Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gdyby nie to, że stałam się poczytna, ludzie polubili moje felietoniki i arty-
kuły, a korespondencja w kwestii porad prawnych zawalała stoły w redakcjach,
pewnie by mnie znów wylali, bo napływały także pretensje. I, oczywiście, dono-
sy. Głównie ustne.
Zaprzyjaznionego Jacusia nigdzie nie miałam, więc nikt mnie o niczym nie in-
formował wprost, ale udało mi się podsłuchać parę rozmów. Najpierw uczciwym
przypadkiem, a potem specjalnie się postarałam. Znów to samo. Znów w knajpie.
Gromko obiecywałam, że któryś naczelny poleci, któryś prezes, któryś dyrektor,
już ja się o to postaram, bo mam chody w prokuraturze, ważna pani redaktor je-
stem. Trochę mniej szastałam nazwiskiem, ale i tak szczęśliwie się złożyło, że
w tej knajpie prawie wszyscy byli na bani i nikogo moje krzyki zbytnio nie obe-
szły.
Co gorsza, ruszyłam ludzi. Okazało się, że dzwonię do rozmaitych osób na
świeczniku, polityków, aktorów, pisarzy i tym podobnych, natrętnie żądając wy-
wiadu, umawiam siÄ™ z nimi, a potem nie stawiani siÄ™ na spotkanie, nie przychodzÄ™
63
zostawiam ich na lodzie bez słowa. A nawet jeszcze gorzej, co najmniej dwukrot-
nie na taki wywiad przybyłam i zaprezentowałam zestaw zalet, który delikwen-
towi całą prasę obrzydził definitywnie. Wulgarna baba, nie dość, że tępa i bez
wykształcenia, to w dodatku chyba pijana.
Przytrafiały mi się te ekscesy znacznie rzadziej niż przedtem, ale i tak zwątpi-
łam w odkrycia Agaty. Nie miałam następnego męża do odbierania, nie buntowa-
łam dzieci, więc o co, do cholery, mogło znowu chodzić. . . ?!
 Tak myślę, wiesz, że może ona czuje się niepewnie  rzekła Agata z tro-
ską, kiedy spotkałyśmy się u mnie wieczorem, tym razem bez szampana, bo nie
było czego czcić.  Może się boi, że Stefan do ciebie wróci, więc na wszelki
wypadek dba o twoje morale. Bo innych powodów nie widzę.
 Ja też nie. Ale jeśli masz rację, to ona jest rzeczywiście przerazliwie głupia.
Wysoce trafnie ocenia i Stefana, i mnie.
 Nie chcesz go już wcale. . . ?
 Puknij się. Za nic! A gdyby usiłował wracać, okazałby się nie tylko krety-
nem, ale zgoła mierzwą. Ona go uważa za mierzwę?
 Każdy sądzi według siebie!  westchnęła filozoficznie.
 No to można jej pogratulować. Ale dzieci wydają mi się jakieś normalniej-
sze, nie ma w nich już tego oporu przeciwko mnie. Widują się ze mną dobrowolnie
i zaczynają rozmawiać. Niepokoi mnie tylko jakaś ciocia Fela, która im się ostat-
nio parę razy wypsnęła, ale wolałam na razie nie wypytywać.
 Co za ciocia Fela? SkÄ…d?
 A cholera jÄ… wie. Nie ma ta Urszulka siostrzyczki?
 Nic o tym nie wiem. Do licha! Wróciłam już do pracy, bo ile można się
byczyć, więc trochę mi czasu brakuje, szkoda. Powęszyłabym znowu. . .
Po czym spadła na mnie niespodziewana łaska losu.
I bez węszenia Agaty tajemniczy przeciwnik popełnił błąd. A nawet dwa błę-
dy.
Jednym był kolejny wywiad, chyba trzeci, z pisarzem, publikującym niekiedy
na łamach, który to pisarz przyleciał z felietonem do redakcji akurat w momencie
mojej obecności. Spotkaliśmy się u naczelnego i zostałam przedstawiona.
 Co. . . ?  powiedział pisarz, niekoniecznie grzecznie, ale za to ze śmier-
telnym zdumieniem.
 Redaktor Barbara Borkowska  powtórzył odruchowo nieco zaskoczony
naczelny.
 Jak to?  zdumiał się pisarz jeszcze bardziej.  Są dwie osoby o tym
samym nazwisku?
Tknęło mnie i zainteresowałam się gwałtownie.
 A co?  spytałam chciwie.  Spotkał pan jakąś inną?
 Nazwisko popularne. . .  zaczÄ…Å‚ naczelny.
64
 Ależ nie dalej jak wczoraj!  przerwał mu pisarz.  Pani Barbara Bor-
kowska była u mnie, nazywało się to wywiadem, ale, szczerze mówiąc. . . no, jak
by tu powiedzieć. . .
 Najlepiej wprost  poradziłam żywiutko.  Bo mam wrażenie, że nie
bardzo się panu podobało?
 Zciśle biorąc, wcale. Jakiś poziom, ostatecznie, należałoby zachować. . .
wierć inteligentka, zdecydowanie ordynarna, nie mająca pojęcia, o czym wła-
ściwie mówi. . . Ale to nie była pani!  zastrzegł się szybko.
Zaczęła we mnie rosnąć potężna emocja. Pierwszy raz. . . !
 Pewnie, że nie ja, u nikogo wczoraj nie byłam. Zachwycają mnie pańskie
słowa, błagam, niech je pan powtórzy! Panie redaktorze, proszę słuchać uważnie! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates