzy si , kiedy Pudel chodzi w kó ko, mówi c: - Sprawd go, Rzeko! Podaj nazw jakiego kraju... jakie- gokolwiek kraju... - Co? - nie rozumie Rzeka. - Po prostu podaj nazw jakiego cholernego kraju, Jezu... - t umaczy Pudel, mrugaj c do Bunny'ego Juniora. - No dobra - mówi Rzeka. - Mongolia. - No, m ody, nie zawied wujka Pudla. Jak si nazywa stolica Mongolii? Bunny Junior, udaj c wielkie skupienie, marszczy twarz, spogl da na sufit, g adzi podbródek i drapie si po owie. - U an Bator - mówi wreszcie i wszyscy go cie klaszcz . - Bystrzak z niego - chwali Rzeka i k adzie d na karku ch opca, a ten czuje bij ce od niej nieznane mu, oleiste ciep o. - Dawniej nazywa a si Urga - dodaje cicho Bunny Junior. - Bystrzak? - obrusza si Pudel. - Ten ch opiec to jest, kurwa, geniusz! Rzeka k adzie swe gor ce d onie na uszach Bunny'ego Juniora i strofuje Pudla: 82 - Hej! Wyra aj si ! - Mo e wejdziemy do rodka? - proponuje Bunny. Gdy doro li przechodz do salonu, Bunny Junior s yszy, jak Pudel mamrocze do Rzeki: - Chryste, jak tu kurewsko ciemno. Gdzie si podzia y wszystkie arówki? Rzeka za szturcha go okciem w ebra i szepcze w od- powiedzi: -Jezu, Pudelku, facet w nie straci on . Czego si spodziewa , jakiej , kurwa, dyskoteki z lustrzanymi ku- lami? Pó niej w nocy Bunnyjunior le y na swoim ku i ga- pi si w sufit, obserwuj c zielon po wiat planet wiru- cych nad jego g ow . Odb yski za amanego widmowo wiat a przemieszczaj c si po suficie i w druj c dalej w dó po cianie, wprowadzaj go w trans. Przebiega w my lach wszystko, co wie na temat Plutona - na przyk ad, e zbu- dowany jest w g ównej mierze ze ska y i lodu i e jest wzgl dnie ma y, w przybli eniu jedna pi ta masy ksi yca Ziemi i jedna trzecia jego obj to ci - zajmuje si tym przez chwil , a pó niej przyk ada do ucha swój zegarek i s ucha nego, niepowstrzymanego tykania up ywaj cego czasu. Przychodzi mu na my l, e z ka dym tykni ciem zegara blednie pami o jego matce, e matka oddala si od niego. Wie, e nawet le c tu teraz, po trochu j traci, i na my l o tym zimny wiatr owiewa mu serce. Zamyka swe obola e, podra nione oczy i próbuje, z niez ym skutkiem, przetrz - sn zakamarki swej pami ci, by wyczarowa wizerunek matki. Ma nadziej uchroni go w ten sposób przed roz- topieniem si do reszty w niebycie. W g bi serca pragnie wspomnieniami przywo j z powrotem do ycia. Przypomina sobie, jak odbiera a go ze szko y, ubrana w ró owy welurowy dres, najpi kniejsza z mam, pami ta, 83 jak z pe nym wspó czucia gruchaniem opatrywa a jego krwa- wi cy nos, a cofaj c si g biej w przesz , zdaje si wraca pami ci do chwil, gdy matka oklaskiwa a jego jazd na rowerze bez trzymanki. Wspomina, jak podarowa a mu encyklopedi - bez specjalnej okazji, poza jedn : e go bardzo, bardzo kocha" - a si gaj c jeszcze dalej wstecz, odnajduje odleg e, wyprane z barw wspomnienie samego siebie biegaj cego na czworakach po pod odze w kuchni i chwytaj cego si ugiej, g adkiej nogi mamy, a tak e tamto uczucie zadziwia- cej si y, z jak ta noga ci gn a go po kuchennej pod odze. Wyobra a sobie siebie - czy to rzeczywi cie jest wspomnie- nie? - nowo narodzonego, owini tego w kocyk, znów czuje zimn d matki na swym czole i ciemn blisko czego , co bez w tpienia jest jego ojcem. Po chwili ch opcu wydaje si , e matka wróci a do niego, e jest razem z nim w pokoju. Wyczuwa ruch powietrza i za- uwa a, e wiec ce w ciemno ciach planety wiruj ze zdwo- jon energi , a bajkowe za amania wiat a sp ywaj ze cian z pr dko ci widmowego, zielonego deszczu. - Czy cz owiek nie mo e sobie tu spokojnie pospa ? - mówi Bunny Junior ca kiem g no. Wtedy s yszy wrzaskliwy wybuch miechu dolatuj cy z salonu, wi c wypowiada ca e zdanie jeszcze raz, robi c trzysekundowe odst py pomi dzy poszczególnymi s o- wami. - Czy... cz owiek... nie... mo e... sobie... tu... spo- kojnie... pospa ? Potem u miecha si , poniewa w g bi duszy wie, e to z ca pewno ci jego tato powiedzia co przeza- bawnego. Kopni ciem odrzuca prze cierad o i wsuwa stopy w kapcie. ROZDZIA DZIESI TY Bunny siedzi, niemal le y, rozwalony na kanapie w sa- lonie, wype niony szkock Geoffreya i kokain Pudla. Nie wiedzie czemu, jego dobry nastrój prys . Od pewnego czasu próbuje sobie wyobrazi cipk Pudlowej Rzeki, ale ma z tym spore trudno ci. Rzeka siedzi naprzeciw nie- go i za ka dym razem, gdy mieje si z Pudla - którego ow zdobi teraz plastikowy he m wikinga, nale cy najprawdopodobniej do Bunny'ego Juniora - kolano jej lewej nogi wychyla si na zewn trz jak zepsuta brama u starego farmera Johna i Bunny widzi wtedy jaskraw flag jej kanarkowo tych majtek. Na ogó tyle wystarcza, by wprawi go w stan niemal religijnego uniesienia, ale tym razem jego zazwyczaj niezawodny, jednotorowy umys uparcie obiera przera liwie dalekie, samowolne objazdy po nieko cz cych si cie kach pami ci. To oznacza, e cho- cia Bunny gapi si spod ci kich powiek i z opadni szcz w miejsce pomi dzy opalonymi, umi nionymi nogami Rzeki i dostrzega wypuk y zarys jej cipki widoczny w kroku majtek, umys zabiera go w podró , na przyk ad
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|