|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jako, że nasz król Wilhelm nie wziął sobie jeszcze żony. Maude, czy sądzisz, że mogłabym się wykąpać? zapytała z uśmiechem Madelyne. Czuję się taka lepka. Wykąpać, milady? Maude była wyraznie przerażona tym pomysłem. W samym środku zimy? Jestem przyzwyczajona brać kąpiel każdego dnia, Maude, a wydaje mi się, że upłynęła cała wieczność, od czasu kiedy... Kąpiel co dnia? Po co? Po prostu lubię być czysta odparła Madelyne. Przyjrzała się dokładnie służącej i pomyślała, że tej miłej kobiecie wyszłoby na korzyść, gdyby się wykąpała, chociaż nie powiedziała tego głośno, żeby jej nie urazić. Czy sądzisz, że twój pan pozwoli mi zaspokoić tę potrzebę? Masz dostać wszystko, co zechcesz, tak długo jak pozostaniesz w tym pokoju powiedziała kobieta wzruszając ramionami. Baron nie chce, byś rozchorowała się bardziej, próbując coś zrobić sama. Poszukam wanny i każę mężczyznom wnieść ją tutaj. Masz rodzinę, Maude? Mam dobrego męża i chłopca, który teraz liczy sobie prawie pięć wiosen. Dzikus z niego. Maude pomogła Madelyne wstać i podejść do krzesła przy kominku. Mój chłopiec ma na imię Wilhelm powiedziała. - Nazwaliśmy go tak po zmarłym królu, a nie po tym, który teraz rządzi. W czasie tego monologu Maude otwarły się drzwi. Szybko weszła druga służąca niosąc drewnianą tacę z jedzeniem. Maude zawołała do niej. Gerty, nie musisz się denerwować. Ona nie jest taka zwariowana, jak sądziłyśmy. Gerty uśmiechnęła się. Była pulchną kobietą o ładnej cerze i brązowych oczach. - Jestem tu kucharką - poinformowała Madelyne. - Słyszałam, że jesteś ładna. Chociaż jesteś szczupła, o wiele za szczupła. Zjedz wszystko. co ci przyniosłam, bo inaczej porwie cię pierwszy podmuch wiatru. Ona chce się wykąpać, Gerty oznajmiła Maude. Geny uniosła brew. Myślę więc, że trzeba jej przygotować kąpiel. Nie mogą nas obwiniać, jeżeli zamarznie. Kobiety rozmawiały i przekomarzały się ze sobą sprzątając pokój. Madelyne domyśliła się, że są dobrymi przyjaciółkami i bawiły ją ich plotki. Pomogły jej również w kąpieli. Kiedy wyniesiono wannę, Madelyne poczuła zmęczenie. Umyła włosy, ale upłynęła wieczność, zanim wyschły. Madelyne usiadła na miękkiej skórze przed kominkiem. Podnosiła pasma długich włosów i potrząsała nimi przed ogniem, żeby szybciej wyschły. W końcu rozbolało ją ramię. Ziewając głośno i szeroko, jak nie przystoi damie, rozciągnęła się na futrze, postanawiając odpocząć kilka chwil. Miała na sobie tylko koszulę, nie chciała jednak wkładać sukni, dopóki nie wysuszy i nie zaplecie włosów. Duncan znalazł Madelyne smacznie śpiącą. W malowniczej pozie spała na boku przed kominkiem. Złociste nogi podciągnęła nieomal pod brodę, a wspaniałe włosy zakrywały jej prawie całą twarz. Nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Boże, przypominała mu kociaka zwiniętego w kłębek. Tak, wygląda bardzo ponętnie, ale prawdopodobnie zamarznie na śmierć, jeżeli on z tym czegoś nie zrobi. Madelyne nawet nie otworzyła oczu, kiedy Duncan wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Uśmiechnął się, gdy odruchowo przytuliła się do niego. Westchnęła, jakby była bardzo zadowolona. Pachniała różami. Duncan ułożył ją na łóżku i przykrył. Starał się opanować, ale nie mógł się powstrzymać, żeby nie pogłaskać jej po delikatnym policzku. Madelyne sprawiała wrażenie tak bezradnej, kiedy spała. Zapewne dlatego tak trudno mu było odejść. Czul, że musi ją ochraniać. Była taka niewinna i taka ufna. W głębi serca wiedział, że nigdy nie pozwoli jej wrócić do brata. Była aniołem, a on nie dopuści do tego, żeby kiedykolwiek znalazła się w pobliżu tego diabła, Louddona. Wszystkie zasady, jakich przestrzegał Duncan, wzięły w łeb. Westchnął, sfrustrowany, i ruszył ku drzwiom. Do licha, już nie był panem własnych myśli. To była sprawka Madelyne, chociaż z pewnością nie uświadamiała sobie tego faktu. Rozpraszała go i kiedy znajdowała się blisko, nie potrafił myśleć o niczym innym. Postanowił, że będzie trzymać się z dala od niej, dopóki nie uporządkuje myśli, które tak go dręczą. Kiedy jednak zadecydował, że lepiej będzie unikać Madelyne, stracił dobry humor. Mruknął jakieś przekleństwo, odwrócił się i powoli zamknął za sobą drzwi. Madelyne była na tyle osłabiona, że nie przeszkadzała jej wymuszona izolacja. Kiedy jednak minęły następne dwa dni jedynie w towarzystwie Gerty i Maude, które wpadały do niej od czasu do czasu, poczuła się jak więzień. Spacerowała po pokoju, aż poznała każdy kąt, włącznie z kominkiem. Potem zaczęła doprowadzać służące do szału, upierając się, że sama zrobi to, co uważały za swój obowiązek. Madelyne wyczyściła podłogę i ściany. Wysiłek fizyczny niewiele pomógł. Czuta się jak zamknięte w klatce zwierzę. I czekała, godzina za godziną, aż Duncan do niej przyjdzie. Powtarzała sobie, że powinna być wdzięczna, iż całkiem o niej zapomniał. Boże, czyż zasłużyła na to, by o niej zapomnieć? Minęły następne dwa dni. Madelyne chciała już nieomal wyskoczyć przez okno, by przerwać monotonię obecnego życia. Była tak znudzona, że miała ochotę krzyczeć. Stanęła przed oknem i obserwowała zachód słońca, wspominając Duncana.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|
|
|
|
|
Podobne |
|
|
|
|