[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiek, pomyślała ze złością. Zakryła twarz włosami. Mocno zacisnęła powieki. Z całej siły uszczypnęła się w rękę. Udało jej się powstrzymać łzy. Miała jednak tak zaciśnięte gardło, że nie zdołała wykrztusić słowa - Chyba niczym cię nie uraziłem? Dlaczego się nie odzy- wasz? Słyszała, jak gwałtownie oddziera z rolki papierowy ręcz- nik. To niewątpliwie świadczyło o tym, że był zirytowany. Nie wolno mi płakać, powtarzała sobie. On nie może wi- dzieć moich łez. Ani on, ani nikt inny, bo to zbyt upokarzają- ce. Nie zniosłabym tego. Z trudem zmusiła się, żeby coś odpowiedzieć. Coś, co by udowodniło, że jego wybuch gniewu nie wywarł na niej żad- nego wrażenia. - Zostaw mnie! - krzyknęła. - Po prostu daj mi święty spokój. Niedobrze mi się robi od tych twoich rozkazów i mo- S R rałów. I twojego cholernego temperamentu... Mam już tego wszystkiego dosyć. - Chwyciła głęboki wdech. - Nie potrze- buję, żebyś mnie pouczał, jak mam się zachować. Po prostu chcę być sama. - Jak sobie życzysz - mruknął. I wyszedł bez słowa. Słyszała, jak zamyka drzwi. Dopiero wtedy odważyła się podnieść głowę. Miała, co chciała. Została sama. Ponownie chwyciła głęboki wdech. Zauważyła, że trzę- sie się jak galareta. Co się ze mną dzieje? - myślała z prze- rażeniem. Dlaczego tak łatwo daję się wyprowadzić z równo- wagi? Azy napłynęły jej do oczu. Stoczyły się po policzkach. To jego obecność wywierała na niej tak silne wrażenie. Napięcie, które panowało między nimi, wydawało się nie do wytrzyma- nia. Jego męskość, seksowność powodowały w niej wyczer- panie nie tylko psychiczne, ale i fizyczne. To upokarzające przyznać, że wywierał na niej tak wielkie wrażenie, że czuła się podekscytowana jego obecnością. Już to, że przebywali razem w jednym pomieszczeniu, powodo- wało, że dreszcz przechodził jej po kręgosłupie, coś, czego nigdy przedtem nie doświadczyła. Ja nie nazwę tego, nigdy tego nie wypowiem, postanowiła twardo. Wiedziała, co czuje, ale za nic nie przyznałaby się do tego nawet przed sobą. Usłyszała kroki i szybko podbiegła do drzwi. Przycisnęła je swoim ciałem i krzyknęła: - Nie! Nie wchodz teraz, bo ja się akurat przebieram. - Robyn, czy z tobą wszystko w porządku? Słyszała zdziwienie w jego głosie, podejrzliwość. Stał za drzwiami, dzieliło ich od siebie zaledwie kilkanaście centyme- S R trów. Oddychaj głęboko, mówiła do siebie. Musisz być w for- mie. On tu zaraz wejdzie. - Tak, oczywiście, że wszystko w porządku. Po prostu chcę się spokojnie przebrać. Czy za dużo od ciebie wyma- gam? - Proszę bardzo, przebierz się. Poczekam chwilę - rzekł chłodno. - Kiedy już skończysz, zjemy wreszcie obiad. Nie mogę tak długo czekać. Nawet jeśli tobie nie chce się jeść, to ja umieram z głodu. Odszedł od drzwi. Robyn odetchnęła z ulgą. Podeszła do zlewozmywaka i spłukała twarz zimną wodą. Kilkakrotnie powtórzyła tę czyn- ność. To pomogło. Ubranie już zupełnie wyschło. Muszę zachowywać chłodną uprzejmość, postanowiła. Najważniejsze, żebym umiała powstrzymać te, moje wybuchy złości. On jest moim klientem. To wszystko. Jeżeli chcę za- chować tę pracę, powinnam być dla niego miła i niczym nie dać się wyprowadzić z równowagi. Aadnie urządzona kuchnia działała na nią uspokajająco. Przygotowane w woku jedzenie było ciepłe i miało cudow- ny zapach. Spróbowała odrobinę i szybko odeszła od garn- ka. To smakowało tak wspaniale, że mogłaby zjeść całą porcję. Czy on ją tym poczęstuje? Z głodu kręciło jej się w głowie. Machinalnie otworzyła lodówkę. Znalazła tam czerwone wino i... dwa kubki przepysznego budyniu czekoladowego z bitą śmietaną. Jej ulubiony deser. Szybko zamknęła lodówkę. Ciekawa była, czy on to wino zamierza podać do posiłku. Znowu zastanawiała się, czy ją poczęstuje obiadem. Luke zapukał, szybko otworzył drzwi i wszedł do środka. Jego nagłe pojawienie się spowodowało, że serce zabiło jej S R gwałtownie. Próbowała nie poddawać się tym emocjom. Nie powinna odczuwać tego w ten sposób. Tym bardziej że nie miał o niej dobrego zdania. Skuliła się, kiedy na niej zatrzymał wzrok. Wyglądał na rozgniewanego. To jej nie dziwiło, bo zawsze przy niej był taki. Potem skierował wzrok na jedzenie. - Wolałbym jeść w pokoju - powiedział. - Odetkałem ko- min, więc teraz będzie dobrze ciągnąć. Zaczął nakładać na talerz. - Może wezmiesz wino i szklaneczki - poprosił. Przyglądała się temu z przerażeniem. Miał w ręku tylko je- den talerz. Czyżby nie zamierzał poczęstować jej tą pachnącą chińską potrawą? Na pewno uraziła jego ambicję, odmawiając
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|