Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jąc na zegarek i zastanawiając się, czy woj posłany na
Szczerkową zdążył już wrócić. I niecierpliwił się, że jeszcze
go nie ma.
Wreszcie skończył, a wiadomości o przybyciu tamtej
kobiety ze Szczerkowej nadal nie było.
Kapitan Doliński opadł więc na oparcie krzesła i w mil-
czeniu obserwował siedzącą przed nim kobietę. Z zadowo-
leniem dostrzegł, że ta przedłużająca się cisza ciąży jej co-
raz bardziej, że napełnia ją coraz większym niepokojem i
uczuciem zagrożenia, tym trudniejszym do opanowania, że
zupełnie nieokreślonym.
A może ona  pomyślał kapitan Doliński, zaczyna się
już domyślać, o co tu chodzi? Bo i przybladła trochę jakby i
przymilkła.
 No tak...  rzucił w końcu, dochodząc do wniosku,
że nie ma sensu utrzymywać dłużej Karoliny Brzozy w tej
niepewności.
170
Otworzył jedną z szuflad. Postawił na biurku pustą bu-
telkÄ™ znalezionÄ… w bunkrze.
Z ukrytą satysfakcją odnotował w pamięci, że jej oczy
rozszerzyły się nagle i że zamigotał w nich, szybko jednak
stłumiony, strach.
 Wie pani, co to jest?
Wzruszyła ramionami.
 Pusta butelka.
 Wie pani po czym?
 Po jakiejś wódce.
 Po wódce?
 No. Właściwie nie. Pewnie po koniaku.
 Widziała już pani gdzieś taką butelkę?
 Nie.
 Na pewno?
 Nie widziałam.
 I takiego koniaku pani nigdy nie piła?
 Nie.
 Na pewno?
 Nie piłam. Powtarzam.
 Bardzo ładnie.  Kapitan Doliński sięgnął po długo-
pis.  Zaprotokołujemy to. I pani to podpisze, tak?
W oczach kobiety widział niepokój i być może chęć za-
przeczenia tego, co zeznała. Po chwilce wahania postanowi-
ła jednak brnąć dalej. Doszła chyba do naiwnego wniosku,
że najlepiej jest wszystkiemu zaprzeczyć.
 Tak. PodpiszÄ™.
Kapitan Doliński dokładnie zanotował swoje pytania i
jej odpowiedzi.
171
A kiedy skończył, zapukano do drzwi i ukazała się w
nich głowa plutonowego Adamka.  Już jesteśmy, panie
kapitanie. Wprowadzić?
 Tak.
Karolina Brzoza z wyraznym niepokojem odwróciła się
do drzwi. Jednak na widok wchodzącej kobiety równie wy-
raznie się uspokoiła.
Kapitan Doliński, już po raz drugi, skwitował to niedo-
strzegalnym niemal uśmieszkiem, skierowanym do samego
siebie. Wstał zza biurka i zbliżył się do nowo przybyłej.
 Proszę tu bliżej  poprosił.
A kiedy tamta spełniła jego prośbę, zwrócił się do Karo-
liny Brzozy:
 Proszę wstać z krzesła.
 Co za hece pan wyprawia? Co to znaczy?
 Proszę wstać  już znacznie ostrzej powtórzył kapi-
tan Doliński i szybko, uprzedzając reakcję kobiety z ulicy
Szczerkowej, dodał:  Proszą teraz nic nie mówić. Proszę
tylko dokładnie przyjrzeć się tej osobie.
 Nawet nie muszę się jej przyglądać.
 Jednak dla pewności...
Kobieta z ulicy Szczerkowej mierzyła dłuższą chwilę
Karolinę Brzozę wzrokiem, w którym można było dostrzec
hamowane oskarżenie i potępienie.
 Proszę teraz przejść do sąsiedniego pokoju.
Plutonowy Adamek otworzył drzwi.
 Może pani usiąść  zwrócił się kapitan Doliński do
Karoliny Brzozy.  I proszę chwilę poczekać.
172
Pospieszył za plutonowym, starannie zamykając za sobą
drzwi.
 A więc?  rzucił.  Poznała ją pani?  Tak. To ona.
 Na pewno?
 Mogłabym przysiąc.
 Poznała ją pani z twarzy?
 Nie. Za ciemno już wtedy było. I widziałam ich bar-
dziej z tyłu. Ale to ta sama. Rękę dam sobie uciąć. Ciemna,
tak samo ubrana, ta sama figura, wzrost... Wszystko. To nie
może być nikt inny. I jeszcze, panie kapitanie... Tak samo
jak wtedy, tak i teraz jestem pewna, że musiałam ją gdzieś
widzieć. I to niejeden raz. Nie wie pan, gdzie ona mieszka?
 Na Działkowej.
 No, właśnie. Teraz wiem. Musiałam ją spotykać na
ulicy albo na przystanku... Może w sklepie...
 Dziękuję. To wystarczy... Adamek, przygotujcie pro-
tokół.
Kapitan Doliński wrócił do Karoliny Brzozy, która cze-
kała w towarzystwie sierżanta Antosiaka.
Panie kapitanie  poruszyła się żywo, przywołując
na pomoc resztki dawnej pewności siebie  co to wszystko
znaczy?
 Zaraz się pani dowie. A to przed chwilą? To była ta-
ka mała konfrontacja.
 Nic z tego nie rozumiem. Ja sobie wypraszam...
Tym razem kapitan Doliński nie raczył nawet odpowie-
dzieć. Podszedł do biurka i z odpowiedniej szuflady
173
wyjął nowy blankiet protokołu.
 Sierżancie...  zwrócił się do Antosiaka, który sie-
dział pod oknem.
 Tak, kapitanie.
 Siadajcie tu, na moim miejscu. I zacznijcie spisywać
ten protokół. Ja muszę na jakiś czas wyjść.
 Przecież pan już pisał protokół  próbowała jeszcze
walczyć Karolina Brzoza.
 Tamto to był protokół przesłuchania świadka. A te- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates