[ Pobierz całość w formacie PDF ]
42 znała z kontaktów służbowych, zauważyła zaskoczona. Zapragnęła nagle poznać bliżej to jego drugie oblicze, o którym do tej pory nie miała zielonego pojęcia, stać się częścią tamtego świata, o którym tak pięknie mówił. Tak bardzo chciała, by wytracał przy niej tę swoją żelazną stanowczość, by zapominał o tym, że życie jest twarde. Zapadła krótka cisza. Nawet sobie nie zdawała sprawy z tego, że jej policzki oblat lekki rumieniec. Joe podszedł do niej i spojrzał na nią tak jakoś inaczej, tak ciepło. - O czym myślisz, kochanie? - zapytał. Serce Caroline znowu zaczęło mocniej bić. Nie wiedziała, dlaczego jego bliskość wywoływała w niej taką huśtawkę emocji? - Nic nie wiem o mężczyznach - wyjąkała wreszcie. -I nie wiem, jak się przy nich zachowywać, co ich intryguje, a co zraża... - Całkiem niezle sobie radzisz - wyszeptał. Ciekawe, co też miał na myśli? Była po prostu sobą, a do tej pory jakoś nie wprawiało to mężczyzn w zachwyt. - Nigdy wcześniej nie spotkałam nikogo, kogo chciałabym sobą zainteresować, więc czuję się cokolwiek niepewnie. Wiem, mamy tylko udawać, ale to wcale nie będzie takie proste, jak nam się zdawało, bo... - Bo co? - przysunął się bliżej, zaintrygowany. - Bo... wygląda na to, że mogłoby tak być naprawdę - powiedziała cicho. - Jak bardzo naprawdę? Nie bardzo wiedziała, co ma na to odpowiedzieć. - A skąd ja to mam wiedzieć? Wiem jedynie, że dziwnie się jakoś gubię w twoim towarzystwie, że tracę pewność siebie - powiedziała szczerze. - Działasz na mnie tak jakoś... - nie potrafiła ująć tego w słowa. -I chciałabym, żeby z twojej strony też tak było. - Uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. 43 Dostrzegła w nich płomień, który przyprawił ją o gęsią skórkę. - Nie znam reguł takiej gry - ostatnie słowa niemal uwięzły jej w gardle. - Takie gry bywają cudowne - powiedział, kładąc ręce na jej biodrach. Przyciągnął ją do siebie i czas jakiś wtulał twarz w jej włosy, muskał ustami jej oczy, policzki i szyję, aż w końcu mocno przywarł do jej nabrzmiałych, spragnionych warg. Poczuła, jak rozpływa się w jego ramionach, jak ogarnia ją fala gorąca. Całkiem się zapomniała i oprzytomniała dopiero w momencie, kiedy delikatnie odsunął ją od siebie. Z trudem otworzyła oczy, wcale nie chciała powracać do rzeczywistości. Przecież on też był podniecony, czuła to wyraznie, kiedy ich ciała połączyły się w mocnym uścisku. - Reguły są proste: powinniśmy się wzajemnie respektować, wychodzić sobie naprzeciw i próbować się poznać. Musimy nauczyć się siebie, odkryć, co sprawia nam przyjemność i zrobimy to bardzo powoli, krok po kroku. Dziś o siódmej przyjadę po ciebie.- Złożył na jej ustach jeszcze jeden krótki pocałunek i w jednej chwili, nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, bezszelestnie, tak jak się pojawił, tak znikł. Caroline długo jeszcze siedziała na biurku, próbując uspokoić oddech i połapać się w tym, co przed chwilą zaszło. Miała problem, i to poważny problem. Po raz pierwszy w życiu spotkało ją coś, z czym nie potrafiła sobie nijak poradzić, coś, co już na wstępie wymykało się jej spod kontroli. Jeśli dobrze zdołała odczytać jego zamiary, to właśnie jej oświadczył, że to początek jakiegoś romansu między nimi. Boże, ona i romans... To nie do wiary! Nie miała jednak nic przeciwko temu. Wiedziała, że jest na najlepszej drodze, by stracić dla tego faceta i głowę, i serce, ale nic nie było w stanie jej powstrzymać. Nawet fakt, że dla pułkownika Mackenziego to z pewnością tylko kolejna przelotna znajomość. 44 ROZDZIAA PITY Następnego dnia wszystkie testy przeszły bez zakłóceń. Caroline była z tego bardzo zadowolona, gdyż nie czuła się zbyt dobrze i nie miałaby głowy, by doszukiwać się ukrytych błędów czy nanosić jakiekolwiek poprawki. Na całe szczęście nie było to konieczne. Adrian ciągle nie mógł sobie darować i raz po raz, kiedy zostawali na chwilę sami, częstował ją jakąś zjadliwą uwagą. Rzucała mu wówczas lekceważące spojrzenie lub jednoznaczny uśmiech i nie wdawała się z nim w dyskusję. Zresztą dobrze wiedziała, że w ostatnich dniach nie jest w najlepszej formie i ma problemy z koncentracją, jak nigdy dotąd. Wolała więc sobie darować. Dawniej nie wpadłaby na to, że mężczyzna może zakłócić w jakimkolwiek sensie funkcjonowanie jej mózgu. Wiedziała, że to zresztą i tak tylko chwilowy kaprys pułkownika Mackenziego, była tego pewna, więc właściwie nie powinna w ogóle zajmować się tym tematem. Pocałował ją na dobranoc i tyle, a ona usiłowała zrobić z tego jakąś znaczącą historię. Cała baza wiedziała, że jest jego kobietą i o to przecież chodziło. A zatem cel tej strategii został osiągnięty. Nikt nie ośmieliłby się wejść pułkownikowi Mackenziemu w drogę. Na początku i jej wydał się ten plan sensowny, ale teraz dopadły ją niejakie wątpliwości. A może właśnie chodziło mu o to, żeby dla niego zwariowałaś Po powrocie do biura zajęli się opracowywaniem wyników testów. Wszystko szło gładko, aż do momentu, kiedy Cal zadał jej to pytanie. Odwrócił się nagle i spojrzał na nią tak jakoś przeciągle i zapytał: - Powiedz, jak to jest być kobietą szefa? Poczuła, że zaczynają drżeć jej ręce. Oparła je o kolana i odpowiedziała krótko, najkrócej jak to było możliwe: - Normalnie. 45 Uniosła głowę i ku swemu zdziwieniu zauważyła, że oczy Cala przepełnione są troską i obawą. - Dlaczego pytasz? - odezwała się po chwili. - Wydawało mi się, że... - motał się. - Obawiałem się... to znaczy mam na myśli, że nie należy robić niczego wbrew sobie - wydusił wreszcie. - Wiesz, o co chodzi, wszyscy wiedzą... Pułkownik ma nie tylko tu ogromne wpływy, ma je nawet w Pentagonie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|