Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jego własnym. Mógł co prawda oskarżać o to nieubłagany Płomień, dowodzić,
że musieli pójść do łóżka. Ale on uczynił ten krok świadomie, zdając sobie
sprawę, do czego to może doprowadzić.
Kiley nie miała tej wiedzy. I wierzyła, że są małżeństwem. Oddała mu
się, bo była jego żoną. Co będzie, jeśli jego  żona" wkrótce odzyska pamięć?
Wolał nie myśleć o tym, co mu wtedy zgotuje fatum.
- Co teraz knujesz, Nicolo Dante? - Kiley stała przed mężem w skąpym
bikini, zamaskowanym jedynie przezroczystą minispódniczką w kwiaty. - Na
twarzy masz wypisane: ściśle tajne.
- To tylko małe odstępstwo od planów.
- Nie będziemy odtwarzać dalszych randek? - Kiley była rozczarowana.
- Nie. - Nicolo potrząsnął głową. - Naszą pierwszą próbę okupiłaś łzami.
Postanowiłem spróbować czegoś innego. To ty sama podsunęłaś mi tę myśl,
kiedy wzięłaś na ręce Joshuę.
- Jak to? - Patrzyła na niego, zdumiona.
S
R
- Powiedziałaś, że trzymanie dziecka na ręku było dla ciebie nowym
doświadczeniem. Postanowiłem więc dostarczyć ci więcej nowych
doświadczeń. Czekają na ciebie na plaży.
Poprowadził ją w kierunku laguny, ale ona zatrzymała się w połowie
drogi, patrząc ze zdumieniem na ogromny stół ustawiony pod płóciennym
namiotem. Było tam jedzenie, picie, a nawet kwiaty.
- Co to takiego? - spytała.
- To twoje nowe wspomnienia. - Nicolo gestem ręki wskazał jej stół. -
Zaczniemy od przystawek, a na końcu będzie deser. Mamy tu wszystkiego po
trochu.
- A kwiaty? - wykrztusiła.
- Kazałem zebrać wszystkie dostępne gatunki. Wybierzesz te, które
najbardziej ci siÄ™ spodobajÄ….
- Och, Nicolo, to wspaniały gest.
Zarzuciła mu ręce na szyję i podała mu usta do pocałunku, który
ponownie wzbudził w nim pożądanie. Ale wziął ją za rękę i zaprowadził do
namiotu. Tam popatrzył na kwiaty i wyciągnął jeden z bukietu.
- Wiciokrzew? - spytała. - Czy ja ci się kojarzę z wiciokrzewem?
- Do moich najwcześniejszych wspomnień należy ogród dziadka, po
którym bardzo lubiłem chodzić. Rosły tam przy ogrodzeniu różowe
wiciokrzewy. Miałem wtedy trzy lata i ten zapach zawsze mnie przyciągał.
Prawie się nim upijałem.
Kiley pochyliła się nad gałązką, wdychając z upodobaniem jej zapach.
- Jest wspaniały.
- To był mój pierwszy kwiat i pierwsze jego wspomnienie. Mój pierwszy
kwiatowy zapach.
- I chcesz się nim ze mną podzielić.
S
R
- Tak. Ale nauczyłem się również, że należy być ostrożnym przy
żywopłocie kwitnących wiciokrzewów.
- Z powodu pszczół? - spytała.
- Tak. Tam też zostałem po raz pierwszy użądlony.
- Czyli twoje najbardziej ulubione wspomnienie jest przemieszane z
bólem? - Kiley ściągnęła brwi.
- Odkryłem, że tak w życiu bywa.
- JesteÅ› cynikiem, Nicolo.
- Po prostu umiem dostrzec problem. Moim zadaniem w firmie Dante jest
wyłapywanie problemów i rozwiązywanie ich.
- Bez względu na cenę?
- Tak. - Spojrzał na nią dziwnym wzrokiem. - Ta cena bywa czasem
bardzo wysoka.
- Teraz jesteśmy na Deseos. Możesz się odprężyć i korzystać z wakacji.
- Masz rację - powiedział z uśmiechem, wkładając jej gałązkę
wiciokrzewu za ucho, a ona rzuciła mu zalotne spojrzenie spod ronda
słomkowego kapelusza.
Reszta dnia upłynęła w rozkosznej atmosferze. Najważniejszy był fakt, że
spędzała czas razem z Nicolem. Rozśmieszał ją do łez, by po chwili wzruszać
opowieściami o swojej rodzinie. Jego uśmiech rozświetlał jej życie. Kiedy
zaszło słońce i zmrok zasnuł plażę, wtuliła się w jego ramiona.
- Dziękuję ci za ten wspaniały dzień - powiedziała.
Podała mu usta, by przypieczętować pocałunkiem ten cudownie spędzony
z nim czas. Kiedy Nicolo chwycił ją w ramiona, natychmiast ożyło w niej
wspomnienie ich miłosnej, namiętnej nocy.
- Nicolo - szepnęła. - Pragnę teraz doświadczyć czegoś, co niedawno
poznałam.
S
R
- Ostatniej nocy? - spytał zduszonym głosem.
- Tak.
Wziął ją za rękę i ruszyli w stronę rezydencji. Nie zapalając światła, w
drodze do sypialni zrzucali z siebie ubranie. Tym razem kochali siÄ™ w bardziej
wyrafinowany sposób. Kiley już się wiele nauczyła, a teraz miała okazję
wykorzystać swoją wiedzę.
Wtedy Nicolo wyznaczał tempo, teraz ona przejęła inicjatywę. Jednak po
chwili ogarnął ich niekontrolowany płomień namiętności i całkowicie zatracili
siÄ™ w sobie.
Kiley poruszała się wraz z nim, czekając na ten moment niewyobrażalnej
rozkoszy, kiedy stopią się w jedno ciało. A kiedy to się stało, zdała sobie
sprawę, że to doświadczenie nie tylko było nowe, ale dało jej również coś
niesłychanie cennego.
Odkryła, jak dawać miłość.
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Nicolo i Kiley spędzili jeszcze pięć wspaniałych dni i nocy na Deseos.
Odstąpili od swojego pierwotnego planu, by odtwarzać randki, których
kulminacją był ich ślub na wyspie, a których Kiley nadal sobie nie
przypominała. O wiele bardziej uradował ją pomysł Nicola, by zdobywała
nowe doświadczenie. To były wspaniałe przeżycia, które na zawsze zachowa w
swoim sercu.
Kiedy nadszedł czas powrotu do San Francisco, Kiley mechanicznie
pakowała rzeczy, które kupili na wyspie, z radością przywołując w pamięci
chwile tam spędzone. W samolocie wymieniali się wspomnieniami z wakacji,
śmiali się i całowali. Na lotnisku złapali taksówkę, a kiedy dotarli do domu,
Nicolo złożył bagaże na werandzie.
- Dziadek przywiózł Brutusa do domu dziś rano - powiedział. - Trzeba go
będzie wziąć na spacer. Za domem ma ogrodzony wybieg, ale to mu nie
wystarcza. Trzymaj się na uboczu, bo będzie na pewno bardzo podekscyto-
wany.
Kiley postanowiła zostać na chodniku, by Nicolo mógł wziąć na siebie
pierwszy impet powitania. Kiedy włożył klucz do zamka, usłyszeli głośny
tupot. Kiley była zaskoczona, kiedy Brutus przebiegł obok swojego pana, by
najpierw przywitać się z nią. Trzymał w pysku piłkę tenisową, którą wypuścił
na chodnik.
Kiley podrapała go za uszami i podniosła piłkę.
- Chcesz się bawić? - spytała.
Brutus machał ogonem i szczekał radośnie. Po chwili, ku przerażeniu
Kiley, wybiegł na jezdnię. Nicolo krzyknął ostrzegawczo. Pies zawahał się, a
potem się położył, warując.
S
R
Dalsze wypadki, jak się Kiley wydawało, rozgrywały się w zwolnionym
tempie. Popatrzyła w lewo i zobaczyła samochód terenowy, który zbliżał się do
nieruchomo leżącego psa. Bez chwili wahania, na zasadzie instynktownej
reakcji, wybiegła na jezdnię i chwyciła Brutusa za obrożę. Wiedziała jednak,
że jest już za pózno. Nie miała dość siły, by odciągnąć psa, zanim samochód w
nich uderzy.
Nie patrzyła już na nadjeżdżającą terenówkę, słyszała tylko klakson i pisk [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates