[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jest bardzo osłabiony, ale nie tkwi zamknięty w Lustrze jak jego bracia. - Więc to ich widzieliśmy, prawda? Uwięzionych Obserwatorów? - zapytał Kay i ukrył głowę w dłoniach. - O mój Boże! Myślałem, że staram się nawiązać kontakt z Nieziemskim Królestwem. Chciałem tylko sprawdzić, czy możemy coś usłyszeć. - O tak, coś usłyszeliśmy - powiedziała Billi, a jej gniew zaczął przewyższać strach. - Mówiłam ci, żebyś tego nie robił, ale ty po prostu nie słuchałeś. Chciałeś się popisać, co? Na litość boską, Kay! Mogłeś je uwolnić! Podniósł głowę, jego twarz zszarzała. - Ale przecież tego nie zrobiłem! Nic się nie wymknęło. Zaklęcia... - Okazały się bezużyteczne - prychnęła Elaine. - Powinnam była sprawdzić, ale nie przypuszczałam, że jesteś tak silny. Położyła dłoń na ramieniu Kaya, a Billi zauważyła na twarzy kobiety mieszaninę strachu i respektu. Nawet Billi patrzyła na niego teraz w inny sposób. Kay, który kiedyś obawiał się swojego cienia, teraz nawiązał kontakt z posłańcami Boga. Miał moc, której nie można było ocenić ani sobie wyobrazić. Elaine słusznie się go bała. Wszyscy powinni się go bać. - Te zaklęcia wyrył Lot, ostatnia Wyrocznia templariuszy, i uważam, że nie była to dobra robota. - Spojrzała przez okno, zmrużyła oczy, jakby czegoś wypatrywała. - Nie, nic się nie wydostało. Tego jestem pewna. - Więc co się stało? Czy coś jest nie tak? - zapytała Billi, niezdolna do ukrycia strachu brzmiącego w jej głosie. Elaine nadal patrzyła w okno. - Wydostał się krzyk, Billi. Uwięzieni w Lustrze musieli długo milczeć, a Kay pozwolił im zawołać. - Elaine się odwróciła. Nie była po prostu przestraszona, na jej twarzy malowało się absolutne przerażenie. - Obawiam się, że ktoś mógł ich usłyszeć. Kto mógł ich usłyszeć? Jeden z Bezbożnych? Ktoś z Nieziemskiego Królestwa? Arthur dopiero się wścieknie. Jakby już teraz mieli mało do zrobienia. Te wszystkie ataki wilkołaków, ugryzienia wampirów. Ale na pewno nie była to jej wina. O tak, to był chory wieczór. Musi iść. Zostawiła Kaya i Elaine, którzy próbowali zrobić coś z zaklęciami, a sama ruszyła do domu. Przebiegła przez ulicę. Miała pięć minut do metra i nie zamierzała się spóznić. Włożyła kartę do czytnika i pognała tunelem wyłożonym białymi kafelkami. Jeśli jej się poszczęści, będzie w domu przed północą, a to sukces. Powietrze zaczęło drżeć pod naporem zbliżającego się pociągu, a ona szybko zbiegała ze schodów, przeskakując po dwa stopnie naraz. Cholerny Kay! Dlaczego nie został w tej Jerozolimie?! Tak byłoby bezpieczniej. I co starał się udowodnić? Jak wielką miał moc? Ten chłopak cierpi na urojenia. Billi zobaczyła, że drzwi pociągu otwierają się, i przyspieszyła. Wślizgnęła się do środka w ostatniej chwili i opadła na puste siedzenie. Starała się odzyskać oddech. Zamknęła oczy, ale zamiast ujrzeć ciemność, zobaczyła znowu chaotyczne wzory i tańczące światła, emanujące z Lustra. Przycisnęła trzęsące się dłonie do głowy, aby powstrzymać uczucie wirowania. Po kilku minutach kolory wyblakły i kręcenie ustało, wyparte rytmem jadącego pociągu. Oparła się na siedzeniu i westchnęła. Zdrzemnie się, ufając wewnętrznemu zegarowi, który powinien obudzić ją w okolicach Holborn. Z tej stacji do domu miała tylko dziesięć minut na piechotę. Ale sen nie nadchodził. Myślała o tym, co zrobił Kay. Co on sobie myśli? %7łe z niego Obi-Wan Kenobi? To prawda, nie był już tym wychudłym palantem, ale przecież nadal był Kayem. Czyli dziwakiem. Jak mogła o tym zapomnieć! Billi wyłowiła z kieszeni swój iPod i włożyła do uszu małe białe słuchawki. Ustawiła głośność na maksimum i wszystko zalała muzyka Nirvany. Kilkuminutowa przerwa od obowiązków templariuszy, od Kaya - to wszystko, czego potrzebowała. Zacisnęła powieki i powoli zaczęła poddawać się monotonnemu rytmowi stukotu pociągu, kiedy nagły hałas otwieranych drzwi zmusił ją do otwarcia oczu i napiął mięśnie. Przechodzili z innego wagonu przez gumowy łącznik, zmierzając wprost do niej. Było ich trzech, szli pewnie, tak jakby pociąg należał do nich. Dwóch usiadło po obu stronach Billi, trzeci stanął naprzeciwko w rozkroku, szerokim jak jego uśmiech. Obrzuciła wzrokiem wagon, był pusty. - Czego słuchasz? - zapytał jeden z nich, przesuwając dłonią po głowie Billi. Dziewczyna się wzdrygnęła. Co się dzieje? Czy to Dzień Znęcania się nad Billi? Może jeśli będzie udawała głupią, zostawiają w spokoju? Trzech na jedną, nie wyglądało to najlepiej nawet według standardów templariuszy. Nic nie powiedziała, tylko spuściła wzrok. Jeden z nich objął ją. - Dajcie spokój, chłopaki, jest pózno. Chcę zdążyć do domu. - Starała się, choć wiedziała, że odwoływanie się do zdrowego rozsądku w tym przypadku było beznadziejne. Nie wiedzieliby, co to zdrowy rozsądek, nawet gdyby spadł im na głowę. - Na pewno zdążysz, tylko oddaj nam swojego iPoda. - Chłopak siedzący po jej lewej stronie sięgnął po odtwarzacz. Billi przekręciła dłoń i najtwardszą częścią uderzyła chłopaka w twarz, słysząc zadowalający trzask łamanego nosa. Sekundę pózniej jej stopa kopnęła w żołądek zbója naprzeciwko. Panicznie wciągnął powietrze i zaczął się zwijać z bólu na podłodze. Próbowała minąć trzeciego napastnika bokiem, ale ją zablokował i oboje upadli tak, że chłopak przygniótł Billi. Nie było czasu na finezyjne działanie. Miała zero miejsca, więc po prostu rozorała mu twarz paznokciami, zakrzywiając palce jak szpony. Walczył, starając się utrzymać jej dłonie z dala od oczu, uderzając ją niezdarnie. Zdołał jednak sięgnąć za pasek i wyjąć nóż. Przerażenie przepłynęło jej w żyłach. Ostrze nie było długie, ale teraz walczyła o życie. Starała się chwycić jego nadgarstek, ale zamiast tego poczuła, że zranił jej głowę. Błyskające ostrze rozproszyło jej uwagę i nie zdołała zablokować kolejnego uderzenia. Dostała prosto w policzek i nagle przed oczami eksplodowały jej miliony świateł. Nóż się zbliżał i nie mogła go zatrzymać. Rozległ się krzyk. Ale nie był to krzyk Billi. Zaczęła mrugać oczami, patrząc wprost na mocne światło wiszące tuż nad jej głową - zbira nie było. Poły ciemnego płaszcza otarły się o jej policzek i ktoś nad nią stanął. - Ma nóż - wychrypiała, wciąż kręciło jej się w głowie, kiedy zobaczyła, jak zbir próbuje wbić nóż w nowego przeciwnika. Chłopak zablokował cios, chwytając napastnika za nadgarstek i wykręcając go mocno. Nóż potoczył się po podłodze. Bandyta upadł. Chłopak na chwilę znieruchomiał, następnie odwrócił się do Billi i wyciągnął do niej dłoń. - Pomogę ci wstać - zaproponował. - Dzięki, nic mi nie jest. Nie potrzebowała pomocy. Nie teraz. Pociąg hamował i Billi przywarła do ściany, żeby nie upaść, rozglądając się za napastnikami. Jeden kiwał się na
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|