|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- I po to odpÅ‚ynęłaÅ› aż pół mili? - Tak. Zrozum... - powiedziaÅ‚a niepewnie, szukajÄ…c jakiegoÅ› wytÅ‚umaczenia. - JeÅ›li ktoÅ›, tak jak ja, ciÄ…gle pracuje z ludzmi, to musi czasem odpocząć od nich, bo inaczej dostanie kręćka. Trzeba gdzieÅ› naÅ‚adować akumulatory. To samo tutaj, na statku. 152 RS - Nie przypominam sobie, żebyÅ› dawniej aż tak bardzo potrzebowaÅ‚a samotnoÅ›ci. Ale wtedy byÅ‚am z tobÄ…, pomyÅ›laÅ‚a Alys. Niczego mi nie brakowaÅ‚o. Jej rÄ™ka zatrzepotaÅ‚a w jego dÅ‚oni jak ptak, który pragnie wyfrunąć z klatki. OpuÅ›ciÅ‚a gÅ‚owÄ™, żeby nie patrzeć mu w oczy. - Mam racjÄ™? - Tak, ale wszystko siÄ™ zmieniÅ‚o... A ty, jak myÅ›lisz... czy bÄ™dziesz spotykaÅ‚ siÄ™ z Gail po powrocie do kraju? - Po co ci to wiedzieć? -Tak sobie pytam. - Alys wzruszyÅ‚a ramionami. - Wakacyjne romanse zazwyczaj szybko siÄ™ koÅ„czÄ…. - PowiedziaÅ‚bym, że nie tylko wakacyjne - zadrwiÅ‚ bezlitoÅ›nie Tytus. - Kto jak kto, ale ty powinnaÅ› o tym wiedzieć najlepiej. -Znowu wracasz do przeszÅ‚oÅ›ci... ZresztÄ… rozumiem. Przecież tylko jÄ… mamy. - Czyżby? - A nie? - Alys czuÅ‚a na sobie baczny wzrok, lecz zabrakÅ‚o jej odwagi, by spojrzeć Tytusowi w twarz. - Przecież jesteÅ›my tu razem, teraz. Zerknęła na niego z lÄ™kiem. Do czego zmierzaÅ‚? - A mnie siÄ™ wydawaÅ‚o, że teraz jesteÅ› z Gail. I że być może... - dodaÅ‚a ostrożnie - być może bÄ™dziesz i pózniej. - Nie myÅ›lÄ™ o przyszÅ‚oÅ›ci - powiedziaÅ‚ lekceważąco Tytus. - A w tej chwili w moim życiu starczy miejsca nie tylko dla Gail. - Nie... nie rozumiem. 153 RS Tytusowi zajarzyÅ‚y siÄ™ oczy i przygarnÄ…Å‚ jÄ… bliżej. OwÅ‚adnęło niÄ… to samo uczucie, które parÄ™ dni temu kazaÅ‚o jej biec do niego - tylko po to, żeby zobaczyć go z tamtÄ…. MusiaÅ‚a za wszelkÄ… cenÄ™ zgnieść je w zarodku, gdy tymczasem nie mogÅ‚a uwierzyć wÅ‚asnym uszom. - ByÅ‚o nam ze sobÄ… dobrze. Nie zaprzeczysz chyba - mówiÅ‚ Tytus. -Tak. - No wiÄ™c, sÅ‚uchaj - zniżyÅ‚ gÅ‚os aż do szeptu, - Mam dużą, wygodnÄ… kajutÄ™, pojedynkÄ™. Dlaczego nie mielibyÅ›my... przez pamięć dawnych, dobrych czasów... no, wiesz... Sprawdzimy, czy magia jeszcze trwa. - Magia? - powtórzyÅ‚a Alys z najwyższym zdumieniem. - Jaka magia? - Nie pamiÄ™tasz? PotrafiliÅ›my wykrzesać z siebie wszystko. Na policzki Alys wpÅ‚ynÄ…Å‚ rumieniec. - Robisz mi propozycjÄ™? - Tak bym tego nie nazywaÅ‚. Za dobrze siÄ™ znamy, żebyÅ›my mogli udawać, że to ten pierwszy raz. Chodzi raczej o miÅ‚e odÅ›wieżenie pamiÄ™ci. - Dawnych wspomnieÅ„ czar, co? - dopowiedziaÅ‚a Alys, purpurowiejÄ…c na twarzy. - Nastawmy raz jeszcze dawno zapomnianÄ… pÅ‚ytÄ™. To chciaÅ‚eÅ› mi zaproponować? - DokÅ‚adnie. - %7Å‚eby sprawdzić, czy potrafimy jeszcze czuć tÄ™ samÄ… melodiÄ™, czy ona jeszcze w ogóle coÅ› znaczy? - Zgadza siÄ™. A wiÄ™c dziÅ› wieczorem. Dobrze? 154 Przed paroma minutami serce Alys wypeÅ‚niaÅ‚y miÅ‚ość i żal, teraz jednak czuÅ‚a siÄ™ tak, jakby wylano jej na gÅ‚owÄ™ wiadro zimnej wody. - GdybyÅ›my byli sami - powiedziaÅ‚a gwaÅ‚townie - to daÅ‚abym ci takiego kopa, żebyÅ› siÄ™ nie pozbieraÅ‚. Jak ty w ogóle Å›miesz proponować mi coÅ› takiego! Nie poszÅ‚abym siÄ™ z tobÄ… kochać, nawet gdyby to byÅ‚o inne łóżko niż to, na którym przewracaliÅ›cie siÄ™ z Gail. Trzeba ci również wiedzieć - dodaÅ‚a ciszej - że nie przechowujÄ™ zgranych pÅ‚yt. Wywalam je na Å›mietnik, tam gdzie ich miejsce. Odepchnęła Tytusa z caÅ‚ej siÅ‚y i uciekÅ‚a, zostawiajÄ…c go na Å›rodku parkietu. 155 RS ROZDZIAA ÓSMY Ten rejs z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… nie byÅ‚ dla tych, co to lubiÄ… wylegiwać siÄ™ w łóżku. Już przed ósmÄ… nastÄ™pnego dnia pasażerowie statku zdążyli nie tylko zjeść Å›niadanie i wysÅ‚uchać prelekcji, ale także przejść z przewodnikami do starożytnej warowni w Bodrum, dokÄ…d zawinÄ…Å‚ statek. Zaraz potem wsiedli do autokarów. Alys i ciotka Luisa zabraÅ‚y siÄ™ ostatnim autobusem, lecz celowo usiadÅ‚y parÄ™ rzÄ™dów przed Jackiem i Gail, ponieważ Alys nie chciaÅ‚a krÄ™pować Reeda. OkazaÅ‚o siÄ™, że postÄ…piÅ‚a sÅ‚usznie. Chociaż na poczÄ…tku Gail wyglÄ…daÅ‚a na nieco znudzonÄ…, wkrótce parokrotnie rozlegÅ‚ siÄ™ jej Å›miech. Jack wychodziÅ‚ z siebie, żeby jÄ… oczarować. Alys życzyÅ‚a mu powodzenia - zasÅ‚ugiwaÅ‚ na szczęście. Przed poÅ‚udniem zdążyli zwiedzić dwa zabytkowe miejsca, po czym w porze lunchu pojechali nad ogromne jezioro. Przy stolikach ustawionych w cieniu drzew zrobili sobie prawdziwy letni piknik. ByÅ‚o nadzwyczaj przyjemnie. Po posiÅ‚ku Alys odchyliÅ‚a siÄ™ w krzeÅ›le, zamknęła oczy i nastawiÅ‚a twarz do sÅ‚oÅ„ca. W pewnej chwili uczuÅ‚a, że coÅ› leciutko dotknęło jej ramienia. OtworzyÅ‚a oczy i zobaczyÅ‚a ogromnego, przepiÄ™knie ubarwionego motyla. ObserwowaÅ‚a go zafascynowana, starajÄ…c siÄ™ go nie spÅ‚oszyć. Pod-frunÄ…Å‚ jednak w górÄ™, żeby zaraz znowu usiąść - tym razem na jej ustach. - Spija sól z pani warg - zauważyÅ‚ pewien botanik, który przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ tej scenie. 156 RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|
|
|
|
|
Podobne |
|
|
|
|