Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cassandra zachichotała.
- Ejże, ejże. Zarabiamy tyle, że stać nas na whisky, nawet tę najlepszą.
- Ale zawsze przyjemniej, kiedy to George stawia
- stwierdziła Ashley. - Wypić na rachunek Galliarda, do tego w towarzystwie Tygrysa Tary, czemu
nie? Jeśli spuścisz tego faceta, ja się nim zajmę. Chętnie go pocieszę. - Wyszczerzyła zęby. - Idz z nim
na Albeego i bądz piękna, moja droga.
Kiedy dziewczyny wyszły, Tara tylko pokręciła głową, po czym podeszła do wieszaka i odszukała
wskazaną suknię. A była to rzeczywiście niezwykła kreacja, do tego świetnie harmonizowała z jej
blond włosami i jasną karnacją.
Miała nadzieję, że uda się jej uniknąć wszędobylskich fotografów i natrętnych dziennikarzy. Nie
chciała, żeby media znowu sobie o niej przypomniały i odgrzewały skandal sprzed dwóch lat. George
powinien był o tym pomyśleć.
Nie, George'a obchodziły tylko projektowane przez niego kreacje. Był znany na całym świecie. Prosta
bawełniana bluzeczka bez rękawów ze znakiem Galliarda kosztowała ponad sto dolarów. Było to
sprzęże-
Uśmiech tygrysa 95
nie zwrotne: sławni i bogaci nosili Galliarda, dzięki czemu Galliard też był sławny i bogaty.
Tak czy inaczej, dostałam wolny dzień, pomyślała Tara z uśmiechem. Mogła za to podziękować Ra-
fowi.
Kiedy w chwilę pózniej wyszła z garderoby, zobaczyła scenę niemal taką samą jak poprzedniego dnia.
Królujący i olśniewający Raf, jej trzy piękne przyjaciółki i George pełniący przy barku honory domu.
Wszyscy coś mówili z ożywieniem, wszyscy - z wyjątkiem Rafa.
Wpatrywał się w nią wzrokiem, w którym było coś z olśnienia, najwyższego zachwytu...
Wpatrywał się w nią, jakby była boginią, która nagle zstąpiła na ziemię, by zaczarować śmiertelnika.
Wpatrywał się w nią bez słowa tymi swoimi złotymi oczami, które zdawały się nie dostrzegać nikogo
i niczego poza nią jedną, czarodziejką ze snów i marzeń.
Nie ruszył się, nie zrobił kroku w jej kierunku.
Ona też się zatrzymała, nie była w stanie wykonać żadnego ruchu. Patrzyła mu tylko w oczy, czuła ich
złoty żar, który wnikał w ciało, obezwładniał, hipnotyzował, przyprawiał o, oszołomienie i zawrót
głowy. Jakby salon Galliarda zniknął, jakby cały świat zniknął i zostali tylko oni...
Głos Ashley przywrócił ich do rzeczywistości:
- George, na Boga, co za wspaniała kreacja.
- Kobieta - sprostował Raf.
Dopiero teraz ruszył w jej kierunku z wyciągniętą dłonią. Po chwili ich palce dotknęły się w mocnym
uścisku.
- Mój Boże - szepnął, zaglądając jej w oczy, potem
96 Heather Graham
powoli przenosząc spojrzenie na ramiona, na stanik sukni wykończony aksamitem, na ciało spowite
czarnym materiałem, na sięgające uda rozcięcie z boku długiej sukni.
To musiało stać się właśnie wtedy, myślała pózniej, gdy zaczęła już działać magia wieczoru. O
wszystkim przesądziło jego spojrzenie. To, jak na nią patrzył i jak sam wyglądał: taki męski, taki
przystojny, trochÄ™ mroczny i bardzo tajemniczy.
Tara zapomniała, gdzie jest, co się wokół niej dzieje. Widziała tylko blask w jego oczach. Czuła lekki
zapach wody po goleniu. Przede wszystkim zaś czuła tę energię, która z niego emanowała, ogarniała
ją i porywała w bezkresy.
Czuła jego dłonie na swoim ciele, choć wiedziała, że to czysta fantazja, magia.
Poczuła się trochę jak Kopciuszek na balu. Tańczyła pierwszy taniec z księciem z marzeń i zaczynała
poddawać się miłości, była od niej o krok.
To był on. I nie chodziło o wygląd, wzrost, sylwetkę, o nic pochwytnego, fizycznego. To był po prostu
on. Jego dotyk. To, co czytała w jego oczach.
Byłby w łachmanach, czułaby to samo. Podałaby mu rękę i poszła za nim wszędzie, pełna ufności,
której logicznie wytłumaczyć nie potrafiła.
 Gotowa?  szepnÄ…Å‚.
Skinęła głową, niepewna, czy głos jej nie zawiedzie.
George coś do niej powiedział, dziewczyny pomachały na pożegnanie, życząc miłego wieczoru.
Ashley podbiegła do niej z futrem ze srebrnych lisów.
Znalezli się na ulicy, gdzie czekała limuzyna. Tyler pomógł wsiąść Tarze.
Uśmiech tygrysa 97
- Zimno ci? - Poprawił jej troskliwie futro na ramionach. Pokręciła głową.
Zmierzchało powoli, ale widziała w szarzejącym świetle jego rysy: męska twarz, przystojna,
wyrazista, surowa i piękna - zadziwiający, fascynujący człowiek kot. Dziki kot, tygrys.
Ciągle jeszcze była pod tak silnym działaniem magii tego, co wydarzyło się przed chwilą, że nie
mogła dobyć głosu.
Ujął jej dłoń, uniósł do ust i pocałował z niezwykłą rewerencją.
DotknÄ…Å‚ jej policzka.
- Chcesz obejrzeć tę sztukę?
- Kocham teatr.
, - Nie o to pytałem. Czy rzeczywiście chcesz, żebyśmy dzisiaj poszli do teatru?
Niech dobry Bóg ma ją w swojej opiece. Pokręciła głową. Była absolutnie przytomna. Nie wypiła ani
kropli alkoholu, powinna się kontrolować, a jednak dobrze wiedziała, co przekazuje Rafowi tym
swoim milczeniem.
Przyglądał się jej przez chwilę. Wewnętrzny głos krzyczał w niej, * by się sprzeciwić, Zaprotestować,
zapomnieć o rozpierających ją uczuciach i oznajmić radośnie, że o niczym innym nie marzy, jak tylko
0 teatrze.
Zapewne zastosowałby się do jej życzenia. Byłby dla niej czarujący, spędziliby uroczy wieczór, po
spektaklu poszliby na kolację, potem odwiózłby ją do domu, pożegnał pod drzwiami pocałunkiem na
dobranoc
i zostawił pełną tęsknot i pragnień.
Nic nie powiedziała.
98 Heather Graham
Zastukał w szybę i mruknął coś do kierowcy, po czym opadł wygodnie na siedzenie.
Zatrzymali się przed apartamentowcem w pobliżu Rockefeller Plaża. Dobry Boże, nie mogła sobie
przypomnieć nazwy tego kompleksu, w każdym razie znajdował się niedaleko jej mieszkania. Tak
blisko... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates