Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jazń, ponieważ nie chciałam, żebyś dowiedział się tego od
osób postronnych.
- Ale czego?
Rzuciła wymowne spojrzenie na Annie, która zaczer-
wieniła się lekko.
- Wolałabym porozmawiać z tobą na osobności - rze-
kła Claudia.
- W takim razie chodzmy do mojego gabinetu. Annie,
musimy cię na chwilę przeprosić.
Annie z ciężkim sercem wstawiła przyniesioną przez Thea
butelkę białego wina do lodówki, by się schłodziło, a potem
umieściła w wysokim szklanym wazonie szkarłatne i kremo-
we lilie. W innej sytuacji nie posiadałaby się z zachwytu, lecz
wizyta Claudii kładła się cieniem na wszystkim.
S
R
Przed przyjściem Thea spędziły razem pół godziny.
Claudia niby dopytywała o życie w północnym Queenslan-
dzie, lecz z ledwością ukrywała znudzenie tematem, kiedy
zaś Annie zaczęła wypowiadać się o Brisbane, niemal jaw-
nie okazała jej politowanie. Całym swym zachowaniem da-
wała jasno do zrozumienia, choć oczywiście nie sformuło-
wała tego tak dobitnie, że doprawdy nie pojmuje, jak taki
inteligentny i czarujący człowiek jak Theo mógł się zadać
z beznadziejnie głupią gęsią z głębokiej prowincji. Annie
musiała mocno ugryzć się w język, by nie poinformować
Claudii, że ludzie z buszu nie są bandą prymitywnych an-
alfabetów, którzy co najwyżej potrafią brzdąkać na banjo.
By poprawić sobie nastrój, przyklękła przy Basilu i przy-
tuliła go.
- Ty rozumiesz, co czujÄ™, prawda?
W odpowiedzi przejechał jęzorem po jej szyi i zapisz-
czał cichutko, jakby chciał ją pocieszyć.
- Całkiem dobrze się dogadujecie, jak widzę - rozległo
siÄ™ od progu.
Annie podniosła się szybko, zaskoczona, gdyż nie sły-
szała kroków. Spojrzała ponad ramieniem stojącej w wej-
ściu Claudii, lecz nie ujrzała Thea.
- Skończyliście już rozmawiać?
- Tak. Chyba powinnaś iść do biedaka i go pocieszyć.
- Jak to? Co się stało? - spytała ze zgrozą Annie.
- Theo podpisał kontrakt na wykłady do końca roku,
niestety wydział ma poważne problemy finansowe, więc
trzeba było podjąć szereg bolesnych dla wszystkich decy-
zji. Kontrakt Thea nie zostanie przedłużony.
Annie wydała zdławiony okrzyk.
- Stracił pracę?
S
R
- Domyślam się, w jakim jesteś szoku - ciągnęła Claudia.
- Widziałam w zeszłym tygodniu, jak bardzo starałaś się
dopasować do naszego środowiska. Niestety nie będzie ci
to pisane. - Wyjęła z torebki kluczyki od samochodu, uję-
ła jeden z nich długimi, zwinnymi palcami i w zamyśleniu
popukała nim w brodę, przyglądając się Annie dziwnym
wzrokiem. - Przykro ci, prawda?
- Oczywiście! Ogromnie mi żal Thea.
- I słusznie, że jest ci przykro... - rzuciła wymownym
tonem Claudia.
Annie była zbyt zdenerwowana, by brać udział w niejas-
nych gierkach. Straciła cierpliwość.
- Czy to miała być jakaś aluzja?
- NaprawdÄ™ nie dostrzegasz istoty problemu?
Annie po raz pierwszy w życiu miała ochotę komuś
zdrowo przyłożyć.
- Jak mi powiesz, w czym rzecz, to może pojmę.
Claudia aż przewróciła oczami.
- Tak, czasami człowiek nie chce zrozumieć, jaki ciężar
stanowi dla bliskiej osoby...
- Ciężar? - powtórzyła z osłupieniem Annie. Nagle no-
gi się pod nią ugięły. - Chcesz mi powiedzieć... To przeze
mnie Theo stracił pracę?
Claudia nie odpowiedziała, lecz jej pełen satysfakcji
uśmiech mówił sam za siebie. Obróciła się i wyszła.
Annie zrobiło się słabo. Czy to możliwe, by zdołała za-
szkodzić naukowej karierze Thea? Przecież ledwie zdążyli
się poznać...
Przypomniała sobie tamto przyjęcie w klubie pracowni-
ków uniwersyteckich. Swoją cielistą sukienkę. To, jak Theo
pocałował ją w rękę przy wszystkich. To, jak wymknęli się,
S
R
ledwie zaczęła się część oficjalna. Ich zachowanie na pew-
no wywołało plotki, ale w dwudziestym pierwszym wieku
żadną miarą nie mogło uchodzić za skandal. Nikt nie po-
zbywałby się świetnego wykładowcy tylko z tego powodu,
że ten miał romans.
Chyba że chodziłoby o zemstę...
Teraz Annie nie miała już żadnych wątpliwości co do
istoty stosunków łączących niegdyś Thea i Claudię. I co do
tego, które z nich wycofało się ze związku, a które wciąż
nie chciało się z tym pogodzić.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Annie pospieszyła do gabinetu Thea. Serce krajało jej się
z bólu i przerażenia. Jeśli to naprawdę przez nią, to...
Siedział przy biurku z twarzą ukrytą w dłoniach, a An-
nie na ten widok zamarła w progu i stała tak, próbując się
opanować. Ostatnie, czego teraz potrzebował, to jej płacz
i histeria.
Patrzyła na jego ciemne włosy, połyskujące w świetle
lampy, i aż dławiło ją w gardle z tęsknoty i wzruszenia. Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates