Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozbawienie.
Głos Shayde'a zabrzmiał napastliwie.
- Nie dygotałaś, tańcząc z Grayem.
- A chciałeś tego?
ZacisnÄ…Å‚ szczeki.
- Mnie deptałaś po nogach, myliłaś rytm i chciałaś prowadzić. Nic
z tego nie rozumiem. Co to ma znaczyć?
- Chyba to, że Grayson Shaw mnie nie pociąga - powiedziała z
wahaniem.
Na to istniała tylko jedna odpowiedz. Chwycił Tess za rękę i
pociągnął z dala od parkietu, od ciekawskich oczu. Gdy już znalezli
się sami, wziął ją w ramiona i pocałował. Jej usta się nie broniły, ale
rozchyliły się z entuzjazmem pod naciskiem jego warg.
Nie byli sobie przeznaczeni, a przecież... Jak to możliwe?
Pożądanie, które wczoraj stłumił, wybuchło teraz ze zdwojoną siłą.
Także Tess nie próbowała już ukrywać podniecenia.
Westchnęła cicho, odwzajemniając jego pieszczoty. Jak przystało
na kobietę złożoną z kontrastów, jej dotyk był miękki i czuły, a
jednocześnie pełen siły i twardej żądzy. Na Shayde'a to połączenie
działało piorunująco. Przycisnął ją gwałtowniej. Chciał ją posiąść tu i
teraz. I zrobiłby to, gdyby nagle z tyłu nie rozległ się niedowierzający
głos:
- Pani Lonigan?
Shayde odwrócił się szybko, zasłaniając Tess. Przed nim stał
zaskoczony Al Portman. Na jego twarzy odraza mieszała się ze
zdumieniem.
- Przepraszam - wybąkał Shayde. - Nie zdawaliśmy sobie sprawy,
że ktoś tu jest.
- Najwyrazniej - odparł sztywno Portman. - Nie sądzę, żeby to
było najlepsze miejsce na tego typu ekscesy.
Shayde wiedział, że musi jakoś ratować sytuację. Dla dobra Tess i
jej kariery. Oczywiście, pózniej będzie na niego wściekła. Shadoe też
mu tego nie daruje. Ale to jedyny skuteczny sposób.
- Ma pan całkowitą rację - odparł najnaturalniej w świecie. -
Rzeczywiście, powinienem był poczekać z oświadczynami na lepszą
okazjÄ™. To moja wina.
Poczuł uderzenie w plecy. Ledwo powstrzymał jęk.
- Jak mogłeś mi to zrobić? - usłyszał cichy syk.
OdsunÄ…Å‚ siÄ™ o krok i lekko popchnÄ…Å‚ Tess do przodu. Jej usta
wciąż były nabrzmiałe od jego pocałunków, a zarumieniona twarz
nosiła jeszcze ślady niedawnej namiętności.
- Z oświadczynami? - Portman powtórzył z niedowierzaniem.
- Przepraszam jeszcze raz. Należało poczekać.
- Wręcz przeciwnie! - zawołał serdecznie Portman. Jego twarz
promieniała. - Tess! Gratulacje! Nawet nie wiesz, jak bardzo się
cieszę twoim szczęściem. Już dość tego celibatu! - Chwycił jej rękę i
energicznie potrzÄ…snÄ…Å‚. - Jeszcze raz gratulujÄ™!
- Dziękuję, Al - wykrztusiła Tess.
- Przepraszam, że przeszkodziłem w tak ważnych sprawach. -
Portman zrobił krok w tył. - Wiesz, Tess, że zamierzałem wyznaczyć
ci dziś  Nierealnego", ale możemy z tym poczekać. Nie ma
pośpiechu.
Tess wyswobodziła się z objęć Shayde'a i stanowczo pokręciła
głową.
- Nie, Al, to najlepszy moment.
Shayde z entuzjazmem przytaknÄ…Å‚.
- O tak, nie mamy nic przeciwko temu, panie Portman.
- Skoro tak, z przyjemnością podam ci nazwiska osób, które
wybrałem.
Tess patrzyła zdumiona.
- Wyznaczyłeś mi kilku  Nierealnych"?
- Musisz pozyskać tylko jednego z nich - uspokoił ją szef. - Choć
przyznam, że początkowo miałem na myśli jedynie Cezarego Smitha.
Byłem ciekaw, czy uda ci się z nim coś zdziałać.
Tess zesztywniała.
- Tak właśnie myślałam - odparła cicho.
Choć Portman nie zauważył nic niezwykłego w reakcji Tess, dla
Shayde'a jej poruszenie było czytelne jak na dłoni.
- Co sprawiło, że zmieniłeś zdanie? - Tess zadrżała.
Shayde poczuł, że przytuliła się lekko do niego i - chyba
nieświadomie - wsunęła dłoń pod jego ramię. Do diabła! Jeśli to osoba
Cezarego Smitha tak wytrąciła ją z równowagi, to sprawa
niebezpiecznie siÄ™ komplikuje!
- Dzisiaj, po chwili zastanowienia - mówił Portman -
stwierdziłem, że tak będzie sprawiedliwiej. Postanowiłem dać ci kilka
twardych orzechów do zgryzienia. Do wyboru. Więc dopisuję do
twojej listy Shawa. Po dzisiejszym tańcu nie powinnaś mieć z nim
trudności. - Uśmiechnął się znacząco. - Możesz to uznać za prezent
zaręczynowy. Jeśli chodzi o trzecią osobę, co powiesz na Walta
Moore'a?
- Dzięki, to brzmi obiecująco. Zrobię wszystko, żeby z jednego z
nich uczynić hojnego dobroczyńcę - odparła już spokojniej Tess.
- Wspaniale. Z pewnością ci się uda. - Portman podał Shayde'owi
dłoń. - Gratuluję. Wybrał pan cudowną kobietę.
Shayde pokręcił głową.
- To Tess dokonuje wyborów. Jestem szczęściarzem, że mnie
wybrała.
- Chyba ma pan rację - zachichotał Portman. - A teraz proszę mi
wybaczyć. Mam nadzieję, że nie będziecie państwo mieli nic
przeciwko temu, jeśli podzielę się tą radosną nowiną z innymi?
Shayde zamrugał powiekami, a Tess wbiła mu paznokcie w
ramiÄ™.
- O nie, bynajmniej - wykrztusiła. Nawet udało jej się podeprzeć
tę deklarację promiennym uśmiechem. - Chociaż to wszystko stało się
raczej niespodziewanie. Sądziłam, że dzisiejszy wieczór poświęcę
wyłącznie sprawom zawodowym. Nie chciałabym, żeby moje życie
prywatne miało negatywny wpływ na obowiązki służbowe.
Portman nie zrozumiał jednak tak subtelnej aluzji.
- Och, wręcz przeciwnie! Taka wiadomość powinna podnieść
nastroje, wyzwolić w ludziach chęć dzielenia się z innymi. - Z
wyrazną satysfakcją zatarł dłonie. - Miejmy nadzieję!
Gdy tylko Portman zniknął, Tess odwróciła się gwałtownie do
Shayde'a:
- Co ty wyprawiasz? Zupełnie straciłeś głowę? - wykrzyknęła.
Zatrudnienie go było największym błędem, jaki popełniła w
życiu! Bez sensu dała się ponieść burzy hormonów. To musi się
skończyć, tu i teraz!
- Wiedziałem, że tak zareagujesz. - Shayde w roztargnieniu
przeczesał palcami włosy, które rozsypały się w artystycznym
nieładzie. - Dlaczego nie dziwi mnie twój brak wdzięczności? Ratuję
ciÄ™ z opresji, chroniÄ™ twojÄ… reputacjÄ™ w oczach szefa, a ty jeszcze siÄ™
złościsz. Czyżby nie odpowiadał ci sposób, w jaki to załatwiłem?
- Ani trochę. To ja powinnam podejmować decyzje. To moja
kariera stoi pod znakiem zapytania, nie twoja.
- Fakt. Ale wątpię, czy jakiekolwiek inne wytłumaczenie dałoby [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates